Ubiegły rok można uznać za kontynuację roku poprzedniego. Czyli krótko mówiąc: szału nie było. Przez to też nasza redakcja po raz kolejny stanęła pod bardzo trudnym wyborem albumu roku. Oczywiście, możemy zwalić całą winę na ogólnoświatową pandemię, która odpowiada za brak dostępności sprzętu oraz przesunięcia premier. Jednak gdyby spojrzeć na rok 2021 z szerszej perspektywy, to można powiedzieć, że tych problemów było znacznie więcej.
Zanim ujawnimy Wam nasz album roku 2021, w pierwszej kolejności przedstawimy nasze nominacje.
Najbardziej zawiedli producenci AAA, o których przez cały rok było wyjątkowo głośno, bynajmniej z powodów, o których chcieliby, żebyśmy mówili. Ten kolos na glinianych nogach przez lata wierzył, że będzie nieśmiertelny, a teraz zaczyna się załamywać. I to na swoje własne życzenie. Sytuacja nie wygląda dobrze również w kontekście ich gier. Pomijając te tytuły, które żerowały na nostalgii, albo te, których stan techniczny odbiegał od jakichkolwiek norm, to pozostałe pod kątem muzyki nie miały nic ciekawego do zaoferowania. Soundtracki w zdecydowanej większości były kalkami tego, co już usłyszeliśmy w latach poprzednich. Na palcach jednej ręki jesteśmy w stanie policzyć gry, z których muzykę naprawdę warto posłuchać.
Na drugim biegunie mamy producentów niezależnych, którzy nadal się rozwijają i dostarczają oryginalne produkcje. I tu trzeba szczerze przyznać, że kompozytorzy nie boją się bawić i eksperymentować z dźwiękami. Nie potrzebują do tego orkiestry w pełnym składzie, ale własny sprzęt i pomysł. Efektem ich prac jest muzyka, która po prostu zachwyca. A tej w ubiegłym roku dostaliśmy aż w nadmiarze. Jedynym problemem jest brak wsparcia marketingowego, przez co wiele tych tytułów ginie w oceanie indyków. Istnieje zatem bardzo duże prawdopodobieństwo, że przez to o wielu grach nie usłyszeliśmy. Co byłoby wielką szkodą, bo biorąc pod uwagę, co dzieje się z dużymi producentami, to w nich jest cała nadzieja.
Zanim ujawnimy Wam nasz album roku 2021, w pierwszej kolejności przedstawimy nasze nominacje soundtracków, które według redakcji/współpracowników są najbliżej zdobycia tego tytułu!
Wielokrotnie przekładana premiera kontynuacji przygód urokliwego telepaty Razputina Aquato w ostatecznym rozrachunku przyniosła same korzyści dla studia Double Fine Productions. Co jest tak wyjątkowego w utworach napisanych przez Petera McConnella, że ścieżka dźwiękowa ma prawo pretendować do miana albumu roku 2021? Oprawa dźwiękowa w Psychonauts 2 jest nie tylko pokazem niesamowitego kunsztu artystycznego, ale też szafą grającą, która poszerza nasze horyzonty kulturowo-muzyczne. Z mojej perspektywy jest to nie tylko album roku 2021, ale też ostatnich lat, ponieważ przypomina nam z czego wywodzi się muzyka do gier oraz dobrze kontrastuje z tym, co widzimy na ekranie podczas grania w samą produkcję.
Już na samym początku muszę zdradzić, że wcześniej nie miałem do czynienia z cyklem gier Monster Hunter. Dosłownie przespałem generację gier o polowaniu na ogromne monstra przypominające hybrydy dinozaurów. Ścieżki dźwiękowe do cyklu gier spod znaku Monster Hunter od zawsze stały na wysokim poziomie, czego dowodem są liczne wydawnictwa, a także koncerty cieszące się dużym zainteresowaniem wśród społeczności Monster Hunter. Zatem nic w tym zaskakującego, że ponownie otrzymaliśmy oprawę muzyczną wartą swojej szczególnej uwagi.
O samej produkcji dowiedziałem się całkiem przypadkiem, a moją szczególną uwagę zwróciła oprawa dźwiękowa, która rozkochała mnie na nowo w dźwiękach syntezatorów. Natureboy Flako w swojej pracy sięgnął do klasyków muzyki elektronicznej, przez co momentami czuję się jak w domu. Jego pomysł na okraszenie świata przyrody za pomocą elektroniki bez organicznych instrumentów wprawia słuchacza w nastrój błogiego relaksu.
Delikatne brzmienie fortepianu wzbogacane o paletę pozostałych melancholijnych instrumentów tworzy razem muzyczny świat przygód w Chicory: A Colorful Tale. Lena Raine raz jeszcze pokazuje, że jest idealną kandydatką na stanowisko kompozytorki, która mogłaby udźwignąć brzmienie muzyki do kolejnej odsłony Final Fantasy. Jej kompozycje bogate w melodie potrafią nie tylko poruszyć wewnętrzne struny, ale także wprowadzają pogodny nastrój.
