Osoby śledzące branżę muzyki do gier mogą odnieść wrażenie, że nazwisko Marty’ego O’Donnella pojawia się tylko w dwóch kontekstach: kiedy ktoś mówi o muzyce do Halo, oraz kiedy ktoś komuś wytacza sprawę sądową. O’Donnella albo się bowiem pozywa, albo to on pozywa kogoś innego. Jeśli jeszcze nie wiecie, to w tle słynnej serii Halo toczy się konflikt między kompozytorem a Microsoft i trwa on już od kilku lat, choć jego korzenie sięgają aż 20 lat wstecz. Gdzieś w tym wszystkim tkwi jeszcze Michael Salvatori. W wyniku konfliktu na linii O’Donnell, Salvatori a Microsoft, może wręcz dojść do zablokowania premiery nadchodzącego serialu na podstawie uniwersum Halo. Choć to akurat brzmi jak kiepski nagłówek newsa, który ma szokować, to prawnicy reprezentujący dwóch kompozytorów rzeczywiście mogą pokusić się o taką blokadę. O co w tym wszystkim chodzi?

Obaj kompozytorzy zarzucają Microsoftowi między innymi działanie w złej wierze.

Ano o to, że O’Donnell i Salvatori utrzymują, iż stworzyli oni muzykę do Halo i udzielili na nią Bungie licencji, a tym samym należą im się tantiemy autorskie. Microsoft zaś utrzymuje, że muzyka ta została skomponowana na zlecenie, a tym samym kompozytorzy nie mają już do niej praw majątkowych. I choć Microsoft wypłacał twórcom pieniądze za tę muzykę, to nie udostępnił im danych pozwalających na określenie, czy wszystkie tantiemy zostały wypłacone. Aktualny pozew, złożony 2 lata temu, nie dotyczy więc praw do muzyki (te bowiem przepisano na Microsoft), ale tantiem należnych kompozytorom na mocy podpisanego przez nich kontraktu. Umowa licencyjna, której udzielili kompozytorzy, miała nadal obowiązywać w chwili, kiedy Microsoft zakupił Bungie w 2000 roku, jeszcze przed wydaniem pierwszej części Halo. Aby lepiej wszystko zrozumieć, musimy prześledzić sytuację od początku.

Jak to się zaczęło

Marty O’Donnell skomponował muzykę do wielu gier Bungie. Najpierw stworzył soundtrack do Myth: The Fallen Lords z 1997 roku, a potem do Myth 2: Soulblighter. Obydwie ścieżki muzyczne skomponował wspólnie z Michaelem Salvatorim w ramach ich własnej firmy Total Audio. Współpraca obydwu panów tu się nie zaczęła, już wcześniej pracowali ze sobą, tworząc utwory do filmów czy reklam telewizyjnych. W 2001 współpraca ta zaowocowała również soundtrackiem do gry ONI, stworzonej przez Bungie West (dywizję Bungie). O’Donnell i Salvatori pracowali też nad muzyką do Halo 2 i 3, oraz nad soundtrackami do Halo: ODST oraz Halo: Reach. Najbardziej problematyczna jest muzyka do pierwszej części Halo ze względu na jej dwojaki charakter. To tutaj zaczęły się problemy licencyjne.

Gra, którą dziś znamy jako Halo: Combat Evolved, nie zrodziła się z inicjatywy Microsoftu. Niezależne studio Bungie tworzyło ją na komputery Mac (a do tego była to produkcja TPP, nie FPP). Kiedy Microsoft zaczął tworzyć swoją pierwszą konsolę Xbox, firma rozglądała się za grami, które mogłyby trafić na tę nową platformę. W tym czasie prace nad Halo już postępowały, również nad muzyką. O’Donnell i Salvatori zdążyli skomponować i nagrać już pewne utwory, w tym znany wszystkim temat Halo śpiewany przez chór. Halo mocno zainteresowało przedstawicieli Microsoftu, co doprowadziło do tego, że gigant kupił Bungie w 2000 roku, a Halo miało trafić na Xboxa jako tytuł na wyłączność.

Marty O’Donnell nie pracował dla Bungie, kiedy w 1999 roku wspólnie z Salvatorim tworzył pierwsze utwory do Halo. Pracownikiem firmy został dopiero w maju 2000 roku, na kilka dni przed zakupieniem Bungie przez Microsoft. Michael Salvatori nie został zaś pracownikiem Bungie w ogóle — był twórcą niezależnym, który komponował muzykę w ramach wspólnej firmy obydwu kompozytorów. Ta w czasach pierwszych Halo i wcześniejszych gier nazywała się Total Audio, dziś znana jest jako O’Donnell Salvatori Inc. Kiedy O’Donnell pracował już dla Bungie, Salvatori zajmował się firmą Total Audio Studios, a nad Halo pracował jako niezależny współpracownik. Pełnoprawnym członkiem zespołu Bungie został wiele lat później, bo dopiero w 2011 roku, kiedy zaczynały się prace nad muzyką do Destiny. Posadę utrzymuje tam do dziś.

