Czytając recenzję Genso Suikoden II Original Game Soundtrack Vol. 1, niektórzy z Was mogliby uznać, że o muzyce do Suikoden II powiedziałem już wszystko, zatem pisanie po raz drugi w zasadzie o tym samym jest stratą czasu – zarówno mojego, jak i Waszego. Nic bardziej mylnego! Bo choć Volume 2 nie jest aż tak opasły jak część pierwsza, to jednak dostarcza kolejny zestaw unikatowych utworów, z pomocą których kontynuuje budowę atmosfery w grze do samego końca.
Bo choć Volume 2 nie jest aż tak opasły jak część pierwsza, to jednak dostarcza kolejny zestaw unikatowych utworów.
Tak jak wspomniałem w poprzedniej recenzji, cały album został podzielony na dwie części. Podczas gdy w pierwszej gro utworów towarzyszyło graczowi podczas zwiedzania miast i wiosek, a ich znakiem rozpoznawczym był swego rodzaju minimalizm, w drugiej mamy już do czynienia z kompletnym przeciwieństwem – tutaj nacisk został postawiony na motywy przygrywane podczas wydarzeń istotnych dla fabuły, przez co muzyka również nieco na tym zyskała. A uwierzcie mi, że rzeczy się dzieją.
A Prayer To My Mother na ten przykład towarzyszy graczowi w scenie, w której Jowy po powrocie do swojego rodzinnego domu pragnie zobaczyć się ze swoją matką. Motyw będący delikatnym nawiązaniem do Reminiscence jak ulał pasuje do tego wzruszającego obrazka. Zwróćcie uwagę, jakie instrumenty dołączają wraz z upływem czasu. Zważając na okoliczność i nastrój panujący w tej scenie, wybór i ich umiejscowienie w czasie trwania motywu nie jest przypadkowy. A Man Named Gordeau z kolei posiada bardzo mocne, jednocześnie stonowane brzmienie, co ma podkreślać potęgę władzy i dwulicowość głównodowodzącego Matilda Knights, do którego bohaterowie bezskutecznie zwracają się o pomoc. Chcąc zobrazować niniejszy utwór, najłatwiej jest wyobrazić sobie ponurą salę tronową, w której siedzi potężny jegomość o złowrogich rysach twarzy. Przybyszowi towarzyszy ciągłe uczucie niepewności i zagrożenia – jakby wiedział, że ów jegomość na tronie jest w stanie w każdej chwili wydać rozkaz zabicia go. Do tego wystarczy mu jeden ruch ręki. Również motyw grany podczas konfrontacji z Gorudo, Iron Fist of Anger, brzmi tak, jakby od tej walki miały zależeć losy nie tyle fabuły gry, co całego świata. W tym momencie muszę przyznać, że jak na postać drugoplanową Gorudo dostał całkiem przyjemną parę utworów.
W Ceremony z kolei jest coś zagadkowego. Oto mamy utwór w całości zagrany na organach, bynajmniej nie w sposób dynamiczny i złowieszczy, jak to było w przypadku The Fugue ”Praise be to My Master”. Te spokojne dźwięki mają podkreślić wyjątkowość uroczystej ceremonii zaślubin Jowy’ego Atreidesa i Jillii Blight. Jednak z drugiej strony trudno mi wyzbyć się wrażenia, że za sprawą muzyki temu pięknemu obrazkowi towarzyszy pewien fałsz – jakby za murami ociekającego przepychem i dobrobytem zamku krył się spisek polegający na wbiciu komuś noża w plecy. Oglądałem tę scenę niejednokrotnie i to nieprzyjemne uczucie towarzyszyło mi za każdym razem. Choć może nie aż tak bardzo jak wtedy, gdy słuchałem niepokojącego Sacrificial Feast z rykiem bestii w tle.
Jednak prawdziwe wisienki tej części albumu pojawiają się w momencie najważniejszych potyczek w całej grze. Pierwszą jest The Chase, czyli bardziej podkręcona i okraszona całym wachlarzem instrumentów wersja Suspicion. Stanowi ono idealne połączenie gniewu przepływającego przez dwie strony konfliktu: głównego antagonistę Lucę Blighta oraz ogarniętego rządzą zemsty gracza, z frustracją wynikającą z niemożności wykonania swojego ruchu (podczas starcia Luca potrafi w pojedynkę wyprowadzić całą serię ciosów doprowadzając tym samym do śmierci całej drużyny!). Gwarantuję Wam, że lepszego motywu do tak epickiej walki nie znajdziecie nigdzie indziej. Druga melodia, czyli Gothic Neclord, to nie tylko jeden z lepszych przykładów na to, w jaki sposób można wykorzystać organy, łącząc tradycję z nowoczesnością, ale też bodaj najbardziej rozpoznawalny motyw w całej serii. Życia nie wystarczy, abym mógł opowiedzieć, ile razy wysłuchałem tego utworu, a także przeróbek, remiksów i czego tylko dusza zabraknie. Ale to też dobrze pokazuje, jaką siłę ma w sobie melodia towarzysząca podczas starcia z Neclordem – nie dość, że dobrze się tego słucha, to jeszcze inni chcą, aby ten utwór żył jak najdłużej.
