To opowieść o czasie, energii i masie tańczących razem, a ich taniec zarówno tworzy, jak i niszczy wszystko. Raz poruszają się wolniej, potem przyspieszają szybkimi, małymi krokami. Tempo nadaje jazz, a twarze są czarno-białe, jak twarze widowni filmu noir w kinie w latach 50. Indywidualna historia o miłości jest opowieścią o całym wszechświecie i przypomina, że miłość to uczucie wspólne dla wszystkich istot, niezależnie od wymyślonej hierarchii, wielkości czy statusu. I to uczucie również tworzy i niszczy.

Każde pokolenie potrzebuje opisywać te same rzeczy w swój własny sposób.

Opowieść jest całkiem długa, bo na soundtracku do Genesis Noir jest aż 28 utworów — wszystkie mniej lub bardziej jazzowe, wszystkie stworzone przez niezbyt jazzowy zespół Skillbard, wszystkie niesamowicie dobrze skomponowane i zagrane. Jazz jest tutaj bardzo mądrym wyborem. Każde pokolenie potrzebuje opisywać te same rzeczy w swój własny sposób — nie żyjemy w świecie, w którym żyli ludzie kilkadziesiąt lat temu, on już nie wróci, ale wciąż są rzeczy, które na osi czasu znikają i pojawiają się ponownie. Tak jest w przypadku mody i muzyki, w tym przypadku jazzu.

Skillbard to jedni z tych artystów, którzy udowadniają, że stwierdzenie „jazz jest martwy”, które paradoksalnie pojawia się w dwóch ostatnich filmowych pomnikach jazzu, WhiplashLa La Land, nie jest do końca prawdziwe. W rzeczywistości jazz jest inny niż w czasie swoich afroamerykańskich początków, i inny niż ta wysublimowana nisza dla audiofilów, w jakiej był postrzegany później w pewnym okresie. Teraz, nawiązując do Spotify, 40% słuchaczy jazzu na platformie to osoby poniżej 30 roku życia i ta grupa rośnie nieprzerwanie od 2016 roku. Jazzowy styl jest wplatany w inne gatunki już od dłuższego czasu, jak w rocku (the Doors), popie (David Bowie) czy hip-hopie.

Podobnie Skillbard nie boją się bawić jazzem. Zespół ma spore doświadczenie w tworzeniu różnego rodzaju muzyki do reklam, animacji i gier, ale Genesis Noir jest ich pierwszym projektem opartym głównie na jazzie — mimo to soundtrack brzmi, jakby pisali jazz od lat. W dodatku był on zagrany przez mnóstwo świetnych muzyków, jak kwintet jazzowy, orkiestra smyczkowa, żeński chór, kilkoro wokalistów i solistę grającego na japońskim flecie shakuhachi. Naprawdę imponująca ekipa jak na Genesis Noir, postrzeganym koniec końców jako gra indie.

Jednakże kiedy pierwsze piosenki osadzają już nastrój, Skillbard zabiera nas w podróż po ich rozległych inspiracjach i odniesieniach, które orbitują wokół jazzowego trzonu. Stąd możemy usłyszeć orkiestrowe utwory filmowe połączone z elektroniką (Pioneer Convoy), syntezatory (Tetrachromacy), klimat lat 80. (You Look At Me), operę rockową (Siren Birth) czy styl prawie 8-bitowy (Marsmalade). Są piosenki inspirowane azjatyckim folklorem (Kintsugi, Itsuki No Komoriuta) i takie, które pobrzmiewają Frankiem Sinatrą (Alone). Różnorodność jest naprawdę imponująca, ale album nigdy nie zapomina o swoich korzeniach i wraca do nich regularnie.

Cały ten jazz – o chaosie w interaktywnym medium

Jest kilka specjalnych przypraw wrzuconych do jazzowego garnka, które łączą ciasne sceny noir z przestrzenią wszechświata. Na przykład niespieszny, samotny saksofon tenorowy czy trąbka snujące swoją opowieść są zawieszone w przestrzeni akustycznych instrumentów i delikatnej elektroniki. Wszystko ciągnie się długim pogłosem, stąd wydaje się być jak światło latarni w ciemności ulicy (Primordial Longing). To samo dotyczy solowych wokali (Mélodie Fatale ze świetną skalą wokalu Kitty Whitelaw). Ogólnie rzecz biorąc, efekty dźwiękowe są ważnymi cegiełkami w czasie budowania atmosfery pomieszczeń (publiczność w zadymionym Constant Club) albo przestrzeni (oryginalne nagrania głosów załogi Apollo 11).

Dzieło zespołu Skillbard ma piękny, elegancki, a jednocześnie głównie organiczny wydźwięk, dopasowany zarówno do detektywistycznych filmów noir, jak i historii o początkach naszego świata. Korzysta z jazzu jak z klamry, która spina razem cały album. Wydaje się być szczególnie świetny nocą i mógłby brzmieć bardzo dobrze podczas występów na żywo — to w końcu jazz. Nie będę zaskoczony, jeśli najbliższe miesiące przyniosą Skillbard wiele nominacji i nagród dla muzyki z gier.

Czytaj więcej:

Współpracownik

Maciej Baska

W grach często zdarza mu się stać bezczynnie w jakiejś lokacji tylko dlatego, że słychać w tym miejscu świetną muzykę. Od ponad dekady komponuje, tekstuje, nagrywa i miksuje.