Oto przed nami druga część starcia z muzyką w powieściach wizualnych. Po krótkiej lekcji historii w części pierwszej czas na crème de la crème — muzykę. W poprzednim artykule przedstawiłem charakterystykę powieści wizualnych: wiemy już, że skupiają się one na opowiadanej historii (a więc kładą nacisk na treść, nie formę), że ich estetyka wywodzi się z tradycji dalekowschodniej, że oddelegowują nasze myszki i klawiatury na zasłużone urlopy.
I to właśnie od tej ostatniej poszlaki warto zacząć muzyczne rozważania — kluczem do zrozumienia muzyki tworzonej na potrzeby visual novel jest kwestia mocno ograniczonej interakcji. Co to oznacza dla samego podkładu? Ścieżka dźwiękowa nie tylko pełni tutaj wszystkie funkcje muzyki ilustracyjnej (zainteresowanych odsyłam do świetnej książki Chance’a Thomasa zatytułowanej Composing Music for Games: The Art, Technology and Business of Video Game Scoring),ale jej zadania są tym ważniejsze, że tak potrzebna dla prawidłowego funkcjonowania jakiejkolwiek innej gry immersja jest w powieściach wizualnych wyjątkowo ograniczona. W związku z tym podkład muzyczny, który w tytule z innego gatunku będzie jednym z kilkunastu bodźców, tutaj ma o wiele więcej miejsca do wybrzmienia, a więc stymulowania gracza i dopełniania jego doświadczeń. To właśnie ten „ciężar” spoczywający na barkach ścieżki dźwiękowej i wynikające z niego nasycenie muzyki bodźcami jest jedną z fundamentalnych charakterystyk kompozycji do visual novel.
W gatunku tak zdominowanym przez rynek japoński na próżno też doszukiwać się znaczących podobieństw do zachodniej tradycji ilustracyjnej — jako że gry popularne przede wszystkim w Japonii są projektowane z myślą o rodakach właśnie, nie powinno dziwić, że estetyka visual novel silnie wywodzi się z tradycji japońskiej;czy to w warstwie wizualnej, czy w muzycznych zapożyczeniach(często bardzo silnych) z gatunków nam znanych jako J-rock, J-pop czy nawet J-rap.Szalejące syntezatory, pompująca adrenalinę perkusja, gitarowe riffy — to wszystko, zapieczętowane (charakterystyczną dla muzyki Kraju Kwitnącej Wiśni) prostotą dynamiczno-strukturową i całkowicie odmiennym pacingiem (czyli wykorzystaniem tempa w narracji) daje efekt, którego nie sposób pomylić z czymkolwiek innym. Na myśl przychodzą kompozycje dwóch weteranów tego gatunku — Takeshiego Abo i Toshimichiego Isoe. Warto również wspomnieć o implementacji muzyki w grze — nie wymaga to zaawansowanego silnika audio, bo zazwyczaj wykorzystywane są najbardziej podstawowe polecenia typu start, end, pause, loop. Nie jest to jednak aspekt odnoszący się wyłącznie do ścieżki dźwiękowej — prostotę całokształtu mechaniki rekompensuje audiowizualne nasycenie i (jeszcze raz to powtarzając) nacisk na płaszczyznę narracyjno-fabularną.
W gatunku tak zdominowanym przez rynek japoński na próżno też doszukiwać się znaczących podobieństw do zachodniej tradycji ilustracyjnej.
Niezależnie od nagromadzonych obserwacji i czasu spędzonego na analizie, po kontakcie nie tylko z muzyką z visual novel, lecz z japońską ilustracją w ogóle, negatywne spektrum naszych odczuć może silnie sugerować, że to muzyka nieco przejaskrawiona, karykaturalna albo wręcz groteskowa. Oczywiście, starcia kultur owocują dysonansami. Taka generalizująca protekcjonalność to jednak fałszywy trop — wszak nawet czerpiąc z zachodniej tradycji muzycznej (m.in. harmonia funkcyjna), Japończycy wplatają w swoje utwory instrumenty etniczne, rozwiązania aranżacyjne i podejście do syntezatorów, których nie znajdziemy nigdzie indziej. „Inne” nie znaczy przecież „gorsze”.
