Na pierwszy rzut oka Cuphead wygląda prosto. Kubek i filiżanka z ludzkimi kończynami. Czy raczej wężykami (ang. hoses). Figlarna muzyka, która odzwierciedla erę eksperymentalnych początków animacji. Ale kiedy Walt Disney próbował stworzyć Myszkę Miki, był ograniczony technicznymi barierami. Więc skorzystał z najpopularniejszej techniki przełomu lat 20. i 30. XX wieku – rubber hose. Uproszczone kształty stworzone przez ograniczanie bardziej złożonych elementów. I to samo dotyczy muzyki w Cuphead. Pod powierzchnią dzieje się jeszcze więcej niż w pierwszym wrażeniu. To jak hołd dla mediów tamtego czasu.

Aranżacje napisane przez Kristofera Maddigana brzmią jak gdyby jakiś big band grał je do szybkiej gonitwy dwóch kubko-głowych braci.

Ogólnie muzyka w Cuphead, słowa i aranżacje napisane przez Kristofera Maddigana brzmią jak gdyby jakiś big band grał je do szybkiej gonitwy dwóch kubko-głowych braci. I w DLC – The Delicious Last Course – ten big band jest naprawdę wielki. Większy niż można przypuszczać. 110 muzyków wchodzi na scenę i schodzi z niej. Dosłownie. Z powodu pandemicznych ograniczeń, materiał nagrywano w małych grupach, w wielu studiach, a wszystkim kierował inżynier dźwięku, Jeremy Darby. I faktycznie, to podejście i skala pasują do skali tego DLC, które powinno być raczej nazywane nową grą.

Cały ten jazz – o chaosie w interaktywnym medium

Taka mnogość instrumentów, większa niż w pierwszej grze, jest też słyszalna w różnorodności stylów, które wynurzają się i zanurzają to tu to tam. Maddigan bierze ówczesny jazz, kładzie go w centrum świata i ustawia cegiełki dookoła. Każda cegła pochodzi z innej fabryki kultury lat 30., a nawet 40. XX wieku, ale jest pomalowana na kolor jeszcze czegoś innego. Na przykład materiał w stylu gypsy jazzu. Piosenki jak Chef Saltbaker albo Inkwell Isle Four przywodzą na myśl Jeana „Django” Reinhardta. Innym razem mamy utwór niemal paryski, jak w stylu bal-musette (Porkrind’s Provisions) z pianinem i akordeonem. Potem Maddigan eksploruje jeszcze mniej oczywiste rejony. King Of Game’s Castle w wersji rokoko dorzuca garść klimatu z końcówki ery baroku. Mamy też na pokładzie organy Hammond B3 (An Ominous Stroll).

Kaufen Cuphead - The Delicious Last Course Steam

Im dalej wędrujemy w album, tym dalej od jazzu. Również nastrój drastycznie się zmienia. Staje się cięższy i mroczniejszy, a jednocześnie oniryczny i nieprzewidywalny. I melodyjny nurt jest świadomie zaburzony w wirujących dęciakach drewnianych, a instrumenty wydają się próbować wyjść z powrotem na powierzchnię (the Finishing Touch). Ta część albumu jest jak przepychanka pomiędzy organami rodem ze starego horroru i figlarnym big bandem. Cudowne przedstawienie ostatecznej walki.

Muzyka podąża za graczem, ale nie reaguje na każdą jego akcję.

Wydaje się, że Maddigan miał podejście trochę, jak do muzyki filmowej. Skomponował każdy utwór do każdego poziomu, więc w czasie gry muzyka podąża za graczem, ale nie reaguje na każdą jego akcję. Bo i nie musi. Jest splątana z obrazem w ramach jednej rzeczywistości, ale nawet poza grą jest kompletna. Myślę, że druga nagroda BAFTA za muzykę dla Cuphead może być na horyzoncie.

Czytaj więcej:

Współpracownik

Maciej Baska

W grach często zdarza mu się stać bezczynnie w jakiejś lokacji tylko dlatego, że słychać w tym miejscu świetną muzykę. Od ponad dekady komponuje, tekstuje, nagrywa i miksuje.