Jestem niesamowicie pechowym podróżnym. Nie mam tutaj na myśli jazdy środkami transportu (te szczęśliwie dla mnie nie miały do tej pory większych opóźnień ani awarii). Mówię o takim mistycznym, wręcz diabelskim hype trainie. Co jakiś czas ulegam przedpremierowym pokusom i wsiąkam w dany tytuł, zanim ten nawet opuści fazę koncepcyjną.
Niestety dla mnie, bardzo często hype train lubi się wykoleić… Dość mocno i brutalnie wykoleić. Świetnym tego przykładem jest Anthem od studia BioWare. Tytuł ten przedpremierowo jawił się jako spełnienie moich marzeń o grze akcji, a czym okazał się w rzeczywistości, możecie się domyślić. Nieco lepiej, ale w dalszym ciągu słabo poradziły sobie najnowsze Pokemony.
Cały proces tworzenia muzyki to idealny przykład kompromisu pomiędzy autorską twórczością a zachowaniem klimatu ścieżek dźwiękowych znanych z serii filmów.
Dlatego też broniłem się, jak mogłem. Zapierałem się rękami i nogami, by nie wsiąść na peronie 9 i ¾ do tego hype trainu, który zawieźć miał mnie do Hogwartu. I wiecie co? Takich kolei bym sobie życzył. Rozsiądźcie się wygodnie, weźcie czekoladową żabę czy inne fasolki wszystkich smaków – zapraszam na recenzję muzyki do gry Hogwarts Legacy.
Ci, którzy czytają moje recenzje, wiedzą, że pierwszy panel poświęcam zawsze na przybliżenie samego tytułu. I tym razem nie będzie zaskoczenia, ponieważ wierzę, że są na tym świecie osoby, które nie znają uniwersum Harry`ego Pottera. Hogwarts Legacy oczywiście osadzona jest w tymże uniwersum, jednak jej akcja dzieje się w innych czasach niż te opisywane w serii książek. Wcielamy się w młodego czarodzieja, przyjętego od razu na piąty rok do szkoły w wyniku niespodziewanego zrządzenia losu.
Okazuje się, że posiadamy niezwykłe umiejętności operowania starożytnym rodzajem magii, który jest nie na rękę naszemu antagoniście, skutkiem czego zostajemy uwikłani w niesamowicie grubą intrygę. Jednak intryga intrygą, ale musimy nauczyć się czarować! Chodzimy na lekcje, zwiedzamy niesamowicie dobrze odwzorowany zamek Hogwart, latamy na miotłach, pojedynkujemy się z innymi uczniami… No, jest co robić w tym Hogwarcie! Grę stworzyło studio Avalanche Software, znane między innymi z tytułów na licencjach Disneya. Jest to ich pierwsze tak poważne dzieło i niewątpliwie wyszło im znakomicie.
Świetnie dopasowane SFX-y do animacji oraz to, jak soczyście brzmią – klasa!
Sound design jest czarujący. Zaklęcia brzmią mięsiście, niezwykle magicznie. Wszystkie sparkle, shimmy, świsty magii są mocno sugestywne, klarowne i dobrze osadzone w realiach gry. Cały świat przedstawiony, który działa przecież na nieco innych prawach niż nasz, udźwiękowiony jest barwnie i przekonująco. Bardzo zapadł mi w pamięć dźwięk maszyny do odszyfrowywania tajemniczych przedmiotów. Świetnie dopasowane SFX-y do animacji oraz to, jak soczyście brzmią – klasa! Voice acting jest bardzo przyjemny. Niezwykle dobrze słucha się uprzejmych i sprytnie napisanych linii dialogowych, podanych z angielską manierą w głosie głównego bohatera. Postacie niehumanoidalne brzmią równie dobrze i odpowiednio do swojej rasy.
Magia wylewa się z każdej sekundy tego soundtracku.
Muzykę do gry skomponowali Peter Murray, J. Scott Rakozy oraz Chuck E. Myers. To dosyć świeże nazwiska w branży, chociaż Myersa możemy znać za sprawą soundtracków do gier z serii Twisted Metal. Cały proces tworzenia muzyki to idealny przykład kompromisu pomiędzy autorską twórczością a zachowaniem klimatu ścieżek dźwiękowych znanych z serii filmów. Wiadomo, że temat Hedwigi czy inne utwory z Harry`ego Pottera stały się już kultowe. Sam ich flow kompozycyjny jest na tyle charakterystyczny, iż twórcy przyznali w jednym z „making of”, jakoby musieli pożenić swój własny proces twórczy z charakterystycznym polotem muzyki filmowej serii. Czy się udało?