Obaj kompozytorzy zarzucają Microsoftowi między innymi działanie w złej wierze, ukrywanie raportów księgowych, oraz niewypłacenie należnych tantiem. Od wielu lat próbowali uzyskać od Microsoftu niezbędne informacje na drodze dialogu, ale w końcu zdecydowali się na wytoczenie pozwu. Ale dlaczego?

Problemy licencyjne

Problemy z Microsoftem miały zacząć się niemal od razu po zakupieniu Bungie przez giganta. Podpisując kontrakt z Microsoftem, O’Donnell zaznaczył, że muzyka do Halo opiera się o licencję udzieloną Bungie i jest własnością firmy O’Donnell Salvatori Inc., a sam O’Donnell jest członkiem ASCAP — organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskim, odpowiednik naszego ZAIKSu. Poskutkowało to natychmiastowym spotkaniem z prawnikami Microsoftu zaraz po zakupieniu Bungie, w trakcie którego O’Donnel wyjaśnił, co ma na myśli. Sam Marty chciał nawet opuścić Bungie i podpisać nowy kontrakt na współpracę nad muzyką do Halo, ale Microsoft miał po prostu zgodzić się na warunki O’Donnella (tworzenie muzyki w ramach członkostwa w ASCAP, pracując jednocześnie dla Bungie jako pracownik etatowy), a tematem licencji zająć się w przyszłości. Nikt bowiem nie wiedział, czy Halo okaże się sukcesem. Microsoft miał przez to popełnić błąd, ponieważ kwestią licencji należało zająć się na samym początku, na długo przed wydaniem Halo: Combat Evolved. Przedmiotem konfliktu jest właśnie muzyka stworzona na potrzeby pierwszego Halo, a nie kolejnych części.

Muzyka do Halo: Combat Evolved nagrywana była w Chicago. Muzykom płaciła firma O’Donnell Salvator Inc., to oni wykonywali przelewy, wystawiali rachunki i podpisywali dokumenty, które następnie przechodziły przez Microsoft. Kompozytorzy mieli cały czas powtarzać pracownikom Microsoftu, że te kwestie trzeba w końcu ustalić i przepisać wszystko na giganta.

Przełom nastąpił w momencie, kiedy kompozytorom udało się przekonać Microsoft do wydania ścieżki muzycznej do Halo: Combat Evolved. To wtedy pojawił się nowy kontrakt, ale O’Donnell naciskał, aby przyjął on postać tego, co spotykano w branży filmowej i telewizyjnej, kiedy to kompozytor wciąż jest członkiem ASCAP i przysługują mu tantiemy autorskie i twórca nie przepisuje wszystkich praw na zleceniodawcę. Na bazie odpowiedniego kontraktu kompozytorowi przysługują tantiemy dodatkowe, na przykład za wykorzystanie skomponowanej muzyki w reklamie, ze sprzedaży soundtracku czy po prostu za wykorzystanie muzyki gdziekolwiek poza samą grą (jako wynagrodzenie z tytułu dzieł zależnych). O’Donnell chciał, aby za takie wykorzystanie muzyki on i Salvatori otrzymywali dokumentację księgową, raportującą, gdzie wykorzystywana jest ich muzyka, a tym samym jakie wynagrodzenie dodatkowe im przysługuje.

Takie kontrakty, w których kompozytor tworzy muzykę na potrzeby jakiegoś medium typu film lub program telewizyjny, nie są niczym nowym.​ Twórca komponuje muzykę i przepisuje odpowiednie prawa na zleceniodawcę, ale jednocześnie przysługują mu tantiemy autorskie od każdego zawartego w kontrakcie wykorzystania utworu. I tak przykładowo kompozytor otrzymuje wynagrodzenie ze sprzedaży ścieżki muzycznej (na płycie lub w serwisach streamingowych), za wykorzystanie utworów w reklamach czy utworach pochodnych (spinoffach, kontynuacjach). Tego typu kontrakty zyskały na popularności w Hollywood i przemyśle filmowym w latach 70. i 80., ale, rzecz jasna, nie są wynalazkiem tego kawałka Los Angeles.

Po odejściu z firmy

O’Donnell opuścił Bungie w 2014 roku w wyniku konfliktu wewnętrznego na linii O’Donnell-Activision, a do tego wdał się w potyczkę prawną z byłym pracodawcą za nielegalne wykorzystywanie muzyki skomponowanej do gry Destiny. Konflikt miał rzekomo dotyczyć sposobu, w jaki skomponowana przez O’Donnella muzyka była lub nie była wykorzystywana w ramach promocji nowej gry, przez co Marty został zwolniony. Wytoczył jednak Bungie pozew za nieuczciwe zwolnienie z pracy, który wygrał, ale jednocześnie otrzymał sądowy zakaz wykorzystywania, a tym bardziej spieniężania swojej muzyki do Destiny. Zakaz ten złamał, co skutkowało rok temu wysoką karą i koniecznością usunięcia całej muzyki do Destiny, którą O’Donnell opublikował na swoich kanałach. Jednak w tym czasie wciąż trwał problem licencyjny na linii kompozytorzy-Microsoft.

