Powierzenie napisania recenzji ścieżki dźwiękowej do Genso Suikoden II prawdopodobnie największemu fanbojowi serii, który „dwójkę” przechodził 25 razy (z nudów, dla zabawy – sami zdecydujcie), może świadczyć o jednym: albo naczelny darzy mnie dużym zaufaniem, albo oszalał. Mając na uwadze to, ile razem przeszliśmy na tym portalu i ile krwi mu napsułem (m.in. niedotrzymywaniem terminów), każdy scenariusz jest możliwy. Jednak niezależnie od powodów, decyzję tę traktuję jako zaszczyt. Nie dość, że znów zajmować się będę jednym z najlepszych jRPG-ów w historii i za razem najważniejszą grą w moim życiu, to jeszcze dodatkowo będę mógł bez owijania w bawełnę napisać, co sądzę o muzyce do niej. Drugiej takiej okazji nie będzie.
W przypadku Suikoden II mogę z czystym sumieniem i bez przesady powiedzieć, że żaden z utworów nie pojawił się na tym soundtracku przez przypadek.
Zadania skomponowana soundtracku do „dwójki” wzięła na swoje barki Miki Higashino, która współtworzyła muzykę do pierwszego Suikodena. Tym razem jednak musiała się obyć już bez takich ludzi jak Hiroshi Tamawari, Mayuko Kageshita, Setsu Taniguchi i Tappi Iwase, z którymi wcześniej współpracowała. Trudno powiedzieć, co było powodem podjęcia takiej decyzji i kto się tego podjął: Higashino czy Konami. Niemniej jednak na tym albumie da się usłyszeć takie melodie, które oddają ducha tego, co wcześniej razem stworzyli dla Suikoden I.
W trakcie pisania recenzji muzyki do gier jRPG staram się podkreślać, czy przy wydawaniu ostatecznej oceny dany soundtrack traktuję jako spójną całość np. ze względu na dominujący w nim gatunek muzyczny i charakter samej gry (patrz: Xenoblade Chronicles X), czy też oddzielam od siebie utwory wplatające się w opowiadaną historię od tych, które mają być jedynie dopełnieniem tła np. w trakcie podróży przez mapę świata (patrz: Final Fantasy XV). W przypadku Suikoden II mogę z czystym sumieniem i bez przesady powiedzieć, że żaden z utworów nie pojawił się na tym soundtracku przez przypadek. Nie mam co do tego cienia wątpliwości, że wszystkie zawarte nań melodie miały niebagatelny wpływ na budowanie atmosfery w grze od samego jej początku. Żadna minuta nie została zmarnowana, nie ma też mowy o zbędnych zapychaczach.
Podział albumu Genso Suikoden II Original Game Soundtrack na dwie w miarę równie części może wydawać się nazbyt ekstrawagancki i niepotrzebny, ale na szczęście ma to swoje wyjaśnienie w fabule samej gry. Także fani nie powinni być zdziwieni takim doborem utworów, a nowym w temacie mogę wyjaśnić tyle – nie zdradzając przy tym fabuły – że pierwszy wolumen albumu stanowi swego rodzaju ciszę przed burzą. W tej części gro utworów stanowią te, które towarzyszą graczowi podczas wizyty w wioskach i miastach. Ich cechą wspólną jest pełen minimalizm zarówno od strony melodyjnej, jak i instrumentalnej. To brzmi jak zarzut, ale w rzeczywistości działa na ich korzyść: nie dość, że słucha się ich z przyjemnością, to jeszcze łatwo i na bardzo długo zapadają w pamięć. Mnie niejednokrotnie zdarzyło się nieświadomie zanucić cokolwiek z Suikoden II w najmniej oczekiwanym miejscu i momencie.
Jednym z lepszych przykładów jest A Peaecful Mountain Village. Tytuł adekwatny do treści – prosta melodia grana na flecie przy lekkim akompaniamencie fortepianu i świergotu ptaków wprowadza gracza w pewien błogostan. Wspaniały utwór, którego przebić może jedynie Amid the Silent dzięki męskiemu wokalowi. Homesickness to kolejna przyjemna, wprowadzająca w nostalgiczny nastrój melodia, gdzie fortepian i flet wychodzą przed szereg, a grane w tle instrumenty smyczkowe wraz z tamburynem pchają utwór do przodu. If You Listen Carefully i Her Sigh łączą podobny styl i wykonanie (instrumenty dęte drewniane i delikatne smyczki wprowadzają w stan melancholii), choć w przypadku tego drugiego utworu melodia brzmi tak, jakby ktoś chciał za jego pomocą opowiedzieć jakąś smutną historię.
