Rzadkością jest, aby w pierwszej kolejności po usłyszeniu płyty, gracz nagle sięgnął do portfela i kupił grę. Na palcach jednej dłoni mógłbym policzyć, ile soundtracków przekonało mnie do zakupu konkretnej gry. Choć rok 2020 zostanie zapamiętany pod względem premier należących do dużych studiów, równocześnie nie zabrakło małych produkcji, które finalnie bardzo pozytywnie zaskoczyły, momentami przyćmiewając blask wysokobudżetowych gier.

Battletoads jest gitarowym szaleństwem i pastiszem w jednym.

Na pewno takim tytułem niestety nie była gra Battletoads, która miała być wielkim powrotem kultowego brawlera, a finalnie nie zyskała należytego rozgłosu. Cóż, z głosami graczy nie wygrasz. Mimo wszystko nie mogę się do końca zgodzić z taką recenzją, szczególnie kiedy mowa o oprawie dźwiękowej, która zasługuje na Waszą uwagę. Bohaterami kontynuacji Battletoads z 1991 roku są nieustraszone, napakowane sterydami żaby o imionach Zitz, Rash i Pimple, które raz jeszcze zostały zmuszone stawić czoła niebezpiecznym galaktycznym adwersarzom.

Skomponowana przez Davida Housdena muzyka wiernie, a momentami nawet lepiej, oddaje nastrój oryginalnego źródła (Battletoads) przygotowanego o wiele lat wcześniej przez Davida Wise’a – legendę branży elektronicznej rozrywki. Housden nie tylko uczynił ukłon w stronę Wise’a, przemycając przy okazji melodie z oryginalnej odsłony Battletoads, ale też napisał utwory, którym nawet sam mistrz mógłby się pokłonić. Soundtrack do nowej odsłony gry Battletoads jest gitarowym szaleństwem (Porkshank) i pastiszem w jednym, tym samym nawiązuje stylistyką muzyczną do lat 80-tych, kiedy takie zespoły jak Van Halen, Def Leppard, Iron Maiden, Mötley Crüe, Whitesnake oraz wiele innych rozgrzewały publiczność do czerwoności.

Dlatego muzyka w Battletoads na każdym etapie rozgrywki w sposób naturalny spaja elementy różnych gatunków muzycznych (rock, hard rock, glam metal, speed metal etc.) minionych dekad. Szczególnie jest to zauważalne w sekcjach, kiedy używając pięści przedzieramy się przez napływające zewsząd hordy wrogów (Khaos Mountains 2.0) lub w sekcjach platformowych gry. Najczęściej w tych miejscach dobrze słychać nagrane na żywo partie gitarowe (Josh Locke) lub perkusję (Gary Tough), charakteryzujące się szybkim tempem, technicznymi zagrywkami z wplecionymi melodyjnymi solówkami (Turbo Tunnel) oraz rockową kompozycją utworów.

Dają ogromną satysfakcję z rozgrywki.

Całe to skakanie nad przepaściami, omijanie pułapek oraz rozwiązywanie zagadek środowiskowych, jak i fragmenty rodem z beat’em upów przy muzyce skomponowanej przez Davida Housden dają ogromną satysfakcję z rozgrywki. Jedynie zabrakło mi wokalnych partii, które niekiedy mogłyby jeszcze bardziej wyśrubować w górę rockowe kawałki. Aczkolwiek rozumiem, dlaczego kompozytor mógł zrezygnować z takiej opcji – widocznie chciał pozostać wierny oryginałowi. Dlatego taka decyzja autora soundtracku nie ma żadnego wpływu na mój finalny odbiór płyty, ponieważ w moich oczach wydawnictwo jest nie tylko warte uwagi, ale także samego zakupu winyla. Pozycję szczególnie polecam wszystkim koneserom mocniejszych brzmień gitar.

Czytaj więcej:

Redaktor Naczelny

Mariusz Borkowski

Człowiek o ogromnym sercu do muzyki oraz odkrywca niepowtarzalnych dźwięków. Od wielu lat bez wytchnienia dzieli się z innymi swoją bezustanną pasją do melodii z gier wideo.