UbiSoft niedawno zaoferował szerszej publice współpracę nad soundtrackiem do swojej nowej gry, kolejnej iteracji serii Watchdogs o podtytule Legion. Idea wydawała się światła. Przez platformę HitRecord, która pozwala na kolektywną pracę nad muzyką wielu osobom, zainteresowani muzycy i kompozytorzy mogli brać udział w produkcji soundtracku wedle wskazanych wytycznych. W taki sposób ma powstać 10 utworów, które usłyszymy w radiu w świecie gry.

Warunki pracy zakładają, że każda osoba biorąca udział w pracy nad piosenką otrzyma ułamek z 2000 dolarów, w zależności od ilości włożonej pracy. Jeżeli utwór nie zostanie wykorzystany, HitRecord za niego nie zapłaci, pozostawiając twórców bez wynagrodzenia bez względu na to, czy stworzyli cały utwór czy partię na instrument. Czy taki układ jest uczciwy?

Polityka wytwórni w kontekście gry i jej fanów zostawia wiele do życzenia, budząc niesmak.

Osoby związanez tworzeniem muzyki nie potrzebowały dużo czasu, żeby wypowiedzieć się na ten temat i rozpocząć debatę nt. outsourcingu i wyzysku. Kwestia jest o tyle problematyczna, że system nie zapewnia każdemu godziwej zapłaty za własną pracę i ze strony firmy tak potężnej jak Ubisoft, wykorzystanie publiki w rzeczy samej może przypominać formę eksploatacji bazy fanów i młodych twórców poszukujących słuchaczy, którzy pracują za psie pieniądze.

Wkrótce po rozpoczęciu dyskusji Ubisoft podzielił się oficjalnym stanowiskiem i powiedział, że owe 10 utworów to jedynie ułamek i we własnym zakresie pracuje nad 140 piosenkami. Na oskarżenia o wyzysk koncern odpowiedział argumentem o możliwości zaprezentowania światu swojej muzyki przez początkujących twórców. Chciałoby się też wierzyć, że idea nie wygląda też źle ze względu na samą strukturę Legion, w której protagonistą jest kolektywnie całe społeczeństwo stawiające czoła cybernetycznej opresji.

UbiSoft być może nie do końca przemyślał współpracę z HitRecord, bo polityka wytwórni w kontekście gry i jej fanów zostawia wiele do życzenia, budząc niesmak. Dziwią mnie jednak zarzuty o eksploatację, bo w gruncie rzeczy nikt nie jest zmuszany do pracy i Legion mogłoby powstać bez tych 10 utworów. Wszystko wydaje się być po prostu nieudanym chwytem marketingowym, w którym dwaj giganci oferują początkującym twórcom szansę — piękne, w jakiś sposób spójne z produktem, ale ostatecznie ułudne. Niskie prawdopodobieństwo bycia zauważonym, niska płaca i dużo pracy jako sposób na karierę być może komuś się opłacą (oby tak było!), ale ogólnie rzecz ujmując, rozdmuchanie pustych obietnic celem pozyskania PR-owych punktów w kampanii reklamowej multimilionowej gry jest kiepskim zagraniem.

Współpracownik

Jan Szafraniec

Pasjonuje go wszystko co szumiące, minimalne i industrialowe. Większość czasu spędza na pisaniu i pływaniu w ambiencie. Muzykę do gier wiernie wyznaje od dekady i nie zamierza przestać.