Każdy kompozytor potrzebuje biblioteki wirtualnych instrumentów. Niektórzy poprzestają tylko na nich, inni swoje dzieła nagrywają jeszcze z pomocą prawdziwych muzyków. Jeszcze inni łączą wirtualne brzemienia z nagrywanymi na żywo instrumentami. Bez względu na to, w jakim kierunku pójdziesz jako kompozytor muzyki do gier, musisz zgromadzić instrumenty wirtualne, które chcesz wykorzystać w procesie twórczym.
Co początkujący kompozytor muzyki do gier powinien wiedzieć o kupowaniu instrumentów wirtualnych? Jest kilka podstawowych rzeczy, o których trzeba pamiętać, aby nie zbankrutować. Bo jak każde kreatywne hobby, także i komponowanie muzyki nie należy do tanich zajęć. Zerknijmy więc na rzeczy, których nauczyłem się po wydaniu stanowczo za dużo pieniędzy.
Na samym początku kup jedną bibliotekę kombajn, jeśli tylko masz taką możliwość. Przykładem są produkty Spitfire z serii Albion lub Metropolis Ark od Orchestral Tools. Jednak nie do każdego gatunku muzycznego znajdziesz taką potężną bibliotekę, a te wymienione służą głównie do tworzenia muzyki orkiestrowej.
Przed wszelkimi akcjami rabatowymi, których się spodziewasz, przygotuj listę tego, co chciałbyś kupić, a potem ją dobrze przemyśl.
Dlatego tu ważniejsza jest zasada określonego budżetu — pomyśl, ile chcesz wydać na początek, a potem trzymaj się tej decyzji w trakcie zakupów. Popatrz na rynek i dostępne produkty, określ swoje potrzeby. Może wystarczy Ci jeden fortepian, jedna gitara i jakiś syntezator? Czasem trzeba też kupić sampler, na przykład pełną wersję Kontakta, ale to też nie jest koniecznością — oficjalne biblioteki pod Kontakta działają też pod jego darmową wersją, którą można wykorzystywać komercyjnie. Darmowa wersja programu nie obsługuje bibliotek nieoficjalnych, to jedyna różnica. Gdy już kupisz podstawowe instrumenty, których naprawdę potrzebujesz, wyciśnij z nich, ile się tylko da, zanim zdecydujesz się na kolejne zakupy.
Nie zapomnij też o potędze darmowego oprogramowania. Zerknij na poniższy utwór. Kompozytor, Mattias Westlund, stworzył go z pomocą praktycznie samych darmowych instrumentów. Wyjątkiem jest róg francuski, który kosztował wtedy 2 dolary.
W internecie można znaleźć wiele takich darmowych, legalnych instrumentów. Niektóre działają jako wtyczki bezpośrednio w DAW, inne działają pod Kontaktem (w tym wypadku po zakupie pełnej wersji Kontakta zyskujemy naprawdę wiele możliwości). Darmowe wtyczki mają swoje ograniczenia, ale przy odrobinie kreatywności można je naprawdę fajnie wykorzystać.
W branży instrumentów wirtualnych praktycznie każdy skrawek oprogramowania można dostać na przecenie. Szczególnie w listopadzie, kiedy trwają akcje na Black Friday, można zrobić zakupy za pół ceny. Jeśli nie masz takiej potrzeby, nie kupuj żadnego oprogramowania za pełną cenę — czekaj na promocje. Zapisz się na newslettery producentów i po prostu uzbrój się w cierpliwość. Pamiętaj, że na podobnej zasadzie można kupić kursy oferujące wiedzę i wtyczki często wykorzystywane do miksowania i masteringu. Z drugiej strony, to, że jakiś produkt jest na promocji, nie oznacza, że musisz go kupić. Przed wszelkimi akcjami rabatowymi, których się spodziewasz, przygotuj listę tego, co chciałbyś kupić, a potem ją dobrze przemyśl. Nie każdy zakup jest koniecznością.
