Ostatnie tygodnie spędziłem na ogrywaniu dwóch świetnych gier jRPG: Fire Emblem Engage oraz Chained Echoes. I choć oba te tytuły mocno różnią się od siebie, mają jedną cechę wspólną: są hołdem złożonym klasykom gatunku jRPG sprzed wielu lat. I każde z nich robi to na swój własny sposób.
Engage to nadal dobrze wyważona i sprawiająca mnóstwo radochy gra taktyczna.
Zacznę od świeżynki, czyli najnowszego Fire Emblem. Mimo dużych zmian w gameplay’u (choć core rozgrywki został praktycznie nienaruszony), liftingu w oprawie wizualnej i, powiedzmy to sobie szczerze, raczej miałkiej fabuły, Engage to nadal dobrze wyważona i sprawiająca mnóstwo radochy gra taktyczna. W zasadzie mogę tak powiedzieć o każdej grze z serii Fire Emblem: niezależnie od tego, w którą część graliście, każdy nowy element i każda wprowadzona zmiana jest zaledwie dodatkiem do sprawdzonej od ponad 30 lat formuły. Engage jest zatem kolejną cegiełką w tej solidnej budowli.
Istnieje jednak jedna cecha, która pozwala Engage wyróżnić się na tle swoich starszych braci. Chodzi mianowicie o to, w jaki sposób nawiązuje do kilkudziesięcioletniej historii Fire Emblem (nie licząc oczywiście najbardziej oczywistego elementu, czyli walki taktycznej). Najbardziej widocznym tego przykładem jest możliwość przywoływania duchów liderów z poprzednich części serii: od Shadow Dragon aż do Three Houses, wliczając w to gry na GBA i NDS.
Drugie, nieco mniej widoczne na pierwszy rzut oka nawiązanie do przeszłości marki można odnaleźć w warstwie dźwiękowej. Miałem początkowo obawy, czy soundtrack do Engage rzeczywiście dostarczy mi jakieś nowe brzmienia, ale ostatecznie zostałem bardzo miło zaskoczony. Jakościowo bowiem soundtrack do Fire Emblem Engage jest potężnym krokiem naprzód w porównaniu z Three Houses. Ba, powiedziałbym nawet, że od strony melodyjnej i instrumentalnej bliżej jej do Xenoblade, co jest akurat ogromnym atutem. Czekam na wydanie albumu, ale wiem, że próżne moje modlitwy…
Wracając do tematu, na soundtracku znaleźć możemy motywy Emblem Trial, które są nowymi aranżacjami znanych utworów z poprzednich odsłon Fire Emblem. Np. Trial of Emblems to Trouble!, Victory is Ours oraz Story 5 Meeting z Shadow Dragon and the Blade of Light; Trial of Radiance – The Devoted and Eternal Bond z Radiant Dawn oraz His Father’s Son z Path of Radiance; Trial of Awakening – Prelude z Awakening. Łącznie mamy na soundtracku kilkanaście utworów, które swoimi dźwiękami dosłownie przeniosą fana Fire Emblem do wczesnych lat serii.
Na drugim biegunie znalazł się Chained Echoes, który jest chodzącą nostalgią. Matthias Linda wprost przyznał, że ogromny wpływ na powstanie gry miały jego ukochane tytuły: Xenogears, Terranigma, Secret of Mana, Suikoden 2, Breath of Fire, The Legend of Dragoon oraz Final Fantasy VI. Inspirację klasykami widać, słychać (o czym za chwilę) i czuć. Jednak to nie jest tak, że tworząc Chained Echoes Linda kopiował gry ze swojej młodości. Zamiast tego starał się odwzorować swoje doświadczenia z grania w nie wiele lat temu i nieco je doprawić. I kurcze, udało mu się.
Podobny zabieg zastosował Eddie Marianukroh w soundtracku do gry. Podobnie jak Linda przyznał, że jest fanem jRPG, a zwłaszcza muzycznej twórczości japońskich kompozytorów. Muzyka do Chained Echoes ma w sobie coś z Motoi Sakuraby i Yasunori Mitsudy ze szczyptą Nobuo Uematsu i Masashi Hamauzu. Jeśli ktoś grał w jRPG z przełomu lat 80. i 90. poczuje się jak w domu.
Obie gry są idealne do tego, aby zrobić sobie nostalgiczną przerwę.
Fire Emblem Engage i Chained Echoes — dwie skrajne różne gry z własnym podejściem do rozgrywki. Jeden tytuł tworzony przez duże studio i ze wsparciem Nintendo, drugi — tworzony przez entuzjastę. To, co je łączy, to fakt, że potrafią mocno uderzyć w nutę nostalgii u fanów jRPG, ubierając znane motywy z klasycznych gier gatunku w nowe szaty. Obie gry są idealne do tego, aby zrobić sobie nostalgiczną przerwę, zanim zanurzy się w nadchodzące nowości.