Parafrazując stare i jakże celne porzekadło: z rodziną najlepiej wychodzi się na screenshocie. Zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy studia deweloperskie na potęgę zaczęły eksploatować tropy związane z familią. Gier poruszających temat ojcostwa czy zgłębiających relacje między członkami rodziny jest sporo, a skoro w chwili pisania tekstu mamy akurat okres świąteczno-noworoczny, jest to dobry moment na przyjrzenie się najciekawszym i najlepszym ścieżkom dźwiękowym z takich właśnie tytułów. Niech będzie to też antidotum na najgorsze soundtracki, o których napisałem jakiś czas temu.
Ponieważ gier „rodzinnych” jest dużo i muzyki w związku z tym oczywiście też, a soundtracki te niejednokrotnie stanowią warte posłuchania dziełka, rozbiłem spis na trzy krótsze. Nawet po podziale nie sposób było tutaj umieścić absolutnie wszystkich wartych wzmianki ścieżek dźwiękowych; lista ciągnęłaby się niczym sycylijskie sery. Pierwsze zestawienie zbiera tytuły, w których wspomniany motyw traktowany jest bardziej dosłownie, zaś drugie rozpracowuje wszelkie sekrety kryjące się pod bogatym w znaczenia słowie „rodzina”.
Spis otwiera jeden z pretendentów do tytułu albumu roku, którego po prostu nie mogło tutaj zabraknąć. Jest to jedno z dwóch dzieł w tym spisie, których fundament stanowi nordycka mitologia, ale od Banner Saga różni je większy rozmach i nieco bardziej przystępne brzmienie. Nie wspominając już o głosie farerskiej wokalistki Eivør Pálsdóttir, który jest niepodrabialny.
Ezio’s Family zna chyba każdy miłośnik muzyki z gier. Druga część Asasyna, w której mścimy rodzinę florenckiego harpagana do dziś pozostaje jedną z najlepiej prezentujących się wizytówek Jespera Kyda. Poza wspomnianym utworem, po krążek warto też sięgnąć ze względu na Home In Florence, Leonardo’s Inventions (motyw Monteriggioni!), Approaching Target czy The Plague. A jak już przesłuchamy – szykujemy się na koncerty Assassin’s Creed Symphony.
Dla wielu z nas doskonały soundtrack drogi krzyżowej Ellie i Joela był furtką otwierającą drogę do reszty świetnych dzieł Santaolalli: wymienić warto chociażby „Babel” (Oscar), „Tajemnicę Brokeback Mountain” (Oscar) czy „Dzienniki motocyklowe”. Nie zbaczając zbytnio z tematu: kto lubi melancholijne sado-maso, chordofony szarpane (gitary, charango) i minimalizm, temu nie można polecić lepszej ścieżki dźwiękowej.
2012 był w świecie VGM rokiem Austina Wintory’ego – ukazały się wtedy dwa wspaniałe albumy Amerykanina: Journey oraz The Banner Saga. Nas interesuje ten drugi: jednocześnie intymny i epicki, wirtuozerski, a zarazem na tyle przystępny, że momentami można go pomylić ze składanką wprowadzającą do świata muzyki klasycznej. Komu będzie mało, ten zawsze może pokusić się o odsłuch drugiej lub trzeciej części Sagi.
Skandynawowie soundtracki mają we krwi: wystarczy wymienić takie nazwiska, jak Jesper Kyd, Ola Strandh (Tom Clancy’s The Division), Petri Alanko, Mikko Tarmia (Amnesia, SOMA), czy Douglas Holmquist (PinOut). Powitać trzeba też nowych twórców: Henrik Oja i Frida Johannsson to duet kompozytorski stojący za Unravel, a po przesłuchaniu albumu wypada tylko mieć nadzieję, że ich kariery poszybują niczym kłębek wełny po zderzeniu z kocią łapą. Gdzie w tym wszystkim rodzina? Cóż – nie będę wam psuł przyjemności z grania.
Sekta to też rodzina, tylko że… trochę bardziej zażyła. Charakterny i energiczny niczym gestykulacja „nawiedzonego” pastora soundtrack podwyższa ciśnienie lepiej niż podwójne espresso, a gdy dodamy do tego muzykę country, gospel i niesamowicie solidną produkcję, otrzymamy kawał solidnego grania.
Mamy już w zestawie sporo gier, w których fabuła sięga po rodzinne portrety, warto więc zamieścić też tytuł, przy którym rodzinny portret łatwo będzie naszkicować, bo co lepiej buduje więź między członkami rodziny niż couch co-op? Jest to też jedyna w tym zestawieniu ścieżka dźwiękowa, której fundament stanowią syntezatory.
Rodzina czy ławica… co za różnica? Ważne, że chodzi o strzępielowate. Trudno przez dwie godziny spędzone przy Abzû nie spostrzec, że nasz płetwonurek wytworzył więź z podwodnym światem, w czym swój niemały udział ma muzyka Austina Wintory’ego. Jeśli kiedykolwiek chcieliście zagrać w „Gdzie jest Nemo?” i posłuchać przy tym magicznej partytury, to jest właśnie to.
W zestawieniu musiało znaleźć się trochę miejsca dla rodziny Addamsów (czy tam Bakerów). W serii gier Capcomu dobra muzyka wcale rzadkością nie jest – wystarczy wspomnieć chociażby o czwartej części – a do solidnego gameplayu RE VII sporo potrafi dodać oprawa muzyczna. Oparta w większości na elektronice i smyczkach ścieżka z najnowszej odsłony Zła zdecydowanie jawi się jako jeden z ciekawszych horrorów wydanych w ostatnich latach.
Sul sul! Można spędzić solidne dwie godziny tworząc Sima, można w samej grze utopić ich ze trzydzieści (godzin oraz Simów), a dzięki bardzo przyjemnej, jazzującej oprawie dźwiękowej od komputera odejdziemy nie z mordem w oczach, tylko raczej martwiąc się, czy nasz Sim nie straci pracy. Ale co z tego, skoro na drugi dzień i tak wrzucimy go do basenu i usuniemy drabinkę?
Gier poruszających temat ojcostwa czy zgłębiających relacje między członkami rodziny jest sporo.
Cała rodzina na zdjęciu. Czyż nie prezentują się wyśmienicie? Mi pozostaje tylko mieć nadzieję, że po przeczytaniu tego tekstu sięgniecie po któryś z krążków (z grą albo z płytą – czy to już wielka różnica?). Przed nami cała masa kwadransów, tranzytów i wszelkich innych okazji do zagłębienia się w któryś z wyżej wymienionych tytułów. A wtedy koniecznie podzielcie się opinią i dajcie znać, co jeszcze mogło się znaleźć w zestawieniu.