Słuchacza czeka jeszcze spacer po nowych miejscówkach, a te również dorobiły się swoich unikatowych motywów.
Tego typu smaczków znajduje się na tej części albumu jeszcze trochę, jak np. motyw walki z bossem ostatecznym Silver Wolf, ponad dwunastominutowy We Will Always będący wydłużoną i bardziej rozbudowaną wersją Heart-Softening BGM3, zarazem podsumowujący całą przygodę (polecam także przesłuchać pozostałe dwie Heart-Softening BGM, które można uznać za coś w rodzaju motywów przewodnich trójki bohaterów z gry: Riou, Jowy i Nanami), czy Even Farther towarzyszący podczas dalszej eksploracji świata. Ale na tym nie koniec, bowiem słuchacza czeka jeszcze spacer po nowych miejscówkach, a te również dorobiły się swoich unikatowych motywów.
Bo tak jak powiedziałem w poprzedniej recenzji, próżno na całym albumie szukać identycznie brzmiących utworów. Carried on Rippling Waves swoimi powolnym, wręcz leniwym tempem podkreśla nadrzeczno-sielankowy charakter Lakewest, a grające w tle instrumenty strunowe oraz flet, który dołącza po chwili od rozpoczęcia utworu, nadają temu miejscu dodatkowy urok. To samo mogę powiedzieć o Distant Skies, choć w tym przypadku użyty został jedynie flet. I brzmi to niesamowicie.
Kompletnym przeciwieństwem jest Every Day is a Carnival – już po tytule widać, że do czynienia mamy z szybkim i skocznym kawałkiem, choć na pierwszy rzut oka Two River City niespecjalnie wydaje się być rozrywkowym miastem. I pod żadnym pozorem nie należy mylić tego kawałka z orientalnymi Ah, Beautiful Dancer czy Nahala Yam Koong, ponieważ reprezentuje zdecydowanie bardziej zachodni styl.
Jeśli szukacie typowo wschodnich klimatów, np. z czasów feudalnej Japonii, od siebie mogę polecić Secret Village of the Ninja. Już tytuł mówi sam przez się, z czym słuchający będzie mieć do czynienia. Zalecam również zwrócić szczególną uwagę na spoiwo między Two River City a Kobold Village (tu kłania się wesołe, żeby nie powiedzieć nieco komiczne We Are Number Wuff!), jakim jest wioska skrzydlatych ludzi. W tym miejscu przygrywa mający coś w sobie z pieśni ludowych z czasów późnego średniowiecza 2 Rivers. Motyw wydaje się być niepozorny, ale bardzo łatwo wpada w ucho.
W tym momencie muszę wspomnieć, że zarówno 2 Rivers, jak i Reminiscence ~ Ensemble Version oraz… motyw przewodni pierwszego Suikodena występują na tym albumie w innych wersjach, gdzie wzbogacone o dodatkowe instrumenty i kobiecy wokal. Według zachowanej kolejności chodzi o Due Fiumi, La mia tristezza oraz Orizzonte. To taka niespodzianka od twórców dla tych, którym uda się zrekrutować muzyczne trio z wokalistką Annallee na czele. Polecam przesłuchać obie wersje, ale tu zdecydowanie nie ma co porównywać. A propos Suikoden I, warty odnotowania jest utwór The Even More Glorious, Beautiful Golden City, czyli zdecydowanie lepsze w brzmieniu oraz w pełni z instrumentalizowane Beautiful Golden City.
Występują na tym albumie w innych wersjach, gdzie wzbogacone o dodatkowe instrumenty i kobiecy wokal.
Muszę przyznać, że da się zauważyć znaczącą różnicę między Vol. 1 a 2. Ostatnim razem radziłem, żeby poprzednią recenzję traktować jako „the best of the best of”, czyli subiektywną selekcję najlepszych z najlepszych, ponieważ w pierwszym wolumenie jest wiele utworów, o których nie wspomniałem, a które warto znać. W przypadku Vol. 2 takiego problemu nie mam, ponieważ w powyższym tekście udało mi się wymienić niemal wszystkie utwory i nie mam już za wiele do polecenia, może jeszcze poza A Song in Praise of Peace, które w pewien sposób symbolizuje przygotowania do ostatecznej konfrontacji, i snobistycznym Prideful Sarabande. Głównie dlatego, że Vol. 2, objętościowo różni się od poprzednika, zwłaszcza jeśli wyrzucić z niego wszystkie melodie towarzyszące podczas minigier w zamku.
Idę o zakład, że gdyby tak zrobić, to reszta utworów spokojnie zmieściłaby się na jednej płycie i nie trzeba by dzielić albumu na dwie części. Niemniej jednak wciąż uważam, że Genso Suikoden II Original Game Soundtrack Vol. 2 solidnie domyka przygodę, dostarczając kolejną dawkę kluczowych i znanych motywów w całej serii, a także daje powód do nabycia albumu w całości do swojej kolekcji.