The Witch Queen to już szóste rozszerzenie do Destiny 2. Znowu straciliśmy część map i misji, a także towarzyszące im utwory muzyczne, ale w zamian dostaliśmy nowe mapy, misje i oczywiście nową muzykę. Soundtrack do „Królowej Wiedźmy” sprawia wrażenie bardziej melodyjnego niż OST do Beyond Light, łatwiej też dostrzec w nim zapożyczenia elementów w poprzednich ścieżek muzycznych.
W tej odsłonie gry nie usłyszymy żadnej rewolucji.
Ogólnie mówiąc, po Destiny nie można spodziewać się muzycznej oryginalności, bo jednak wszystkie OST muszą być ze sobą spójne. Także i w tej odsłonie gry nie usłyszymy żadnej rewolucji. Autorzy jednak sprawnie bawią się stylami z poprzednich odsłon produkcji. W przeciwieństwie do Beyond Light i wcześniejszego Shadowkeep muzyka do The Witch Queen bardziej brzmi jak „podstawka”, czyli oryginalne Destiny 2. Przejawiają się zarówno motywy i tematy, jak i barwy muzyczne, które słyszeliśmy lata temu przy okazji premiery podstawowej kampanii fabularnej. Nawiązuje to do wątków, które są poruszane w nowym dodatku do gry — tematu „Światła” i relacji gracza z tą tajemniczą siłą nadaną mu przez Podróżnika.
Są to zabiegi celowe. Wraz z wprowadzeniem tak zwanego „Content Vault”, czyli wycofywania starych map czy misji fabularnych, z Destiny 2 zaczęła również znikać muzyka. Ale kompozytorzy sami podkreślili w wywiadzie, w którym redakcja GameMusic uczestniczyła dzięki uprzejmości firmy Cenega, że muzyka ta nie ginie na dobre. Jej elementy z przeszłości znajdują zastosowanie w nowych utworach, towarzyszących kolejnym rozszerzeniom. I to głównie obserwujemy w najnowszym DLC.
Zapożyczanie motywów z poprzednich rozszerzeń jest tym elementem, który najmocniej rzuca mi się w uszy w przypadku The Witch Queen. Usłyszymy i motywy Ciemności, jak i motywy Roju (wokół którego toczy się główna fabuła tego rozszerzenia), ale też brzmienia dobrze znane z oryginalnej kampanii, utożsamianej przez graczy ze Światłem, Strażnikami czy ich walką o ludzkość. Świetnie odzwierciedla samą grę, która, w przeciwieństwie do poprzedniego DLC, mocniej stara się eksponować istotność tych wątków z poprzednich lat Destiny.
Soundtrack sprawia wrażenie bardziej melodyjnego niż OST do Beyond Light.
Wracam tu myślami do Beyond Light, gdzie muzyka była mroczna i bardziej elektroniczna. The Witch Queen wraca do brzmienia orkiestry i chórów, sprawnie krążąc między heroicznością z „podstawki” a smutkiem towarzyszącym głównym wątkom przedstawionym w nowej historii. Nie myślcie jednak, że nowa ścieżka muzyczna to odgrzewany kotlet. To sprawne wykorzystanie dawnych motywów, barw i tekstur, ale kompozytorzy wprowadzają również zupełnie nowe motywy i dźwiękową kolorystykę, łącząc wszystko w eklektyczną całość, pchając Destiny do przodu.
Soundtrack do The Witch Queen bardzo mi się spodobał, przede wszystkim z uwagi na wykorzystanie dawnych motywów w nowy sposób. Ostatni raz muzykę do tej gry tak ciepło przyjąłem po premierze Forsaken kilka lat temu. Z pewnością trafi na moją listę regularnego odtwarzania.