Dramy o soundtrack Dooma Eternal ciąg dalszy. Tym razem sprawę naświetla ze swojej strony Marty Stratton. Producent wykonawczy w liście otwartym do fanów postanowił rzucić nowe światło na sytuację pomiędzy Mickiem Gordonem a id Software/Bethesdą.
Tym razem sprawę naświetla ze swojej strony Marty Stratton.
Przypominam, że po prapremierze soundtracku, udostępnionym dla posiadaczy edycji kolekcjonerskiej, wyszło na jaw, że tylko 12 z 59 kompozycji zostało sfinalizowanych przez Gordona, natomiast resztę zmiksował lead audio designer, Chad Mossholder. Ponieważ spadły na niego gromy ze strony fanów, Marty Stratton poczuł się w obowiązku, by opowiedzieć szerzej całą historię ze swojej perspektywy.
Według jego historii, Doom Eternal Collector’s Edition został zapowiedziany na zeszłorocznym E3 wraz z soundtrackiem. Miało to miejsce przed podpisaniem kontraktu z Mickiem, jednakże w styczniu kompozytor miał potwierdzić, że wyrobi się z OST-em na marcową premierę. Kontrakt, podobnie jak w 2016 roku, opiewał na minimum 12 tracków i dawał Australijczykowi pełną wolność twórczą.
24 lutego Mick miał poinformować, że pracy jest więcej niż się spodziewał i poprosił o dodatkowy miesiąc, jednocześnie zarzekając się, że dostarczy około 30 kompozycji o sumarycznej długości ponad dwóch godzin. id Software miało wyrazić zgodę i dać mu 6 tygodni, ponieważ firmie zależało na uzyskaniu jakości spełniających wysokie standardy Micka.
W kwietniu, gdy wątpliwości zaczęły się kumulować, Marty Stratton poprosił Chada Mossholdera o przygotowanie własnych miksów kompozycji Micka jako plan awaryjny, gdyby Mick Gordon miał się nie wyrobić i w tym terminie. Aby to zrobić, Chad musiał korzystać z plików z gry, posklejać je w utwory oraz zaaranżować w soundtrack. I tutaj pojawia się rozbieżność jakości dynamiki, od której zaczęła się cała awantura.
Chad zepsuł muzykę Micka.
Według id Software to nie Chad zepsuł muzykę Micka, ba, nawet jej nie tknął postprocessingiem. Jedyne co zrobił, to wykorzystał pliki, które zostały tak mocno skompresowane przez kompozytora. Wynika to z oczywistego faktu, że muzyka musiała się przebijać w miksie gry, a pośród kanonady umierających demonów jest to nie lada zadanie. Dodatkowo Mick miał ten luksus, że pracował na swoich plikach źródłowych, do których Mossholder ani nikt inny ze studia dostępu nie miał.
Wedle dalszej części listu, Mick zgodził się na plan awaryjny, ponieważ nie wyrobił się z kompozycjami na czas i zaproponował powrót do pierwotnie zakontraktowanych 12 kompozycji. W dniu dostarczenia Mick przesłać miał tylko 9 kompozycji, z których tylko jedna spełniałaby oczekiwania fanów muzyki z Dooma 2016, ponieważ reszta to była bardziej muzyka ambientowa, a nie czarujmy się – soundtrack zapamiętaliśmy głównie z tych kompozycji z największą młócką. Podobno Gordon stwierdził, że właśnie z tymi kawałkami miał najwięcej problemów i ponownie zaproponował, by wykorzystać miksy Mossholdera.
Problemy zaczęły się po premierze soundtracku dla posiadaczy edycji kolekcjonerskiej. Wedle słów Marty’ego Strattona, Mick Gordon miał skłamać w kwestiach powyżej opisanych, jakoby nie miał nic wspólnego z miksami Mossholdera. Co więcej, id Software miało po wielokroć wykazywać się wyrozumiałością i konsultować każdą zmianę, a także wysłać pełen soundtrack złożony z imponujących 59 kompozycji (w tym 12 od Gordona) Mickowi przed ostateczną premierą, stąd zdumienie dystansowaniem się od projektu, a zarzuty względem aranżacji stworzonych przez Chada odbierane są jako niesprawiedliwe.
Mick Gordon miał skłamać w kwestiach powyżej opisanych.
List kończy się zapewnieniem, że ze względu na zaistniałą sytuację id Software nie będzie współpracować przy DLC do Dooma Eternal. Co w zaistniałej sytuacji raczej nikogo nie dziwi, niezależnie od tego, kto ma w tym konflikcie rację.