Dziewiąta odsłona serii Final Fantasy przez wielu graczy uważana jest za znakomite pożegnanie się z jednym z najbardziej popularnych cyklów gier z gatunku jRPG, który został zapoczątkowany w 1987 roku. Choć nie była to ostatnia produkcja dla Hironobu Sakaguchiego, wydana jeszcze pod szyldem Squaresoft (obecnie Square Enix), mimo wszystko charyzmatyczny producent miał w zanadrzu kilka asów w rękawie.
Hironobu Sakaguchi, postanowili tym razem powrócić do korzeni serii.
Trzy ostatnie odsłony Final Fantasy przed 2000 rokiem zostały osadzone w niedalekiej przyszłości z elementami magii i miecza. Włodarze ze Squaresoft, w tym główny projektant Hironobu Sakaguchi, postanowili tym razem powrócić do korzeni serii przypominając o systemie Dungeons & Dragons, który idealnie został wpasowany w klimat Final Fantasy IX. W grze wcielamy się w postać młodego złodzieja imieniem Zidane, który po wielu perypetiach związanych z zebraniem odpowiedniej drużyny składającej się z wielu bohaterów oraz księżniczki Garnet, ostatecznie musi stawić czoła złej królowej Brahne z Aleksandrii, która rozpoczęła wojnę domową pomiędzy sąsiadującymi królestwami. Niestety nie jest ona do końca świadoma, że stała się pionkiem w rękach o wiele bardziej niebezpiecznej osoby.
Średniowieczny klimat (A Place to Call Home) Final Fantasy IX, momentami przypominający książki z elementami baśni, stał się inspiracją dla Nobuo Uematsu, który w celu znalezienia weny twórczej do skomponowania ścieżki dźwiękowej liczącej ponad 110 utworów, postanowił wyruszyć do Europy. W początkowym etapie produkcji muzyki, kompozytor od razu zrezygnował z poważnych i ciężkich tematów muzycznych, które mogliśmy usłyszeć w poprzednich odsłonach serii Final Fantasy. Jednym z głównych założeń Uematsu w procesie powstawania soundtracku było napisanie różnorodnych melodii dla głównych bohaterów (Vivi’s Theme) dziewiątej odsłony serii Final Fantasy, ponieważ z tego artysta jest najbardziej rozpoznawalny. Oczywiście nie cały album jest utrzymany w tonie żartobliwych (Quina’s Theme) oraz swawolnych średniowiecznych melodii (Court Jesters). Kompozytor postanowił także sięgnąć do swojej pasji, jaką jest miłość do progresywnego rocka (The Final Battle), który w trakcie słuchania soundtracku wielokrotnie daje o sobie znać, głównie dzięki użytym dźwiękom klawiszy (The Darkness of Eternity), przypominającym nam wykonania Jona Lorda z kapeli Deep Purple.
W początkowym etapie produkcji muzyki, kompozytor od razu zrezygnował z poważnych i ciężkich tematów muzycznych.
Warto również wspomnieć, że momentami ścieżka dźwiękowa do Final Fantasy IX przypomina nam o sprytnie poukrywanych utworach (Volcano theme, Pandemonium theme) z pierwszych odsłon cyklu. Co zatem sprawia, że gracze mimo poprzednich niedoścignionych części Final Fantasy cenią sobie bardzo oprawę audio do dziewiątej odsłony serii? Powiedziałbym, że prawdopodobnie chodzi o mnogość melodyjnych tematów miast (Kingdom of Burmecia, Dark City Treno, Ipsen’s Castle), jakie spotykają na swej drodze bohaterowie gry, ale także melodie poświęcone postaciom (Quina’s Theme), w tym jednej wyjątkowej jaka zapadła nam w pamięci. W tym przypadku mam na myśli księżniczkę Garnet oraz utwór Melodies of Life, który przez cały soundtrack przeplata się w różnych aranżacjach, by ostatecznie na samym końcu albumu usłyszeć piosenkę w pełnej krasie z delikatną wokalizą Emiko Shiratori. Uematsu wielokrotnie w wywiadach mówi o tym, że muzykę do Final Fantasy IX najlepiej wspomina ze wszystkich swoich dzieł, mimo że na swoim koncie posiada tak wiele niezapomnianych melodii.
Wracając jeszcze do tematów poświęconych bohaterom dziewiątej odsłony serii Final Fantasy, warto na nie zwrócić szczególną uwagę, gdyż nie tylko nie straciły na swojej oryginalności, ale z perspektywy czasu brzmią jeszcze lepiej, a powiedziałbym nawet dojrzalej. Dobrym przykładem jest chociażby kawałek Freya’s Theme, oddający nostalgię tytułowej bohaterki do miasta, które kiedyś tętniło życiem. Podobnych przykładów mógłbym przytoczyć o wiele więcej, ale najlepiej by było, gdybyście sami na nowo zagłębili się w ten niepowtarzalny świat muzyki. Na koniec należałoby jeszcze wspomnieć o utworze Ukele le Chocobo, idealnie odświeżającym znany nam wszystkim temat popularnej maskotki serii Final Fantasy.
Ten album kompletnie się nie zestarzał.
Choć muzykę do Final Fantasy IX znam bardzo dobrze, to do celów napisania recenzji soundtracku mimo wszystko postanowiłem jednak odświeżyć sobie pamięć. Ku mojemu zaskoczeniu ten album kompletnie się nie zestarzał, a wręcz przeciwnie – brzmi o wiele lepiej niż niejedna aktualnie wydana płyta z utworami do gier wideo. Nie jestem oczywiście w stanie jednogłośnie powiedzieć, że ścieżka dźwiękowa należy do najlepszych z Final Fantasy, aczkolwiek na pewno najczęściej do niej wracam z nostalgią z wielu względów, które wspomniałem wyżej w recenzji. Ponadto w moim przekonaniu ten soundtrack jest opus magnum w całej dyskografii Nobuo Uematsu, ponieważ posiada wszystko, co kiedyś było najlepsze w serii Final Fantasy.