O Dwarf Fortress nigdy w mediach nie było głośno, a jednak gra ta posiada bardzo prężne i wierne grono fanów. Być może nie wiecie, ale dzieło braci Adams było inspiracją dla wielu innych gier, między innymi Minecrafta i Rimworlda, a tych tytułów raczej przedstawiać nikomu nie trzeba. Nie bez powodu o Dwarf Fortress mówi się, że to najlepsza gra wideo, w jaką najpewniej nigdy nie zagracie.
Nie znajdziemy tu industrialnego zadęcia i orkiestralnego przepychu.
Jednym z powodów mógłby być poziom symulacji, a z drugiej styl wizualny oparty w całości na ASCII. I owszem, powstało kilka modyfikacji umożliwiających podmianę znaków na ikony, lub wręcz na rzut izometryczny, czy też wprowadzenie gdzieniegdzie dźwięku, ale nadal próg wejścia potrafił przerosnąć każdego współczesnego gracza. W końcu gry to dzisiaj dzieła audiowizualne, a dzieło Tarna i Zacha to czysty gameplay.
Jednakże po 16 latach od pierwotnej premiery, gra w końcu migruje na platformę Steam, zatem korzystając z okazji Dwarf Fortress doczekało się pełnego unowocześnienia, zarówno wizualnego, jak i dźwiękowego. Sam odkryłem ten tytuł jakieś 3 lata temu i gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że będę z rozkoszą recenzować muzykę z tej gry, założyłbym, że miał wypadek w kopalni…
A jednak właśnie siedzę, zupełnie oczarowany, klepiąc w klawiaturę i chłonąc każdą sekundę twórczości Dabu. Omar Dabbous to montrealski kompozytor i sound designer, którego dotychczasowe projekty to raczej mniej znane na świecie produkcje, jak choćby GNOG, Eden Rising czy Winding Worlds i choć talentu odmówić nie można, to jednak umykał świadomości szerszej publiczności graczy. I szczerze nie wiem, czy Dwarf Fortress to odmieni, bo premiera na Steamie może okazać się wydarzeniem tylko dla zajadłych fanów. Warto wspomnieć, że większość kompozycji powstała przy współpracy z gitarzystą Simonem Swerwerem, znanym społeczności graczy Dwarf Fortress jako kompozytor fanowskiej muzyki do gry.
Muzyka wylądowała na Spotify taktycznie tuż przed premierą gry na nowej platformie, co moim zdaniem było fantastycznym posunięciem. Dużo wcześniej miałem okazję przesłuchać i przekonać się, że jest to jeden z najlepszych elementów nowego wydania kultowego projektu. Co rzadko się zdarza, tym razem wyjątkowo brak mi słów, by opisać wrażenia płynące z muzyki. Łatwiej będzie zacząć od tego, czego brak. Nie znajdziemy tu industrialnego zadęcia i orkiestralnego przepychu. Próżno tu szukać tolkienowskiego (shore’owskiego) patetyzmu tudzież odwołań do krasnoludzkiej siły. Z głośników sączą się za to ballady zdominowane gitarą akustyczną nurzające słuchaczy w nastroju nieodległym od chłodnej nocy spędzanej z przyjaciółmi przy ognisku.
Co rzadko się zdarza, tym razem wyjątkowo brak mi słów, by opisać wrażenia płynące z muzyki.
Nie zabrakło nam też ożywczych momentów jak choćby w Drink & Industry, który fantastycznie porywa nas w głębiny krasnoludzkiej fortecy, gdzie niski lud po szychcie spotyka się w szynku trunkować i biesiadować przy żwawej muzyce lokalnych bardów. Osobiście uważam, że gra zasługuje na jeszcze co najmniej jeden album z taką muzyką oraz innymi eksperymentami Omara. Kompozycje Dabu to niemalże muzyka folkloru krasnoludów zamieszkujących uniwersum braci Adams. Współtworzy, a wręcz samotnie kreuje nowe światło, w którym możemy spojrzeć na wyimaginowane realia. Dotychczas cała miękka tkanka Dwarf Fortress działa się w głowach cierpliwych graczy, którzy wczytywali się w opisy postaci, wydarzeń oraz kronik świata.
Dziś otrzymujemy magiczny soundtrack, który powinien trafić nie tylko na playlisty graczy Dwarf Fortress, ale wszystkich potrzebujących oszczędnej w środkach, ale przepięknej muzyki. To moje największe muzyczne odkrycie i zaskoczenie roku 2022. Niezależnie od tego, czy nie zamierzacie porywać się na tak wymagający tytuł, jak Dwarf Fortress, nie pozwólcie, by muzyka Dabu podzieliła losu gry jako najlepsza muzyka, której nie posłuchacie.