Jeśli ktoś z was zna grę Lonely Mountains: Downhill, to w tym momencie zastanawia się, czemu ten tekst pojawił się na stronie poświęconej muzyce do gier wideo. W Downhill nie ma bowiem żadnej muzyki. Ani sekundy. Ani w menu głównym, ani w trakcie samej zabawy. Od razu wam powiem, że jest to jeden z najlepszych soundtracków, jakie słyszałem w życiu!
Wydana w 2019 roku Lonely Mountains: Downhill to gra zręcznościowa w klimatach sportowych. Stworzyło ją Megagon Industries, małe niezależne studio z Niemiec, a za dźwięk odpowiada Syndrone, równie małe studio kompozytorsko-dźwiękowe, również z Niemiec, w skład którego wchodzi Alexander Binderer i Lukas Meinardus. Gra polega na tym, że wyczynowo zjeżdżamy rowerem z góry. Mamy do wyboru różne szczyty, na nich kilka tras, a w celu odblokowania kolejnych plansz musimy realizować wyzwania. Głównie polegają one na przejechaniu trasy w wymaganym czasie. A to, wbrew pozorom, wcale nie jest takie łatwe. Jeżdżąc, słyszymy odgłosy przyrody i roweru. I to wszystko. Nie uświadczymy w grze muzyki.
Cisza w pewnych sytuacjach okazuje się potężniejsza od jakiekolwiek melodii czy harmonii.
Uświadczymy za to dźwięki. Słyszymy śpiew ptaków, szum drzew i wody, wiatr, choć może nie we włosach, a także pobrzękiwanie łańcucha roweru. Słyszymy opony szurające po piachu i odgłosy organiczne, kiedy ciało rowerzysty w humorystyczny, ale też makabryczny sposób, za sprawą praw fizyki roztrzaska się na skale, bo zapomnieliśmy w odpowiednim momencie skręcić. Decyzja twórców, by do gry nie tworzyć ścieżki muzycznej, była celowa. I wyszło to tej produkcji na dobre. Cisza muzyczna, jaka nam towarzyszy, niesamowicie odzwierciedla to, czego doświadczamy naprawdę wychodząc w góry. Jeśli tylko nie zakładasz słuchawek, by puszczać w nich nowe hity ze Spotify, to jedyne, co w górach słyszysz, to przyroda i odgłosy samego siebie poruszającego się w terenie.
To właśnie odwzorowali twórcy w omawianej grze. Muzyczna cisza jest jednym z tych elementów, które sprawiają, że Downhill, pomimo dość sporego poziomu trudności (przynajmniej dla osób takich jak ja, które nie są za dobre w grach zręcznościowych) niesamowicie relaksuje. Jestem zachwycony taką właśnie decyzją twórców. Moim zdaniem zrezygnowanie z muzyki jest jednym z tych elementów, które czynią grę tak dobrą.
Decyzja twórców, by do gry nie tworzyć ścieżki muzycznej, była celowa.
Co ciekawe, jeśli poszukacie w internecie soundtracku z gry, znajdziecie go na Steamie. A raczej znajdziecie coś, co twórcy wypuścili ku uciesze fanów. „ASMR soundtrack” to zbiór „utworów” będących zlepkiem dźwięków przyrody i roweru dla różnych dostępnych w grze tras, które to kawałki można odsłuchiwać w ramach relaksu.
Deweloperzy gier powinni czasem się zastanowić właśnie nad takim podejściem do muzyki w swojej produkcji. Cisza w pewnych sytuacjach okazuje się bowiem potężniejsza od jakiekolwiek melodii czy harmonii. W muzyce, ogółem, cisza rozmieszczona w strategicznych miejscach potęguje emocjonalne odczucia towarzyszące temu, kiedy jakieś nuty już się pojawią. To taki kontrast w stosunku do dźwięków. Podobny efekt można uzyskać w grach, kiedy cisza pozwala spotęgować bardziej emocjonalny moment, gdy ten już nastąpi i będzie mu towarzyszyć muzyka. Nie w każdej grze się to sprawdzi. Ale eksperymentować nie zaszkodzi, a może trafi nam się kolejna niespodzianka, taka jak właśnie Lonely Mountains: Downhill. W tym wypadku całkowita cisza muzyczna jest świetnym odzwierciedleniem świata przyrody i potęguje relaks, na jaki pozwala nam omawiana gra. Ta mała decyzja twórców pozwoliła na realistyczne odwzorowanie przez grę odczuć, które normalnie towarzyszą nam na szlaku. Czyni to tę produkcję jedyną w swoim rodzaju.