W minionym tygodniu studio People Can Fly we współpracy z Square Enix w końcu udostępniło wyczekiwaną przez graczy wersję demonstracyjną gry Outriders. Nie trzeba było długo czekać na pierwsze komentarze na temat produkcji, która podzieliła zarówno dziennikarzy, jak i samych graczy. Dlatego sam postanowiłem sprawdzić na własnej skórze nową grę zespołu People Can Fly, która wzbudziła moje zainteresowanie ze względu na udział kompozytora Inona Zura odpowiedzialnego za ścieżkę dźwiękową.
Nie wiem, czy to problem złej implementacji kompozycji w grze, czy samego odbioru utworów.
Nie będę rozpisywać się na temat mechaniki samej gry a także pozostałych elementach, które nie przykuły mojej uwagi na dłużej niż dwie godziny rozgrywki. Wiem na pewno, że już nie wrócę do świata Outriders, ponieważ jest zbyt wiele rzeczy, które bardziej odpychają niż przyciągają moją uwagę. Podobnie mam niestety z muzyką a także sound designem – jest po prostu przygotowany bez polotu i pomysłu, zabrakło w nim śmiałych eksperymentów w procesie twórczym oprawy dźwiękowej. Sama muzyka nie przyciąga, a wręcz momentami przeszkadza w odbiorze gry lub jest zagłuszana innymi dźwiękami. Nie wiem, czy to problem złej implementacji kompozycji w grze, czy samego odbioru utworów, które nie mają wybijających się melodii, do których poza rozgrywką mógłbym z przyjemnością wracać.
Inon Zur w jednym z materiałów promocyjnych gry Outriders opowiada o procesie powstawania ścieżki dźwiękowej, podczas którego zastosował połączenie syntezy muzyki elektronicznej z nagraną na żywo orkiestrą symfoniczną. Choć kompozytor już wcześniej stosował podobne techniki z różnymi efektami, szczególnie w ostatnich odsłonach cyklu gier Fallout, to w przypadku Outriders nie wygląda to obiecująco. W utworach słyszymy mocno wybijające się instrumenty dęte zagłuszające sekcję smyczkową, która tworzy nieprzyjemną w odbiorze kakofonię.
Odnoszę wrażenie, że sam Inon Zur do końca nie wiedział, jak będzie wyglądać finalny efekt jego pracy. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego włodarze z People Can Fly na stanowisko kompozytora do Outriders zaprosili artystę, który nigdy wcześniej nie skomponował muzyki do produkcji osadzonej w kosmosie. W Polsce mamy tak wielu uzdolnionych kompozytorów oraz orkiestry symfoniczne, nie mówiąc już o samych orkiestratorach (Piotr Musiał), którzy mogliby przygotować aranżacje.
Za wyborem Inona Zura stał w moim przekonaniu głównie element promocyjny, choć nawet udział kompozytora w tym projekcie według mnie nie zmienił zdania o przeciętnej muzyce. Schodząc z tematu ścieżki dźwiękowej chciałbym w kilku słowach wypowiedzieć się na temat sound designu. Jedną z osób, która była za niego odpowiedzialna, był Marcin „Cedyń” Czartyński – weteran polskiej branży do gier wideo. Jak już wspomniałem, choć ten element stoi na poprawnym poziomie, to w żadnym wypadku nie wybija się z szeregu tego typu gatunków gier. Żaden z dźwięków, w tym broni palnej, środowiska lub specjalnych umiejętności naszych antagonistów, nie przykuł mojej uwagi.
W Polsce mamy tak wielu uzdolnionych kompozytorów.
Wiem, że to wszystko brzmi jak narzekanie dźwiękowego purysty, którego oczekiwania nie zostały spełnione. Może tak jest, ale chciałbym, aby deweloperzy przy wyborze kompozytorów nie kierowali się w pierwszej kolejności nazwiskami światowej klasy kompozytorów, a raczej umożliwili udział w projekcie artystom o świeżym podejściu do skomponowanej przez siebie muzyki. Mam taką nadzieję, że do premiery Outriders jeszcze coś się zmieni, a w późniejszym etapie produkcji ścieżka dźwiękowa będzie miała o wiele więcej do zaoferowania niż, to, co dotychczas nam pokazano.