W swojej recenzji muzyki do The Legend of Zelda: Breath of the Wild zawarłem taką myśl: to, co najbardziej charakteryzuje cały soundtrack to minimalizm w najczystszej postaci. Autorzy soundtracku doszli bowiem do wniosku, że lepsze od dźwięków pochodzących z całej gamy instrumentów będzie wykorzystanie ich jak najmniejszej liczby i postawienie dużego nacisku na dźwięki natury.

Całkowicie zmieniono filozofię tworzenia muzyki do gier.

Raczej to nie powinno dziwić. Już sam początek gry sugerował, czego gracze mogą się spodziewać. I tak zamiast ciągłego bombardowania naszych uszy samą muzyką, otrzymaliśmy potężną bazę utworów, na które składają się mnóstwo „cichych” dźwięków, naśladujące np. powiew wiatru, szelest liści czy spadające krople deszczu.

Widać jak na dłoni, że Nintendo nie tylko gameplay i game design z klasycznej serii The Legend of Zelda zostały postawione na głowie. Całkowicie zmieniono filozofię tworzenia muzyki do gier ze swojej sztandarowej serii, wykorzystując do tego dźwięki otoczenia, co tylko wyszło jej na dobre.

The Legend of Zelda: Breath of the Wild – chodzi tu o samo przeżywanie przygody

Moim zdaniem sound design w Breath of the Wild to jest coś, co trudno opisać słowami na papierze. Najlepiej byłoby to pokazać. I chyba najlepszą robotę w tym zakresie wykonał youtuber Scruffy, który pokazał, jak bardzo istotną rolę odgrywają liczne „niewidzialne” elementy wykorzystane w sound designie produkcji Nintendo.

Czytaj więcej:

Zastępca Redaktora Naczelnego

Paweł Dembowski

Gra w gry odkąd pamięta, pisze o nich również kawał czasu. Uzależnienie jak nic. Jednak nie może powiedzieć, żeby kiedykolwiek czegokolwiek żałował. Poza tym dziennikarz z pasji i powołania.