Od jakiegoś czasu muzyka do gier niezależnych coraz bardziej zaskakuje mnie swoją nieposkromioną kreatywnością, która wychodzi naprzeciw produkcjom o większym budżecie na oprawę muzyczną. Produkcja Eastward jest jednym z takich przykładów, gdzie ograniczenia w pewnym momencie stają się dla kompozytora motorem napędowym do skomponowania muzyki, która w swojej strukturze nawiązuje do nostalgii, a także łączy nowe ze starym.
Od czasów Okami trudno mi było znaleźć taką grę, która pod kątem artystycznym — tak w oprawie wizualnej, jak i dźwiękowej — będzie garściami czerpać inspiracje z kultury dawnej Japonii. Monster Hunter Rise robi to z nawiązką. Motywy azjatyckie wypełniają ten soundtrack po brzegi, a mocniejsze brzmienia słyszalne podczas walk z potworami dodają tym momentom +10 do epickości.
Powrót Revo w glorii i chwale. Po średniej muzyce do Bravely Second: End Layer wydany kilka lat później Bravely Default 2 należy uznać za bardzo udany powrót do korzeni. Revo ponownie przenosi nas do czasów klasycznych gier jRPG, gdzie piękne i zróżnicowane melodie towarzyszą nam w podróży po świecie w poszukiwaniu przygód.
Powrót marki Life is Strange do Deck Nine uważam za bardzo dobre posunięcie. Znają swoje gry i wiedzą, jak prowadzić po nich gracza. Wiedzą też, że muzyka nie jest tylko tłem do wydarzeń widocznych na ekranie, ale jest również jednym z głównych elementów narracyjnych. Rodzeństwo Angus i Julia Stone doskonale zdają sobie z tego sprawę – ich piosenki idealnie oddają myśli i uczucia głównej bohaterki, która swoje w życiu przeszła…
Nieco ponad rok temu przewidywałem, że kariera Leny Raine jako kompozytorki muzyki do gier wystrzeli w 2021 roku. Z radością mogę oznajmić, że moje wróżenie z fusów sprawdziło się: artystka znana wcześniej z muzyki do Celeste mocno rozwinęła skrzydła, co widać po pęczniejącej dyskografii. Jednak ze wszystkich wydanych w ubiegłym roku albumów najbardziej wyróżnia się Chicory: A Colorful Tale. Nie dajcie się zwieść delikatnym dźwiękom — choć z początku albumu wprowadza nas w pogodny nastrój, z biegiem czasu dosięga nas również mrok. I nie ma się czemu dziwić, bowiem gra porusza bardzo trudny temat.
Moje małe odkrycie 2021 roku. Niepozorna gra o wypakowywaniu swoich rzeczy z pudła na półki skradła serca graczy, przez media (również mainstreamowe) uhonorowana tytułem gry roku. Dodatkowo tytuł wpisuje się w nowy trend powstawania coraz większej liczby gier z gatunku „cozy games”, do których należą chociażby Animal Crossing czy Stardew Valley. Muzyka pozwala się wychillować, nie pogania, a my mamy czas na to, żeby umeblować mieszkanie według naszego widzimisię.
Nominacje, nominacje, nominacje. Z wielkim trudem próbowałem wykombinować 5 nominacji do miana soundtracku roku. Gdy zagłębiłem się w przesłuchaną przeze mnie muzykę dotarło do mnie, że rok 2021 dla mnie upłynął właściwie w ciszy. Mało grałem, mało zrecenzowałem, mało mnie porwało. Ba, sięgnąłem nawet po listę gier wydanych w zeszłym roku, żeby sprawdzić czy o czymkolwiek zapomniałem. Ale jednak nie. Jedyny tytuł, jaki żywo rozpalił we mnie na powrót ogień maniakalnego gracza to Humankind, a ilość godzin poświęconych na słuchanie muzyki Arnaud Roy w grze jak i poza nią nie pozostawia jakichkolwiek złudzeń. To mój osobisty tytuł i soundtrack roku, bowiem to jedyna gra, przy której bezwstydnie spędziłem multum godzin, a soundtrack towarzyszy mi nawet w zwykłej codzienności z dala od monitora.
Dla mnie to najciekawszy soundtrack ubiegłego roku. Jestem wielką fanką gier z serii No One Lives Forever, w których jest mnóstwo retro muzyki detektywistycznej/szpiegowskiej, więc ta ścieżka dźwiękowa natychmiast przypadła mi do gustu. Elektryczne pianino Wurlitzera, organy Hammonda czy theremin zostały tutaj użyte w nowoczesny, kreatywny sposób, co sprawia, że muzyka nie trąci myszką, zaś gitara elektryczna wzięta jakby żywcem z utworów m.in. Led Zeppelin dodaje soundtrackowi pazura.
Ten soundtrack przemawia do mnie z powodu jego ogromnego wpływu na immersję. Owoc współpracy Arka Reikowskiego z Akirą Yamaoką, mimo iż minimalistyczny, idealnie współgra z tym, czego doświadczamy podczas gry w The Medium. Syntezatorowe pejzaże w połączeniu z piosenkami przenoszącymi nas do świata Silent Hill to świetna muzyka tła dla tego polskiego horroru.