Przyjrzyjmy się także tym utworom, które nieco podkręcają tempo i wprowadzają do albumu klimaty inne niż wschodni. Na przykład Children Playing in the Fields. Wyjątkowo skoczna melodia (początek można porównać do stukotu końskich kopyt), rytmiczna, przywodząca na myśl taniec folkowy, która pewnym czasie nieco spowalnia, a perkusję zastępują skrzypce. Innym ciekawym przypadkiem Let’s Climb That Hill. Ci, którzy grali w Suikoden II wiedzą, że z miasta Muse aż wylewa się od przepychu. Toteż owszem, fletowi wygrywającemu główną melodię towarzyszą dźwięki wydobywające się z instrumentów rodem z renesansu, co mogłoby podkreślać szlacheckość mieszczan, gdyby nie to, że wcześniej dane nam jest usłyszeć zamiast nich bongosy i tamburyn. Zatem po części jest w tym ulicznej zabawy, a po części – obraz miasta ludzi z grubymi sakwami. Całość zdecydowanie komponuje się z wizerunkiem Muse. Ah, Beautiful Dancer i Nahala Yam Koong z kolei to przedstawiciele bardziej orientalnych klimatów, gdzie w ruch idą przede wszystkim bębny i kilka dodatkowych instrumentów, a w przypadku tego drugiego utworu także klaśnięcia. Słuchając ich można wyobrazić sobie spacer po bliskowschodnich bazarach. Przestrzegam jednak, że dźwięki wychodzące z tych dodatkowych instrumentów są dość wysokie i dla części z was mogą one być nieco irytujące.
Organy to diabelnie trudny instrument do opanowania, tym większy podziw dla Higashino za jego opanowanie.
Inny rodzaj motywów, na jakie można natrafić podczas słuchania albumu, to te, które towarzyszą graczowi w trakcie scenek istotnych dla fabuły albo tzw. character themes. Do nich zdecydowanie należy zaliczyć Beautiful Morning. Ta skoczna, ciepła i wesoła melodia jak nic pasuje do Nanami, siostry głównego bohatera. Każdy, kto zna Nanami doskonale wie, jaką energiczną jest postacią i że ten utwór doskonale oddaje jej charakter. Podobnie mogę powiedzieć o motywie przewodnim Dandy’ego Richmonda zatytułowanym… Dandy Richmond. Perkusja, bas i saksofon tworzą całkiem fajny jazzowy motyw z nutką tajemniczości.
Jednak do grona moich faworytów zdecydowanie należą The Fugue ‘Praise to be My Master’ oraz poprzedzające go Passacaglia with Chorus, będące na tym wolumenie znakami rozpoznawczymi wampira i władcy nieumarłych, Neclorda. O ile trwająca niecałe pół minuty Passacaglia stanowi zaledwie niewielki pokaz tego, na co stać organy i chór, tak w przypadku The Fugue mamy już do czynienia z prawdziwym koncertem. Organy to diabelnie trudny instrument do opanowania, tym większy podziw dla Higashino za jego opanowanie. Warto samemu posłuchać tego, co za ich pomocą stworzyła, bo to kawał świetnej roboty i rzecz wręcz niemożliwa do opisania słowami.
Na koniec trudno nie wspomnieć o melodiach będących niejako wizytówką drugiego Suikodena. Pierwszym jest Reminiscence – prawdopodobnie najważniejszy i najpiękniejszy motyw na tym albumie. Dźwięki wydobywające się z fortepianu połączone z delikatnymi pociągnięciami za smyczki oraz wokalem Yumiko Takahashi tworzą malutkie dzieło sztuki. Nie będzie dużym spoilerem, jeśli powiem, że motyw ten pojawia się w retrospekcji ukazującej wczesno młodzieńcze lata dwójki najlepszych przyjaciół chwilę po tym, gdy obaj decydują się na samobójczych skok z klifu. Reminiscence sprawia, że ta scena jest najbardziej wzruszającym momentem w grze. Motyw pojawia się w grze także w innych postaciach. W Reminiscence ~ Ensemble Version fortepian został wsparty przez instrumenty smyczkowe, przez co całość brzmi zdecydowanie smutniej od pierwotnej wersji. Days Past z kolei to skrajne przeciwieństwo – gitara akustyczna i flet wprowadzają nieco ciepła i spokoju. Jeden motyw, trzy wersje, ale od siebie polecam przesłuchać całą trójkę.