Na brodę Merlina! Oczywiście, że tak! Nieśmiało jestem w stanie wysnuć stwierdzenie, że jest to mój faworyt na OST roku. Nigdy w muzyce z gier nie słyszałem tyle filmowości, tak dużej dynamiki oraz twistów w utworach. Oczywiście można wyprowadzić kontrę, że na przykład azjatyckie komponowanie jest równie szalone i zwiewne co soundtrack do Hogwarts Legacy.
Owszem, to prawda, ale żaden ze znanych mi dalekowschodnich OST z gier nie zawiera takiej różnorodności, takiej feerii plot twistów muzycznych, znamiennych przecież dla muzyki filmowej. Otwierający album utwór Overture to the Unwritten jest tego idealnym przykładem. Magia wylewa się z każdej sekundy tego soundtracku. Charakterystyczne dzwonkowate akcenty, wyjazdy po skali na fletach czy harfach – John Williams mógłby przybić sobie z panami kompozytorami piątkę.
A skoro jestem już przy tym sławnym twórcy, to dodam, że bardzo częstym zabiegiem stosowanym przez muzyków w Hogwarts Legacy są ultradynamiczne partie instrumentów dętych blaszanych. Niesamowitą robotę wykonują tutaj szczególnie szybko grające partie staccato trąbek, a jest to przecież zabieg słyszany niezwykle często w dziełach Williamsa.
Jako gracz i wieloletni fan Harry`ego Pottera nie mogę przejść obojętnie obok chyba najbardziej immersyjnego fragmentu gry, jakim jest nauka latania na miotle. Daję sobie obie ręce uciąć, że nie byłoby to tak magiczne, gdyby nie grający w tle utwór Everybody Grab a Broom. Muzyka niemal co krok zmienia metrum, tempo, no w zasadzie wszystko, co tylko może, idealnie wpasowując się w mijane przez nas okolice zamczyska Hogwart.
W całej ścieżce dźwiękowej nie brakuje także skojarzeń z lokalnym terroir, w którym rozgrywa się akcja. Dowodzi tego przepiękny, utrzymany w folkowo-celtyckiej stylistyce utwór Grasslands Vivarium. Początek z solówkami na fletach przypomina mi kompozycję Marka Knopflera do filmu Cal, a konkretniej utwór Meeting Under The Trees – początkowe partie fletów są bliźniaczo podobne i budują tę charakterystyczną, sielską atmosferę. Muzyka w odpowiednich fragmentach jest iście tajemnicza, by za moment zmienić się w klimat rodem z horrorów. Wszystko to dzieje się niezwykle dynamicznie i bardzo nieszablonowo.
Mój faworyt do OST roku!
W mojej skromnej karierze kompozytora muzyki do gier miałem styczność z wieloma przepięknymi ścieżkami dźwiękowymi, z których czerpałem inspiracje. Zawsze jednak muzyka ta jako medium była dla mnie czymś blokowym – tworem mającym jak klocki Lego układać się jeden po drugim i oferować różnorodną treść w powtarzalnej formie.
Tym razem jednak mój światopogląd został wywrócony do góry nogami. Wiele słyszałem o dynamicznej, praktycznie proceduralnie generowanej muzyce, chociażby do Baldur’s Gate 3, jednak nie sądziłem, że ktoś może pójść w zupełnie inną stronę – w stronę muzyki filmowej. Życzmy sobie więcej gier pokroju Hogwarts Legacy. Życzmy sobie więcej tak dobrych albumów jak dzieło skomponowane przez Petera Murraya, J. Scotta Rakozy oraz Chucka E. Myersa.
Kto by pomyślał, że na sam koniec żywota konsoli Nintendo Switch dostaniemy jeszcze jedno Super Mario Party. Ostatnia odsłona, czyli Mario Party Superstars, naprawiła błędy swojej poprzedniczki, a przy okazji wniosła powiew świeżości do skostniałej więcej
Twierdza zwana Nintendo od wielu lat nie pozwala bez oficjalnej zgody dzielić się swoim dobrem kulturowym. Wybrzmiało to szczególnie dwa lata temu, kiedy firma urządziła swego rodzaju polowanie na czarownice – zaczęła ścigać i blokować kanały więcej
Koncert Final Symphony II poświęcony marce Final Fantasy miał mieć miejsce 21 września we Wrocławiu. Niestety w związku z sytuacją powodziową musiał zostać przeniesiony na późniejszy termin. Będziemy świętować kolejny rozdział w licencjonowanej przez Square Enix, więcej
Znów zapraszam Was do najlepszej gry, w którą nigdy nie zagracie (tak utarło się mówić o Dwarf Fortress). Rok temu, gdy Dwarf Fortress trafiła w końcu na Steama, zachwycałem się muzyką Dabu i Simona Swervera, wyrażając nadzieję, iż kiedyś otrzymamy więcej