Mówiąc prosto, przy każdym zakupie instrumentu — czyli oprogramowania — dostajesz fakturę. Pamiętaj, by ją sobie zachować, zarówno w formie cyfrowej, jak i drukowanej. Każdy zakup oprogramowania musisz udowodnić, a jednym na to sposobem jest zaprezentowanie faktury, którą otrzymałeś ze sklepu (nie mówię tutaj o zakupach na firmę i odliczaniu kosztów, ale o udowodnieniu legalności oprogramowania). Większość bibliotek muzycznych kupuje się bezpośrednio u producentów. Inaczej jest w przypadku wtyczek, na przykład korektorów czy kompresorów. Te często można dostać też w zbiorczych butikach. Wszędzie tam, gdzie zakupy odbywają się legalnie, otrzymasz fakturę w postaci cyfrowej. PDF zapisz na dysku albo w chmurze, kopię wydrukowaną schowaj do teczek.
Producenci bibliotek często sprzedają swoje instrumenty na jednej licencji: komercyjnej. Niektórzy oferują również licencje edukacyjne. Musisz na to zwrócić uwagę, bowiem oprogramowanie na licencji edukacyjnej możesz wykorzystać tylko w celu uczenia się. Żeby kupić taką licencję, trzeba najczęściej przedstawić dowód statusu „ucznia”. To często papier ze szkoły muzycznej albo uczelni wyższej. Oprogramowania na licencji edukacyjnej nie możesz wykorzystać komercyjnie. Przykładowo, stację Reaper można kupić na dwóch licencjach, tej tańszej i tej droższej. Obydwie są komercyjne, ale ta droższa musi być kupiona, gdy na sprzedawanej przez Ciebie muzyce przekroczysz pewien próg przychodów.
Cena, która widnieje przy produkcie, to najczęściej cena netto. Po dodaniu produktu do koszyka system powinien automatycznie doliczyć VAT dla danego kraju (gdy już podasz swoje dane adresowe). W Polsce podatek VAT wynosi 23%. Dlatego do każdej ceny instrumentu wirtualnego powinieneś doliczyć jeszcze 23% tej ceny, a wtedy wyjdzie Ci suma, którą zapłacisz. Potem weź pod uwagę kurs walut. Pamiętaj, że gdyby zdarzyło Ci się kupić produkt fizyczny (bo czasem można jeszcze dostać biblioteki instrumentów na dyskach albo pendrive’ach), to na granicy zapłacisz jeszcze cło.
Każdemu nowemu produktowi towarzyszy marketing i hype. Na grupach i forach dyskusyjnych można potem znaleźć pozytywne komentarze i zachęty do kupowania. Staraj się tego jednak nie robić. Przy każdym zakupie zadawaj sobie proste pytanie: „czy naprawdę tego potrzebuję?”. W większości wypadków odpowiedź będzie przecząca. Wbrew pozorom, naprawdę nie musisz mieć 20 bibliotek sekcji smyczkowej. Unikaj też haseł marketingowych w rodzaju „standard branżowy”. Jest wielu producentów, którzy używają tego terminu, a ich produkty są dyskusyjne, albo po prostu przestarzałe. Czasem są też po prostu Tobie niepotrzebne. Do dziś nie rzuciłem się na nowe sekcje dęte od Spitfire głównie dlatego, że CineBrass od CineSamples spełnia moje potrzeby.
Nie spotkałem się nigdy z negatywną recenzją wirtualnego instrumentu. Wszystkie zazwyczaj zachwalały produkt. Nieliczne wspominały o jego minusach i niedoskonałościach, podsumowując jednak, że to wciąż dobry produkt. Dlatego nie przejmuj się przesadnie recenzjami i nie traktuj ich, jako główny czynnik decydującym o zakupie. Oglądaj wideorecenzje instrumentów — w ich trakcie można zobaczyć interfejs oprogramowania w działaniu i posłuchać samego instrumentu. To właśnie powinno Cię interesować, nie zaś opinia recenzującego, która w większości wypadków będzie pozytywna. Ostatecznie kieruj się jednak swoimi potrzebami i gustami.
