Kiedy Jason Graves w 2006 roku rozpoczynał pracę nad soundtrackiem do Dead Space, nie śniło mu się nawet, że w niedługim czasie stanie się częścią wielkiego przedsięwzięcia, zaś jego nazwisko będzie odtąd najbardziej kojarzone z tą serią gier. Pierwszy Dead Space to po dziś dzień jedna z najlepszych oraz najbardziej przerażających produkcji z gatunku horror. Z tego okresu pochodzą dwie fantastyczne i bliskie memu sercu serie: BioShock i właśnie Dead Space. Obie posiadają wspaniałe orkiestrowe ścieżki dźwiękowe, trzymające w napięciu i pełne dysonansów, ale to ta druga przeraża odbiorcę, gdyż BioShock nie jest przecież horrorem.
Podczas prac nad muzyką do pierwszej odsłony Dead Space Jason Graves otrzymał wolną rękę od deweloperów.
Przygody inżyniera Isaaca Clarke’a, który eksploruje ogromny statek kosmiczny, opanowany przez śmiertelnie niebezpieczne stworzenia zwane nekromorfami, to niezapomniane przeżycie. Przemierzając wąskie, metalowe korytarze i wsłuchując się w dalekie, niepokojące echa tajemniczych dźwięków – metal ocierający się o metal, krzyki ludzi, wrzaski potworów – odczuwamy ciągłe napięcie, nawet kiedy nie widzimy przeciwników. Muzyka oraz cała oprawa audio odgrywają kluczową rolę w budowaniu tego napięcia.
Podczas prac nad muzyką do pierwszej odsłony Dead Space Jason Graves otrzymał wolną rękę od deweloperów. Jedynym wymogiem było stworzenie najstraszniejszego soundtracku, jaki kiedykolwiek został napisany. Zainspirowany Trenem ofiarom Hiroszimy Krzysztofa Pendereckiego oraz klasyką filmów grozy, jak „Egzorcysta” czy „Lśnienie”, kompozytor zaczął tworzyć ścieżkę na orkiestrę. Po przeanalizowaniu wielu utworów muzyki współczesnej miał już w głowie jej wstępny zarys.
Największy problem stanowił jednak silnik audio gry. Zaprojektowano go tak, aby odtwarzał do czterech ścieżek muzyki jednocześnie, miksując je ze sobą w zależności od tego, co w danym momencie dzieje się w rozgrywce. Dla dwuminutowej sekwencji trzeba więc było stworzyć de facto osiem minut muzyki. Oznaczało to czterokrotne wydłużenie sesji nagraniowych z żywą orkiestrą, na co twórcy gry nie mogli sobie pozwolić. Dlatego Jason wpadł na pomysł, by nagrywać krótkie fragmenty poszczególnych grup instrumentów, które potem składał i przetwarzał w studiu, tworząc z nich końcowy soundtrack. Jak sam wspomina, było to coś jak tworzenie muzycznego nekromorfa.
Termin ten doskonale odzwierciedla klimat soundtracku i jego wpływ na psychikę gracza. To prawdziwa kopalnia przerażających, brutalnych dźwięków: aleatorycznych pasaży, klastrów i dysonansów. Nie jest to muzyka łatwa do strawienia dla przeciętnego odbiorcy, jednak dla mnie, miłośniczki takich brzmień, to adekwatny do horroru akompaniament. Dead Space OST idealnie zgrywa się z brutalną stylistyką tej produkcji. Według kompozytora sesje nagraniowe przebiegały jednak w przyjaznej atmosferze. Muzycy mieli mnóstwo zabawy, gdyż granie tych wszystkich abstrakcyjnych dźwięków nie jest czymś, co muzycy klasyczni robią na co dzień.
