Obwieszczenie dwa lata temu informacji o powrocie Kratosa, dla wielu fanów marki God of War było niczym powrót starego przyjaciela po długiej nieobecności. Tym razem bóg wojny zapuścił brodę oraz spłodził syna, a po skasowaniu całego olimpu greckich bogów, postanowił wziąć na cel skandynawskie bóstwa, które najwidoczniej planuje zlikwidować za pomocą swojego magicznego topora.
Reakcje fanów na nowe przygody Kratosa były różne, szczególnie kiedy myślimy o pokazaniu relacji pomiędzy Kratosem i jego synem Atreusem, których przygody zostały okraszone zaskakującą dobrą muzyką autorstwa Beara McCreary’ego. W porównaniu do poprzednich odsłon God of War, może nie otrzymaliśmy chwytliwych monumentalnych tematów, jednak słyszymy utwory celnie ilustrujące perypetie obu bohaterów gry oraz ich przygody, które razem z nimi przeżywamy.
W porównaniu do poprzednich odsłon God of War, może nie otrzymaliśmy chwytliwych monumentalnych tematów.
Oprócz pewnych radykalnych zmian w procesie powstawania ścieżki dźwiękowej do God of War, kompozytor starał się o to, by zachować ducha Sparty (Peaks Pass) z poprzednich odsłon przygód Kratosa, gdzie jest to szczególnie wyczuwalne w instrumentarium dętym blaszanym. Choć rozgrywka głównie skupia się teraz na eksploracji otaczającego nas krajobrazu i przeżywania ważnych dla fabuły momentów (Memories of Mother), to tylko w niewielkim stopniu przeważa ona nad bitwami, jakie dane nam będzie stoczyć (The Dragon) w trakcie naszej długiej wędrówki.
Wokal Eivør nadał muzyce pewnego rodzaju mistycyzmu znanego w kulturze skandynawskiej.
McCreary otrzymał niepowtarzalną okazję, by emocje (Ashes) głównych bohaterów z God of War wyeksponować za pomocą dźwięków, ponieważ po raz pierwszy w serii szczególną rolę w procesie powstawania muzyki odegrała linia fabularna gry. Kompozytor skorzystał z danej mu okazji i nie skomponował łzawych tematów, ale utwory w sposób naturalny pokazujące emocje, które wewnętrznie szargają Kratosa niegdyś impulsywnego, a teraz zmęczonego życiem wojownika.
Ogromnym atutem ścieżki dźwiękowej z God of War jest udział etnicznej piosenkarki Eivør Pálsdóttir, która swoją nieokiełznaną barwą głosu okrasiła utwory zarówno bitewne, jak i te ilustrujące ważne dla gry wątki fabularne. Jestem pewien, że produkcja wiele by straciła, gdyby jej zabrakło. Wokal Eivør nadał muzyce pewnego rodzaju mistycyzmu znanego w kulturze skandynawskiej. Jeśli chodzi o tematy ze starć z wrogami, muzyka nie jest schematyczna, w tym wypadku dostajemy przemyślane kompozycje bogate w przeróżne instrumentarium: od znanej nam bardzo dobrze z dzikiego gonu lirę korbową, aż po chór śpiewający w mitologicznym języku Skandynawów (Lullaby of the Giants). W ten oto sposób różnorodność muzyczna wprost idealnie współgra z obrazem, a co więcej sam album miło słucha się poza samą grą.
Jeśli chodzi o tematy ze starć z wrogami, muzyka nie jest schematyczna, w tym wypadku dostajemy przemyślane kompozycje.
Muszę przyznać, że moje wrażenia po pierwszym odsłuchaniu soundtracku z nowego God of War były mieszane i nie wynikało to z nostalgii do poprzednich albumów z serii, a raczej z pewnego rodzaju niezrozumienia kierunku obranego przez kompozytora. Zmieniłem jednak zdanie od momentu, kiedy sprawdziłem, jak muzyka wypada w samej grze. W końcu zrozumiałem, co chciał nam powiedzieć Bear McCreary, pisząc utwory do kolejnych przygód Kratosa.
Wówczas niespodziewanie ku mojemu zaskoczeniu ścieżka dźwiękowa odsłuchiwana poza obrazem nabrała nowych kształtów, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Dlatego ten album jest kolejnym dobrym przykładem, że aby dobrze poznać wartość muzyki, należy koniecznie sprawdzić, jak współgra on z obrazem i co ma nam do przekazania.