Destiny 2: Beyond Light (Poza światłem) to kolejny po Forsaken i Shadowkeep dodatek do Destiny 2, udostępniony w listopadzie 2020 roku. Z każdym kolejnym DLC gracze otrzymują nie tylko nowe mapy, bronie i gadżety, ale także i nową muzykę tworzoną na potrzeby nowego wątku fabularnego i dodawanych do gry światów. Jak na tle poprzednich soundtracków prezentują się muzyczne brzmienia dodatku Poza światłem?
Czuć, że jest to muzyka do Destiny 2.
Jak zawsze muzykę do kolejnego DLC stworzyło kilku twórców, wśród których wymienimy takie osoby jak Michael Salvatori, Skye Lewin, Josh Mosser czy Rotem Moav. Każda ścieżka do „dwójki” i dodatków tworzona była przez tak liczne grono (w przeciwieństwie do jedynki, do której muzykę skomponowali Salvatori, Marty O’Donnell i C Paul Johnson). O dziwo, ta mnogość kompozytorów nie rzuca się w uszy. Czasem w grach od razu słyszymy, kto stworzył dany utwór — w Destiny tego nie ma. Choć na ścieżkach muzycznych znajdujemy utwory bitewne i ambientowe, a także wszystko pomiędzy, twórcom zawsze udawało zachować się spójność stylu. Zarówno na przestrzeni jednego albumu, jak i całej „dwójki”.
I to właśnie słychać w soundtracku do Beyond Light. Czuć, że jest to muzyka do Destiny 2. Czasem przewijają się nawet motywy, które znamy z poprzednich dodatków albo podstawki. Ale Beyond Light wprowadza też nowe tematy, kładąc nacisk na motyw Savathun, który jest tutaj nie tylko przedstawiony jako motyw melodyjny, ale też fakturalny. W Beyond Light ta druga rzecz jest dość mocno zaakcentowana — twórcy zebrali w całość pewne barwy dźwięków, które same w sobie są motywem, bez względu na aspekt melodyjny czy harmonijny. We wcześniejszych grach z serii nigdy nie zwróciłem uwagi na obecność podobnego rozwiązania.
Pieśń Savathun mocno dominuje w soundtracku do Beyond Light. I co ciekawe, to nie tylko motyw melodyjny z albumu, to również utwór ze świata przedstawionego — w świecie gry mówi się, że kto usłyszy tę pieśń, ten wpada w sidła samej Savathun, złej bogini, będącej przeciwnikiem bohaterów. Z pewnością motyw ten będzie wykorzystywany w kolejnym dodatku, który pojawi się w tym roku, a będzie toczył się właśnie wokół tej złowrogiej postaci. Lubię, kiedy muzyka opiera się o motywy. Nie przesadzono z ich wykorzystaniem w tym albumie, są wplecione bardzo elegancko. Cały soundtrack oferuje słuchaczom (a także graczom) coś nowego, a jednocześnie, poprzez wykorzystanie znajomych melodii i barw, jest to coś, co gracze wciąż znają. Twórcy w żaden sposób nie próbują zrywać z poprzednimi soundtrackami, co tylko umacnia ciągłość narracji — tej muzycznej i fabularnej — w grze, a to naprawdę wielki plus.
Na soundtracku nie ma ani jednego utworu, do którego chętnie bym wracał.
Ogólnie mówiąc, jest to soundtrack bardziej elektroniczny, mroczniejszy. O ile w muzyce do podstawki słyszeliśmy sporo pozytywniejszych i jaśniejszych harmonii, tutaj muzyce towarzyszy ciężar. Jest to bardzo zgodne z realiami świata gry, który z każdym kolejnym dodatkiem robi krok w kierunku mroku i emocjonalnego ciężaru. Muzyka dobrze wzmacnia narrację, choć niestety w moje gusta nie trafia. Nie jest to soundtrack, który regularnie odsłuchuję, ale wynika to właśnie z tego, że muzyka dobrze oddaje sytuację przedstawioną w grze. Ja preferuję podstawową wersję Destiny 2, bardziej heroiczną i pozytywną. To sytuacja, w której soundtrack tak dobrze pasuje do gry, że aż mnie odrzuca.
Na soundtracku nie ma ani jednego utworu, do którego chętnie bym wracał.
Muzyka do Beyond Light mnie nie zachwyciła. Na soundtracku nie ma ani jednego utworu, do którego chętnie bym wracał. Muzyka sprawdza się w grze — w tym sensie, że faktycznie pogłębia wrażenie ciężaru i mroku towarzyszących nowego dodatkowi, ale nie trafi ona na listę mojego regularnego odsłuchiwania. I to chyba największy atut soundtracku do tego DLC. Tak dobrze pasuje do gry, tak świetnie odzwierciedla narrację, że aż nie mam ochoty go słuchać.