Przy każdym zakupie zadawaj sobie proste pytanie: „czy naprawdę tego potrzebuję?”
Przykładowo, jestem fanem produktów CineSamples — nie dlatego, że jest na nie hype (bo nie ma), nie dlatego, że mają dobre opinie (choć mają) i też nie dlatego, że interfejs jest nowoczesny (bo nie jest). Te produkty po prostu dobrze brzmią w moich uszach i spełniają moje potrzeby, a do tego na promocjach można je dostać w rozsądnej cenie, nawet o 50% taniej.
Pod popularny sampler Kontakt produkuje się instrumenty o dwóch typach. Jedne to instrumenty nieoficjalne — to normalne, działające i legalne instrumenty, które po prostu ładuje się z dysku. Drugi typ to instrumenty oficjalne — ich producenci mają podpisane umowy z Native Instruments, a ich aktywacja wymaga podania kodu licencyjnego otrzymywanego przy zakupie. Te pierwsze w darmowym samplerze działają z ograniczeniem do 15 minut odtwarzania, nie mają jednak limitu w pełnej wersji Kontakta. Instrumenty oficjalnie nie mają zaś żadnych ograniczeń i można z nich spokojnie korzystać w darmowej wersji, czyli w Kontakt Player. Pamiętaj o tym, wybierając się na zakupy.
Przy okazji Kontakta, zwróć uwagę na sampler, pod który kupujesz instrument. Nie każdy instrument wirtualny jest pod Kontakta. Niektóre działają na silniku Play (wykorzystywanym przez instrumenty East West/Quantum Leap), inne pod dedykowanymi samplerami producenta. Zanim kupisz produkt, upewnij się, że zadziała na Twoim komputerze. Pamiętaj, że żadnego zakupionego instrumentu wirtualnego nie zwrócisz — z produktami cyfrowymi tak się nie robi. Do tego nie każdy instrument wirtualny odsprzedasz. Niektóre z nich można, zwłaszcza te, które z pomocą panelu Native Instruments, można przepisać na nowego właściciela — przepisuje się licencje, wtedy kupujący dostaje instrument, ale Ty do niego tracisz dostęp. Bierz to pod uwagę w trakcie zakupów.
Aktualnie na rynku praktycznie wszystkie instrumenty dostępne są tylko w detalu — możesz kupić licencję i korzystać z nich po wieczność. Tak samo jest w przypadku kupna instrumentów na East West/Quantum Leap, ale ta firma oferuje również swoją usługę abonamentową — Composer Cloud. Płacisz kilkadziesiąt dolarów miesięcznie i masz dostęp do całej bazy instrumentów. Niestety, kiedy przestaniesz płacić, tracisz do nich dostęp. Osobiście nie jestem fanem instrumentów od East West. Niektóre są dobre, inne nieco starsze, wszystkie są dość wymagające pod względem wiedzy muzycznej. Tutaj nie ma się czego przyczepić. Mój problem tyczy się ich zasobożerności: do ich uruchomienia potrzebujemy chłodzonego ciekłym azotem czołgu, a nie komputera.
Być może w przyszłości pojawi się więcej usług subskrypcyjnych. Póki co Composer Cloud to jedyna taka oferta. Czy warto z niej skorzystać? Na pewno nie zaszkodzi spróbować, zwłaszcza jeśli masz dobry komputer. Osobiście jednak jestem staroświecki i wolę mieć oprogramowanie na własność, jeśli tylko mam taką możliwość. Każdy z was wybierze to, co bardziej mu odpowiada. Dobrze jednak być świadomym możliwości.
To tyle z porad dla osób początkujących. Najważniejsze, to pamiętać o rozsądnych zakupach. Nie zawsze potrzebujesz to, o czym rozmyślasz. I o ile nie jesteś naprawdę zawodowym kompozytorem, nie musisz przesadnie rozbudowywać kolekcji instrumentów wirtualnych. Raczej staraj się korzystać z tego, co masz, lub na co możesz sobie finansowo pozwolić.