Kiedy Dead Cells pojawił się w ramach wczesnego dostępu kilka lat temu, wydawał się być kolejnym tytułem wznoszącym się na fali trendu i szybko przepadnie w mrokach zapomnienia. Ale nic z tych rzeczy. Można nawet powiedzieć, że po wyjściu ze wczesnego dostępu gra w pewien sposób narodziła się na nowo. A jak głosi zwiastun gry: „śmierć jest tylko początkiem”.
W czasie progresu słychać coraz więcej i więcej muzyki, ale kiedy się umiera, wraca się z powrotem do pierwszego utworu.
Początkowo Dead Cells był zbudowany wokół koncepcji tower defence, ale wtedy pojawił się zwrot akcji. Członkowie Motion Twin brali udział w corocznych game jamach – wydarzeniach, gdzie twórcy projektują gry w bardzo ograniczonym czasie. To przyniosło ekipie Motion Twin nie tylko kompozytora, Yoanna Laulana, z którym współpracowali i który ostatecznie dołączył do francuskiego studia w 2014, ale też dziesiątki świeżych pomysłów. W 2015 roku projekt Dead Cells zapadł w śpiączkę, ale kiedy się obudził, nigdy już nie był taki sam. Zamienił się w pixelartową, przygodową baśń o wyspie, więzieniu i królestwie.
W zasadzie nastrój game jamu nie opuścił Dead Cells przez długi czas. I to również dotyczy soundtracku, bo utwory były sukcesywnie dodawane wraz z rozwojem gry, jeszcze długo po jej wejściu we wczesny dostęp. Każdy poziom ma swoje własne motywy, więc w czasie progresu słychać coraz więcej i więcej muzyki, ale kiedy się umiera, wraca się z powrotem do pierwszego utworu. Ryzykowne, ale odważne. Żeby taka pętla nie była nudna, Laulan przeznaczył najbardziej chwytliwe, choć złożone nagrania dla początkowych poziomów (jak Prisoner’s Awakening).
Przy grze takiej jak ta ktoś mógłby oczekiwać rozpędzonych, przesterowanych gitar wplątanych w elektronikę, żeby zachować rytm siekania i skakania gdzie popadnie. Ktoś mógłby też oczekiwać 8-bitowych klimatów, które przynosiłyby wspomnienia arkadowych gier, jak robi to warstwa wizualna. Rzeczywiście, Joann Laulan rzucił długie spojrzenie na Castlevanię, Dark Souls czy, z drugiej strony, Diablo 2 (w jednym z wywiadów docenił gitarę w Wilderness) i wędruje wraz z nimi, ale dodaje swój własny styl. Tutaj przydatna staje się sztuka wizualna. Jako fan Alicji w Krainie Czarów oraz malarzy, którzy tworzą nieco makabryczne, lalko-podobne postacie, Laulan udał się w stronę fantasy.
Utwory były sukcesywnie dodawane wraz z rozwojem gry, jeszcze długo po jej wejściu we wczesny dostęp.
Jest grupa rzeczy, które w Dead Cells znajdziemy na każdym kroku: chóralne śpiewy, które sprawiają, że wszystko jest wzniosłe (Conjunctivitis, Black Bridge); gitarę akustyczną, na której gra Laulan i która często ma średniowieczne brzmienie (Prison Rooftop, The Village) oraz perkusyjne rytmy, najczęściej grane na tomach. Bębny zwykle są w kontraście do długich pasaży smyczków i elektroniki, tworząc głębię pomiędzy tymi warstwami.
Ten soundtrack jest jak ta gra – wiadomo, że będzie się to słyszeć znowu, i znowu, i znowu, ale za każdym razem znajduje się w tym coś nieprzewidywalnego i nowego.