Kolejną ciekawostką związaną z silnikiem audio w Dead Space jest tak zwany miernik strachu. Z grubsza był on odpowiedzialny za to, które z tych czterech muzycznych warstw (oraz stingerów, czyli krótkich, intensywnych dźwięków słyszanych w momencie pojawienia się przeciwnika) system odtworzy. W zależności od tego, czy groziło nam niebezpieczeństwo, czy nie, ustawiał też odpowiednią głośność każdej ścieżki. Dość proste, jednak w tamtych czasach innowacyjne rozwiązanie. Wygląda na to, że ekipa audio z Electronic Arts i Visceral Games zwracała uwagę na interaktywność muzyki w grach, na długo zanim niektórzy kompozytorzy zaczęli propagować wiedzę o niej.
Dla kontynuacji Dead Space kompozytor stworzył równie przerażający soundtrack. Wzbogacił go jednak o dwie liryczne, poruszające kompozycje na kwartet smyczkowy: Canonical Aside oraz jej rozwinięcie o tytule Lacrimosa, obrazujące duchowe rozterki i walkę Isaaca Clarke’a. Muzyka w dwójce nadal przeraża i doskonale uzupełnia rozgrywkę. Ciekawostką jest to, że dwa tematy główne (dla Isaaca i nekromorfów) zostały zbudowane w oparciu o cztery dźwięki: D, E, A, D. Ot poczucie humoru kompozytora i nawiązanie do tego, co scenarzyści poprzedniej gry zrobili z tytułami poszczególnych jej rozdziałów (ich pierwsze litery w anglojęzycznej wersji tworzą zdanie „Nicole is dead”, podsumowujące poszukiwania bohatera).
Dead Space OST idealnie zgrywa się z brutalną stylistyką tej produkcji.
Trzecia część serii została pomyślana bardziej jako gra akcji niż horror. Ma jednak ciekawą fabułę i klimat. Zamiarem wydawców było dotarcie do szerszej grupy odbiorców, warunkiem był też rozbudowany soundtrack w bardziej hollywoodzkim stylu. Jason Graves planował jednak skomponować jeszcze bardziej przerażającą ścieżkę dźwiękową niż ta do pierwszej gry, co niestety nigdy nie doszło do skutku z powodu ciągłych zmian na stanowisku kierownika audio oraz ogólnej wizji Electronic Arts. Trochę to rozczarowujące, że nigdy nie dowiemy się, co ciekawego i strasznego Jason spreparował. Soundtrack skomponowany wspólnie z Jamesem Hanniganem ma swoje mocne strony, choć jest dość zachowawczy.
Ścieżka dźwiękowa do pierwszego Dead Space to ikoniczny i jeden z najważniejszych soundtracków gier grozy, a Jason Graves włożył mnóstwo ciężkiej pracy w jego powstanie. Mimo że ten muzyczny nekromorf został nieco obłaskawiony w ostatniej odsłonie, to nadal potrafi roznieść gracza na strzępy. Strzeż się, gdy jeden z twoich zmutowanych kolegów zechce cię zdekapitować w takt utworu The Necromorphs Attack.
Jako że nigdy nie miałem przyjemności zagrać w oryginalną Personę 3, myślałem, że ominie mnie problem nostalgii utrudniającej trzeźwe spojrzenie na wersję Reload. A jednak. Im dłużej grałem, tym częściej łapałem się na porównywaniu jej do z częściami 4 i 5. więcej
Wracamy we wspomnieniach do naszej muzycznej miłości związanej z magią dźwięków pierwszej konsoli Sony PlayStation. Nie zabraknie nutek słodkiej nostalgii, posypanych gorzkim żalem do obecnego stanu japońskiej marki. Wybraliśmy również piętnaście, naszym zdaniem, najbardziej godnych więcej
Kilka miesięcy temu zostałem szczęśliwym posiadaczem Playdate — miniaturowej konsolki z korbką. Jestem nią kompletnie zauroczony. I nie chodzi tu tylko o sam design konsolki (choć jest piękna), ale o gry, jakie się na nią pojawiają. Z każdym tygodniem przekonuję się, więcej
Koncert Final Symphony II poświęcony marce Final Fantasy miał mieć miejsce 21 września we Wrocławiu. Niestety w związku z sytuacją powodziową musiał zostać przeniesiony na późniejszy termin. Będziemy świętować kolejny rozdział w licencjonowanej przez Square Enix, więcej