Moje proroctwo sprawdziło się, czasy pierwotne w muzyce nigdy nie brzmiały tak dobrze. Jason Graves popełnił absolutne arcydzieło, muzyka Far Cry Primal sprawdza się nie tylko w kontekście, a jeżeli jesteś fanem kompozycji zbudowanych na rytmie, ta jedna płyta będzie w pętli kręcić się w Twoim odtwarzaczu!
Technicznie, album jest zbalansowany perfekcyjnie, wszystkie rozwiązania technologiczne współgrają z gliną i drewnem.
Jedyna obawa, jaką żywiłem, to możliwa przesada. Mogliśmy dostać materiał okrutnie suchy, brzmiący do bólu rzeczywiście, tak jak muzyka grana z prymitywnych instrumentów. Albo w drugą stronę – pierwotność mogła zatonąć pod masami efektów i cyfrowych uatrakcyjnień. Nic z tego miejsca nie miało. Technicznie, album jest zbalansowany perfekcyjnie, wszystkie rozwiązania technologiczne współgrają z gliną i drewnem, wszelka ingerencja współczesnych efektów w materiał źródłowy sprowadziła się do kreatywnego rozbudowania brzmień, niemniej cały czas słychać w tym pierwiastek prymitywizmu.
W Primal oprócz wątku przetrwania czeka nas spora doza mistycyzmu i szaleństwa, tak dobrze eksponowanych w Far Cry’ach 3 i 4. Stąd też obecność odrealnionych brzmień perkusyjnych oraz podsyconych przesterami zawodzących dęciaków i gardłowych wokali. Wyzwaniem jest nazwać elementy instrumentarium, gdyż większość z niego to muzycznie wykorzystane kamienie, drewno, rurki bambusa i inne rzeczy, które wyobraźnia podpowiedziała Gravesowi.
Właściwie każdy utwór składa się przynajmniej z dwóch z trzech wymienionych elementów. Jak więc kompozytorowi udało się sprawić, że 33 utwory nie są monotonne? Przede wszystkim jest to zasługa bardzo indywidualnego podejścia do przetwarzania perkusjonaliów. Mimo iż ogół dźwiękowy jest bardzo zbliżony w każdym utworze, to jednak niuanse sprawiają, że utwory różnią się między sobą, pozostając jednocześnie tożsame w poetyce pierwotnego i mistycznego monumentalizmu.
Ambienty i drony to trochę inny zwierz. Moje pierwsze skojarzenia to, poza oczywiście muzyką etniczną, doom jazz. Wszelkie partie dęte służą jako budowanie klimatu, z rzadka grając więcej niż trzy nuty po sobie. Głównie dopełniają warstwę rytmiczną, grając bardzo nisko, co w rozgrywce pozostawia całe mnóstwo miejsca na dialogi i dźwięki otoczenia. Doskonale to współgra ze sobą, nie odwraca uwagi od gry, jednak potrafi zaabsorbować.
Moim zdaniem cały soundtrack to zwarta narracja, bez kompozycji lepszych i gorszych, ani też szczególnie wyróżniających się na tle pozostałych.
Nie bez powodu pomijam przytaczanie tytułów utworów. Moim zdaniem cały soundtrack to zwarta narracja, bez kompozycji lepszych i gorszych, ani też szczególnie wyróżniających się na tle pozostałych – i tym razem to zaleta, nie wada. Oczywiście każda kompozycja ma ilustrować inne wydarzenia, jedno z trzech plemion, ale duch krainy Oros jednoczy je, w subtelny sposób unosząc się we wszystkich kawałkach. Najbardziej unikatowo jawią się wokale. Zawodzący kobiecy, który przepuszczony przez różniste filtry tworzy wrażenie niemalże sakralne. Drugi natomiast to dominujący i chrapliwy wokal męski, wprowadzający uczucie zagrożenia płynącego ze strony plemienia Udam.
O tym jak powstawała muzyka do Far Cry Primal.
Jason Graves popełnił mistrzowską ilustrację epoki kamienia łupanego, nie ograniczając się do stworzenia nietypowego instrumentarium, ale również wykorzystując wszystkie umiejętności przetwarzania nagranych dźwięków, by stworzyć brzmienie warte hollywoodzkich podwoi. Dzięki pomysłowości godnej naszych prymitywnych przodków nie tylko przetrwał ciężką próbę umuzycznienia Far Cry Primal, ale również wyszedł z niej zwycięsko, dzierżąc najlepszy soundtrack, jaki do tej historii mógł powstać.