Zanim sięgniecie po swój ulubiony kocyk oraz napar z pokrzywy, wpierw wypadałoby jeszcze powspominać, jak wypadł wrzesień pod kątem ścieżek dźwiękowych do gier wideo. Miniony miesiąc dostarczył nam kilka tytułów, które udowadniają raz jeszcze, za co kochamy segment niezależnych produkcji, szczególnie kiedy pomyślimy o muzyce.
Rok musieliśmy czekać na oficjalne wydanie muzyki do gry Kena: Bridge of Spirits, która nie wiedzieć czemu nie otrzymała zasłużonej widoczności oraz wsparcia ze strony Sony. Sama oprawa dźwiękowa do tej produkcji jest wszystkim tym, czego oczekiwałbym po grze opowiadającej nam losy bohaterki – strażniczki lasu i jego sekretów. Muzyka w Kena: Bridge of Spirits jest wszechstronna, szczególnie jeżeli mowa o użytym tutaj instrumentarium. Od dość dawna już nie słyszałem tak ciepłej muzyki, która momentami przynosi na myśl produkcje Studia Ghibli.
Panie i Panowie, łopaty w górę! Kompozytor nie do okiełznania, Jake Kaufman, raz jeszcze powraca w sadze o walecznym rycerzu i jego wiernej łopacie. Kaufman wielokrotnie udowadniał, że jak nikt inny rozumie, o co chodzi w muzyce z gier przywodzącej na myśl koniec lat 80. Jego styl to nie tylko nostalgiczny powrót do produkcji z naszego dzieciństwa, ale również ujarzmienie dźwięków tak, by wpasowały się również w dzisiejsze realia. Zatem jeżeli jesteście sympatykami poprzednich odsłon gier Shovel Knight, to zapewniam, że poczujecie się jak w domu.
Jest niewiele albumów, które po pierwszych dźwiękach zwracają uwagę, dlatego jestem pewien, że muzyka do gry Beacon Pines będzie należeć do tych nielicznych. Wszystko to dzięki delikatnym klawiszom fortepianu i prostoty w nich zawartych. Do pełnego efektu nie zabrakło elementów elektroniki okraszających baśniową opowieść o przygodach naszych beztroskich bohaterów w grze Beacon Pines.
Na sam koniec zostawiłem dla Was muzyczną perełkę minionego miesiąca. Muzykę do gry NORCO określiłbym jako surrealistyczny kolaż dźwięków niekiedy inspirowanych twórczością klasyków muzyki elektronicznej z końca lat 80. Sama gra została osadzona w klimacie gotyku amerykańskiego Południa spowitego gęstym i brudnym klimatem futurystycznej brutalnej przyszłości. Od razu uprzedzam, że dla niektórych osób nie będzie to miłość od pierwszego odsłuchu, ale warto dać szansę temu albumowi.