Powierzenie nagrania motywu przewodniego do Suikoden II orkiestrze znanej na całym świecie, także wśród fanów anime i gier, było najlepszą decyzją, jaką mogła podjąć Higashino.
Podobnie mogę powiedzieć o Moonlit Night. Utwór powstały na bazie Theme of Moonlit Night z pierwszego Suikodena i oparty przede wszystkim na instrumentach smyczkowych, które wprowadzają kojący nastrój porównywalny do stanu po wysłuchaniu kołysanki (a fakt, że motyw ów pojawia się w scenie, w trakcie której Nanami usypia małą Pilikę, wiele wyjaśnia). A teraz przyszła pora na prawdziwą wisienkę na torcie – Opening w wykonaniu Warszawskiej Orkiestry Filharmonii pod batutą Jerzego Swobody. Powierzenie nagrania motywu przewodniego do Suikoden II orkiestrze znanej na całym świecie, także wśród fanów anime i gier, było najlepszą decyzją, jaką mogła podjąć Higashino. Utwór składa się z czterech części. Pierwsza za pomocą smyczków, chóru i wyraźnego wokalu Takahashi dokonuje delikatnego wprowadzenia, które z czasem przybiera na sile.
Punktem kulminacyjnym jest gwałtowne wejście do części drugiej, w której orkiestra już przy użyciu całej gamy instrumentów stara się zobrazować dramat wojny, z jakim graczowi przyjdzie się zmierzyć. Trzecia część to chwila oddechu dla słuchacza, choć daleko temu do sielanki – wokal oraz instrumenty smyczkowe wprowadzają bardziej melancholijny nastrój, jakby chciano dać odbiorcy do zrozumienia, że batalię, którą prowadził jeszcze kilka sekund temu, przegrał z kretesem. Na szczęście z pomocą przychodzi część czwarta, wprowadzająca do utworu pewną dozę nadziei i bohaterstwa z nutką militarnych motywów. Na samym końcu utwór uderza nas piękną kulminacją jak na prawdziwą orkiestrę przystało. Mój absolutny numer jeden w rankingu motywów przewodnich w grach jRPG, tuż przed Wild Arms i Final Fantasy VI.
Genso Suikoden II Original Game Soundtrack Vol. 1 polecam przede wszystkim nowym w temacie, którzy chcą sobie wyrobić zdanie przed podjęciem kolejnego kroku.
Niniejszą recenzję radzę potraktować jako „the best of the best of”, bowiem na tym wolumenie jest jeszcze wiele utworów (bądźmy szczerzy – wszystkie!), o których nie napisałem, a które również warto przesłuchać, jak np. mający w sobie coś z mistycyzmu i bardzo emocjonalny Their Star; łączący w sobie wiele różnych stylów motyw bitewny The Will (polecam również jego wariację w trakcie walki z bossem w A Worthy Foe Appears); przyjemny Adventurous Journey towarzyszący w trakcie podróży; nie mówiąc już o kawałkach „militarystycznych” typu March of the King i wymowne w nazwie War oraz Tactics. Bo tak jak napisałem na wstępie, żadne z nich nie pojawiło się na tym albumie przez przypadek, a już z całą pewnością nie można powiedzieć, żeby po wysłuchaniu całości mówić o poczuciu straconego czasu.
Genso Suikoden II Original Game Soundtrack Vol. 1 polecam przede wszystkim nowym w temacie, którzy chcą sobie wyrobić zdanie przed podjęciem kolejnego kroku. Fani słuchają tego wyłącznie na własną odpowiedzialność, ponieważ bardzo łatwo jest odpłynąć na fali nostalgii. A jeszcze drugie tyle przed nami. Do zobaczenia w Vol. 2!