Panteon gier o superbohaterach jest panteonem skromnym. Wbrew naturze materii źródłowej, która opiewa na armie mocarnych ludzi w obcisłym lateksie ratujących świat ku uciesze widowni, przemysł gier wideo (szczególnie tych spod znaku Marvela) dosyć długo poszukiwał odpowiedniej i zadowalającej formy wyrazu dla takiego rodzaju rozrywki.
Ostatnio dołączył do nich Spiderman studia, które opanowało platformówki do perfekcji, czyli oczywiście Insomniac Games. Jest to pierwsza produkcja Marvela, która może mierzyć się ze znacznie lepszymi grami uniwersum DC, co twórcy uczynili z niemałym przytupem, czyniąc Spidermana najszybciej sprzedającą się grą na PlayStation 4, ale i jedną z najbardziej dopracowanych — technologicznie, narracyjnie i muzycznie.
To nieskomplikowana i dobrze zaprojektowana rozrywka, która nie traci na rezygnacji z wielkich ambicji
Jeżeli ktoś nie zna Johna Paesano, spieszę z wiedzą. Kompozytor ten bliski jest sercu Marvela, dla którego wykonał muzykę do kilku seriali osadzonych w nowojorskim makrouniwersum bohaterów toczących walkę na mniejszą skalę. Były to Daredevil i grupujące postaci w jedną drużynę The Defenders. Obcowanie z muzyką do Spidermana wydaje się jednak udowadniać, że kompozytor ten sprawdziłby się w filmowym blockbusterze nawet pokroju Avengers, czego dowodem są zarówno opisywana kompozycja, jak i prace do Maze Runnera.
Wydaje się, że dopiero niedawno, być może dzięki zapleczu technologicznemu, udało się zrealizować marzenia twórców gier o perfekcyjnie zaprojektowanych doświadczeniach, które dobrze oddadzą rozmach i wyobraźnię twórców komiksów, a graczy skłonią do pisania w recenzjach słów jak „ta gra sprawia, że czuję się jak ten superheros!”. Kwestie tworzenia nowych tekstów kultury w oparciu o ikoniczne historie superbohaterów jest tym ciekawsze, że oprócz porównań kreacji postaci czy przekładania komiksowych sekwencji akcji na wirtualną zabawę, możemy porównywać jakże ważną w tej kwestii muzykę.
Oczywiście, wpisując w pewien schemat i starając się dopasować w konkretną stylistykę, Spiderman Paesano celuje w wagnerowską kompozycję, do jakiej (pod kątem Marvela) przyzwyczaili nas James Horner, Alan Silvestri czy Michael Giacchino. Zacznę od najważniejszego, czyli od tematu głównego, który jest oczywiście podobny do soundtracków ze Spiderman: Homecoming, dowolnego Avengers czy nawet The Amazing Spiderman. Bohaterska, przygodowa fanfara, chyba najbardziej podobna do tej Giacchina z filmu z 2017, przewija się przez całość ścieżki dźwiękowej poczynając od Spider-Man. Motyw prosty, lecz chwytliwy i wymowny.
Dęciaki po jego odegraniu ustępują podniosłej melodii na smyczki i – całe szczęście – skromnej sekcji rytmicznej. Krótko potem temat zostaje zagrany na fortepianie, jasno wskazując, że jest to motyw naszego bohatera, Petera Parkera. Kolejny marszowy kawałek Eight Years In The Making czasem nawiązuje do Dona Davisa, zaś The Golden Age dodaje do mieszanki chór. W Anything for a Story usłyszmy cytat z Obcego Jerry’ego Goldsmitha, zaś Chasing Down the Devil to wzorowy utwór pod kątem funkcjonalności muzyki do gier (jest bardzo prosty rytmicznie i melodycznie, podbijając tempo w nieinwazyjny sposób). Wszystko to oczywiście osadzone w tradycyjnej orkiestrze starającej się dotrzymać kroku pędzącej akcji gry.
Nie oznacza to jednak, że Paesano nie zwalnia. W Spidermanie usłyszmy dużo muzyki filmowej, na pierwszy rzut ucha dopasowanej do cutscenek (The Mastermind, The Man He Was, Behind The Mask), spokojniejszych sekwencji (Examine, Inside the Numbers) czy elementów rozgrywki opartych o walkę z ukrycia (Webbed from the Shadows). Przy tym warto zaznaczać skromny wkład elektroniki w całość kompozycji, która głównie służy ilustracji pewnego antagonisty. Shocking Turn of Events jest tego dobrym przykładem, implementując elektroniczny beat i ubarwiając utwór sound-designerskimi zagraniami z pogranicza dubstepu. Negative View pójdzie dalej, mocno modyfikując chór do poziomu syntetycznego brzmienia i dopełniając estetykę czarnego charakteru fabuły gry.
To dobry przykład powielenia szablonu, który przez odpowiedni kontekst był jedynym słusznym i dobrze wprowadzonym w życie rozwiązaniem.
Paesano Ameryki nie odkrywa. Melodie nie idą dalej niż dobrze wytworzony hollywoodzki score akcji, który dziś uprawia Brian Tyler czy Michael Giacchino. Konwencja odbija się też w doborze instrumentarium, które nie eksperymentuje w żaden sposób. To poprawna muzyka, która, owszem, trąci myszką, ale znowu jej miejsce i zadanie nie są tak wygórowane, by snuć wymagania oraz krytykę za cytaty i wpadanie w konwencję.
Spiderman to świetna gra i porządny symulator superbohatera, który „zaledwie” mechaniką huśtania się po mieście i akrobatyczną walką powoduje uśmiech i niewymowną ekscytację. Sam zestaw skojarzeń wyniesiony z lat oglądania filmów Marvela (w tym oczywiście o Człowieku Pająku) wystarcza, by z jednak skromnej melodycznie muzyki Paesano czerpać frajdę w trakcie rozgrywki. To doskonały przykład partytury dopełniającej materiał i działającej samą konwencją, bez względu na nieoryginalność czy ocenę słuchalności.
Teraz, czy to zadanie było zatem trudne? Pewnie nie, ale słuchając poprzednich prac, chociażby telewizyjną fanfarę Hansa Zimmera z Amazing Spiderman 2 czy nijaki w wymowie temat ze Spiderman: Homecoming, wydaje mi się, że użycie przez Paesano orkiestry do bardzo prostej (ale wymownej!) muzyki opłaciło się grze, oferując jej lekki i niemęczący nastrój, a taki ma być Spiderman. To nieskomplikowana i dobrze zaprojektowana rozrywka, która nie traci na rezygnacji z wielkich ambicji, przenosząc w nasze ręce tą samą frajdę, którą pamiętamy z godzin spędzonych w kinie na filmach o superbohaterach.
Spiderman Johna Paeasano to podręcznikowy przykład powielenia szablonu, który przez odpowiedni kontekst był jedynym słusznym i dobrze wprowadzonym w życie rozwiązaniem. Nieprzemyślane produkowanie klonów można w rzeczy samej krytykować, ale w grze będącej kolejną interpretacją tego samego tekstu i to na dodatek wpisaną w pewien kontekst transmedialnego uniwersum nie byłoby to sprawiedliwe czy konstruktywne.