O’Donnell i Salvatori podkreślają, że ich jedynym celem jest skłonienie Microsoftu do zrobienia tego, co firma obiecała im 20 lat temu — do bycia uczciwym wobec twórców. Obaj kompozytorzy zapewniają, że otrzymywali tantiemy od giganta z Redmond co kwartał, ale nie otrzymywali obiecanych danych raportowych, umożliwiających zidentyfikowanie, za co otrzymują wynagrodzenie. Trudno jest więc im określić, czy otrzymują wszystkie należne im tantiemy.

Marty O’Donnell opowiada o swojej pracy nad muzyką do serii Halo oraz Destiny

O’Donnell I Salvatori zaczęli nabierać podejrzeń, że coś jest nie tak po publikacji soundtracku do Halo 2, kiedy nie otrzymali danych sprzedażowych za to wydanie. Otrzymywane wypłaty wydawały się małe, przez co kompozytorzy poprosili Microsoft o raporty, których przekazania firma odmówiła. I tak zaczęły spływać kolejne wypłaty dla twórców, ale bez jakichkolwiek danych o sprzedaży i wykorzystaniu muzyki. Microsoft wydawał też kolejne gry, albumy i produkty audiowizualne z uniwersum Halo, a jednak kompozytorzy mieli odnosić wrażenie, że z wysokością tantiem jest coś nie tak — pieniądze spływały, ale bez danych. Stąd pozew. Celem obydwu kompozytorów jest uzyskanie tych ukrytych danych sprzedażowych i określenie, czy Microsoft rzeczywiście wypłacił im wszystkie należne tantiemy, czy może przeciwnie, jest im winien dodatkowe wynagrodzenie, a nie jest określenie samych praw do muzyki.

Na dokładkę, przy produkcji najnowszej odsłony cyklu, Halo Infinite, oraz nowego serialu z uniwersum Halo obaj kompozytorzy nie zostali wymienieni z nazwiska (należy tu zauważyć, że w przypadku dzieł zależnych należy podać dane twórców dzieła pierwotnego). Firma 343 Industries wykorzystał skomponowane przez nich utwory, motywy i tematy, nie podpisując ich nazwiskami pierwotnych twórców, co według kontraktu podpisanego przez O’Donnella i Salvatoriego jest niedopuszczalne (nie wspominając o prawach autorskich). Pewien brak kontaktu i konsultacji ze strony Microsoftu można tłumaczyć faktem, że O’Donnell i Salvtori byli przez jakiś czas pracownikami innej firmy (Activision), jednak argument ten traci na znaczeniu po roku 2014, kiedy O’Donnell opuścił szeregi firmy. W rezultacie tych starć, O’Donnell i Salvatori złożyli pozew w sądzie stanowym w czerwcu 2020 roku. Sprawa ta toczy się do dziś w formie dysputy (czyli jeszcze nie jest to typowa sprawa sądowa).

W tej chwili wszystko toczy się za zamkniętymi drzwiami. Słyszymy wersję O’Donnella, ale nie słyszymy wersji Microsoftu, bowiem gigant nie komentuje całej sprawy. Być może, jak to nieraz bywało, dojdzie do jakiegoś porozumienia i nie dowiemy się, co tak naprawdę się wydarzyło. A może przeciwnie, sprawa trafi w końcu do sądu. Pod koniec lutego kompozytorzy mieli spotkać się z Microsoftem w ramach mediacji, ale na razie nie poznaliśmy szczegółów. Oczywiście, cała sprawa może być jedynie kwestią biurokratyczną — może się okazać, że Microsoft rzeczywiście wypłaca kompozytorom wszystkie należności, a problem tyczy się jedynie braku stosownych raportów.

Cała omówiona tu sytuacja w dużej mierze nawiązuje do znacznie szerszego konfliktu między twórcami a zleceniodawcami. Od wielu lat duże stacje telewizyjne czy firmy z branży mediów próbują nakłaniać kompozytorów do całkowitego przekazywania praw majątkowych w zamian za jednorazowe wynagrodzenie, tymczasem dla wielu twórców klasyczny model tantiem dodatkowych jest znacznie bardziej opłacalny. Szczególnie dziś, w dobie popularności serwisów streamingowych, rezygnowanie z tantiem dodatkowych okazuje się dla kompozytorów niekorzystne pod względem finansowym.

Jest to szczególnie istotne w przypadku gier i filmów, kiedy to jeden projekt potrafi zrodzić całe uniwersum. Poprzez trzymanie się starego modelu, kompozytor pilnuje, by w razie gwałtownego sukcesu projektu również i jemu przysługiwały dodatkowe zarobki z przyszłych dzieł. Trudno powiedzieć, jak skończy się cała sytuacja i kto tak naprawdę ma rację. Pozostaje nam tylko czekać na rozwój sytuacji.

Czytaj więcej:

Współpracownik

Wojciech Usarzewicz

Od lat 90. interesuje się muzyką do gier, a wśród ulubionych kompozytorów wymienia Ruskaya, Haaba i O’Donnella. Komponuje hobbystycznie i regularnie pracuje ze słowem pisanym.