Bayonetta, tytułowa wiedźma zmagająca się z siłami dobra, jako zwariowany slasher z absurdalnymi scenami oraz japońskim humorem nie zdobyła specjalnie mojego serca. Podobnie było z muzyką, która była dla mnie zbyt eksperymentalna jak na tamten czas. Druga odsłona Bayonetty, uznawana wśród recenzentów za kamień milowy w świecie gier wideo, ponownie pozwala nam wcielić się w tytułową bohaterkę, lecz tym razem wyruszamy do samego piekła w poszukiwaniu duszy przyjaciółki.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że obie produkcje niczym specjalnym się od siebie nie różnią. Jednak Platinum Games drugą odsłonę Bayonetty wniosło rozrywkę na kolejny poziom, podobnie jak i samą muzykę przygotowaną przez grupę uzdolnionych japońskich kompozytorów. Mimo nowych rozwiązań autorzy ścieżki dźwiękowej nadal sięgają po pomysły, które poprzednim razem zdobyły uznanie miłośników muzyki do gier wideo.
Ścieżka dźwiękowa zwraca naszą uwagę, kiedy jako gracz kierujemy już poczynaniami tytułowej wiedźmy.
Ze względu na to, że mamy do czynienia z niecodziennym slasherem, przerywanym nielicznymi momentami platformowymi, to w dalszym ciągu napięcie oraz adrenalina pompowana monumentalnymi (Mad Rush), a wręcz chóralnymi kompozycjami (Gomorrah – Devourer Of The Divine), nie opada. Nie zabrakło także utworów przypominających nam japońską muzyczną kulturę, w tym przypadku chodzi głównie o przeróbkę znanej filmowej piosenki Moon River, utrzymaną w j-popowym stylu (Theme Of Bayonetta 2 – Tomorrow Is Mine). Dlatego ścieżka dźwiękowa zwraca naszą uwagę, kiedy jako gracz kierujemy już poczynaniami tytułowej wiedźmy, która bez wytchnienia walczy z różnymi napotkanymi na swej drodze przeciwnikami, zwłaszcza w trakcie przygotowanych przez developerów z wielkim rozmachem bitwami (Glamor – In Charm And Allure).
Owszem, podczas naszej przygody nie brakuje także ambientowych lub jazzowych kawałków (The Gates Of Hell), mających na celu dać nam chwilę przerwy od kolejnych potyczek z siłami dobra. Podobna sytuacja jest z muzyką do przerywników filmowych (Warning!), które może nie wyznaczają żadnych nowych standardów, ale z pewnością idealnie pasują jako przerywnik od wspomnianych wyżej dynamicznych kompozycji. W porównaniu do pierwszej odsłony Bayonetty mamy zdecydowanie wszystkiego więcej i głośniej, a dynamika utworów jest niczym pędzący pociąg. Oczywiście nie jest to żaden zarzut, gdyż w połączeniu z obrazem, stylistyka muzyczna przygotowana przez kompozytorów oddaje charakter tytułowej bohaterki.
Kiedy dacie szansę muzyce oraz samej grze, zwariowane nuty przygrywające nam przy akrobacjach tytułowej czarownicy z pewnością poniosą Was.
Może sam album nie jest specjalnie odkrywczy, ponieważ powiela pewne schematy charakterystyczne szczególnie dla serii Devil May Cry, co nie zmienia jednak faktu, że na tle pozostałych soundtracków do gier wideo jest nadal ewenementem. Nie mam jednak żadnej wątpliwości, że kiedy dacie szansę muzyce oraz samej grze, zwariowane nuty przygrywające nam przy akrobacjach tytułowej czarownicy z pewnością poniosą Was na długie godziny.