A skoro już o tradycji mowa, trzeba też wspomnieć o powinowactwie tego gatunku z anime — niejednokrotnie powieść wizualna, która odniosła sukces, została zaadaptowana na grunt filmowo-serialowy (Steins; Gate, Clannad). Z pokrewieństwem tym wiąże się istotna kwestia — powieści wizualne często stylizują intro na czołówkę anime, dostosowując ją (lub nie) wedle uznania deweloperów. Openingi (estetycznie całkowicie odmienne od zachodnich intro) są jedną z wyróżniających visual novele kwestii, a muzyka z nich nierzadko awansuje do miana stałego bywalca naszych playlist muzycznych.Ten charakterystyczny typ czołówki stał się integralną częścią stylistyki visual novel, więc nie powinno dziwić, że spotkamy go również w grach nie posiadających swoich filmowych czy telewizyjnych odpowiedników.
Ale nie tylko Japończycy wydają powieści wizualne. Kojarzycie Telltale Games? Od momentu premiery The Walking Dead pojawił się w Internecie dyskurs, czy to już visual novel, czy wciąż przygodówka point-and-click, tak jak poprzednie gry tego studia. Na potrzeby tego artykułu załóżmy, że jest to powieść wizualna. Jaka muzyka nas w takim razie czeka? Przede wszystkim gitarowa — często, lecz nie zawsze, skłaniająca się ku ambientowi. Jared Emerson-Johnsonwykorzystał w The Walking Dead drony, syntezatorowe chmury i wszelkie „przeszkadzajki” okazjonalnie wspomagane przez lekką perkusję, jednak najbardziej istotna dla nas informacja to ta, że podkład muzyczny tutaj jest zdecydowanie mniej inwazyjny niż w grach japońskich. Czy to wyłącznie kwestia estetyki, czy konsensus pomiędzy większą interakcją gracza a wciąż bardzo nieśmiałą mechaniką? A może to już różnice między wschodnią a zachodnią tradycją grową?
A gdyby tak przenieść wschodnią estetykę na grunt zachodni? Zrobić grę o amerykańskich korzeniach i japońskim sercu? Katawa Shoujo to przykład właśnie takiego projektu. Ta bardzo klasyczna w formie powieść wizualna opowiada historię Hisao, Japończyka, który zostaje wysłany do szkoły dla niepełnosprawnych, kiedy okazuje się, że cierpi na arytmię. W szkole tej poznaje kilka dziewczyn, które, w zależności od dokonanych przez gracza wyborów, stają się (lub nie) jego wybrankami.
Czy The Walking Dead to powieść wizualna?
Fabuła śmiało więc prowokuje poruszenie interesującej kwestii, a mianowicie różnic i podobieństw między visual novelami a dating simami. Ale to temat na osobną dyskusję, nie zbaczając więc z kursu: ścieżka dźwiękowa w Katawa Shoujo autorstwa dwóch kompozytorów kryjących się pod pseudonimami NicolArmarfi (Sebastien Skaf) i Blue123 (Andy Andi)to głównie szeroko pojęta muzyka klasyczna (z domieszką innych gatunków, w tym jazzu), co oznacza, że znajdziemy tam dużo kompozycji na instrumenty orkiestrowe, które połączone zostały w najróżniejsze warianty — duety, tercety, kwartety. Ale znajdzie się i miejsce dla perkusji, gitary (również basowej), saksofonu, czy nawet… pozytywki. Na próżno szukać też zawirowań dynamicznych — wszak elastyczność narracyjna podkładu visual novel to bardzo ważna jego cecha. OST ten prezentuje nam muzykę różnorodną, w odpowiednim stężeniu stymulującą, a jednocześnie rytmicznie i melodycznie wręcz banalną (uciekając przy tym od pewnej „japońskości” silnej w tych dwóch aspektach).
Co to wszystko w takim razie mówi na temat tego, jak postrzegamy soundtracki japońskie? Albo całokształt tamtejszej muzyki rozrywkowej? Jak będzie ewoluować muzyka razem z gatunkiem? Czym w przyszłości zaskoczą nas kompozytorzy? Czy The Walking Dead to powieść wizualna? Mam nadzieję, że tym artykułem przybliżyłem Wam specyfikę ścieżek dźwiękowych do gier z tego ciągle dla nas egzotycznego gatunku.