Kolejna odsłona cyklu horrorów od Supermassive Games z muzyką autorstwa Jasona Gravesa. Tym razem kompozytor użył jako dźwięku wyjściowego odgłosu wydawanego przez gołębia, którym się opiekował. Soundtrack do House of Ashes jest drapieżny, pozbawiony właściwie rozpoznawalnego tematu, co w połączeniu z ciekawymi postaciami i klaustrofobicznymi lokacjami daje bardzo ciekawy efekt, czyniąc tę grę najlepszą jak dotąd częścią tej serii.
Jako iż jestem miłośniczką ciekawie brzmiących i trzymających w napięciu syntezatorowych brzmień, nie mogłam przejść obojętnie obok ścieżki dźwiękowej do Returnal. Uwielbiam science fiction, więc takie futurystyczne brzmienia nawiązujące jednocześnie do klasyków takich jak Obcy to miód na moje serce. Soundtrack brzmi spójnie w kontekście rozgrywki i audio, co stanowi duży atut w tak pełnej akcji grze.
Druga odsłona horroru o zagubionych dzieciach to moja ostatnia nominacja. Klimatyczne połączenie organicznych i syntezatorowych dźwięków to sugestywne uzupełnienie tego, czego doświadczamy eksplorując skąpane w deszczu tajemnicze miasto. Motywy kołysanek połączone z pełnymi zgrzytów i przesterów utworami to idealne tło dla opowieści o nie tak całkiem niewinnych dzieciach.
Nominuję za świetne podejście do nostalgii. Jestem wielkim fanem Halo, ale jednak wrzucam dopiero na miejsce trzecie, ponieważ to tylko nostalgia. Choć jest niesamowicie przyjemna, to jednak nie na tyle, aby uczciwie podnieść pozycję tego soundtracku w rankingu.
Nominuję za to, jak mocno muzyka ta podkreśla klimat spokoju i brak pośpiechu w świecie przedstawionym, umacniając tym samym narrację produkcji. Choć nie jest to oryginalna muzyka, to została przez deweloperów świetnie dobrana do ich gry.
Klimat, którego zabrakło mi w Cyberpunk 2077. Mroczny, dystopijny soundtrack mieszający muzykę nawiązującą do Blade Runnera Vangelisa, oraz Ghost In The Shell Kenjiego Kawai.
Niezwykle orientalny soundtrack przywodzący na myśl Populous II: The Beginning. Nie usłyszymy tu epickich motywów i może i dobrze, gdyż w końcu mamy soundtrack nieemanujący patosem, lecz muzykę oddającą magiczną atmosferę gry.
Soundtrack, który bawi się schematami. Mamy tu atmosferyczne utwory przypominające motywy z serii Borderlands, jak i bardziej dynamiczne kawałki kojarzące mi się z anime Cowboy Bebop. Dla mnie mieszanka Jespera Kyda i Yoko Kanno.
Soundtrack nieco mroczniejszy, zdecydowanie mniej dynamiczny niż swój poprzednik (King’s Bounty: The Legend). Nadal jednak bardzo melodyjny, doskonale oddający atmosferę gry.
Uważam, że to najlepsza pod względem zróżnicowania i poziomu ścieżka dźwiękowa 2021 roku. Revo dalej robi to co umie najbardziej – czaruje pięknymi liniami melodii.
Bardzo fajnie wplecione motywy azjatyckie w przepełnionym epickością soundtracku. Mega plus za piosenkę tytułową.
Jak dla mnie gra roku, ale też nie było wielkim zaskoczeniem, że fabuła miałaby dużo gorszy odbiór gdyby nie przepiękna muzyka, która w odpowiednich momentach podbijała nostalgię i smutek.
Piękna ścieżka dźwiękowa, która idealnie prowadzi graczy poprzez świat gry. Utwór Dance Maker to absolutny killer całej ścieżki dźwiękowej!
Bardzo organiczny, perkusyjny soundtrack. Przepięknie budują tutaj klimat wszelkiego rodzaju instrumenty etniczne.
Podoba mi się w tym soundtracku, że nie zależnie od tego czy słucham w grze czy na Spotify, to odczuwam niepokój i melancholię jednocześnie. Chyba właśnie skrzyżowanie tych dwóch stanów emocjonalnych spowodowało, że był to najczęściej słuchany soundtrack przeze mnie w 2021 roku. Brawo Arku i Akira!
Wybitne dzieło pod względem użycia wokali. Doskonale pasuje i wspomaga narrację!
Piękne uzupełnienie i dodanie nowych barw do Valhalli. Wszyscy kompozytorzy dodali od siebie coś świeżego do serii, ale zarazem bardzo skleili się z oryginałem.
Odświeżone brzmienie niczym soundtracków z seriali lat 90. Bardzo przekonało mnie połączenie rockowego brzmienia z Lo-Fi!
Te synthy są potężne! To jakby przepuścić Death Stranding i Mass Effecta przez kapelę black metalową!