Wybór albumu roku jak co roku niesie za sobą dużo emocji, ale też uwydatnia pewne problemy, z którymi prędzej czy później musimy się zmierzyć. Wielokrotnie wspominaliśmy chociażby o tym, że w ciągu 12 miesięcy musimy przesłuchać od groma albumów. A tych z roku na rok tylko przybywa, w przeciwieństwie do czasu potrzebnego do ogarnięcia całego tego szaleństwa. A jeśli jesteście fanami gier jRPG, to macie podwójnie przechlapane. Mówię to z własnego doświadczenia.

Od lat czerpię przyjemność ze słuchania albumów z muzyką do jRPG. I bardzo często nawet nie zauważam, ile czasu im poświęcam.

Pamiętam, kiedy po naszym ostatnim koncercie z muzyką z Final Fantasy powiedziałem Konradowi, że może to wydarzenie przekona go do przesłuchania soundtracków z innych serii, np. Dragon Quest albo Persona. W odpowiedzi usłyszałem, że choć bardzo szanuje twórczość Uematsu, to moja propozycja jest raczej niemożliwa do spełnienia. Bo gry, które proponuję, to jRPG. A z muzyką do nich jest taki problem, że na przesłuchanie tylko jednego albumu musiałby poświęcić cały dzień.


Podcast – Słuchaj gier #77 „Czy mamy coraz mniej czasu na słuchanie muzyki?”


Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem. Być może dlatego, że wychowałem się na muzyce z gier jRPG i zapewne przez to nie zauważam, ile czasu na to poświęcam. Więc przejrzałem swoją bibliotekę, zrobiłem obliczenia i… Doszedłem do ostatecznego wniosku, że aby zdążyć do końca roku z odsłuchaniem wszystkiego muszę przyspawać sobie słuchawki do uszu.

Można powiedzieć, że moi redakcyjni koledzy i koleżanki mają szczęście, że słuchają przede wszystkim soundtracków do zachodnich gier — ich długość wynosi zwykle ok. 1 godzinę. To wystarczy, by w ciągu dnia przesłuchać solidną porcję albumów. A jak na tym tle wypadają jRPG? Tu posłużę się przykładem: obecnie jestem w trakcie odsłuchiwania soundtracku do Final Fantasy VII: Rebirth. Na przesłuchanie całości muszę poświęcić ponad 10 godzin! Dla porównania oryginalna ścieżka dźwiękowa Final Fantasy VII trwa „zaledwie” 4,5 godziny. Final Fantasy jest ogólnie ewenementem w tej kategorii. Wystarczy spojrzeć na czternastą odsłonę, gdzie każdy dodatek otrzymuje dedykowaną ścieżkę dźwiękową trwającą od 4 do nawet 8 godzin. Więc Final Fantasy XIV jako całość daje nam solidne kilkadziesiąt godzin muzyki!

Aby zdążyć do końca roku z odsłuchaniem wszystkiego muszę chyba przyspawać sobie słuchawki do uszu.

Ale to nie jedyny przykład. Soundtrack do niedawno recenzowanego przeze mnie Sea of Stars liczy sobie ok. 5 godzin muzyki, Like a Dragon: Infinite Wealth – 8 godzin, Octopath Traveler II – 7,5 godzin. Nawet starsze tytuły mogą pochwalić się sporymi wynikami, jak Persona 5, Bravely Default, NieR Automata czy gry z serii Tales of. Faktem jest, że w tych przypadkach mowa o albumach trwających 3-4 godziny, to nadal nie jest możliwe, by nadrobić je wszystkie w jeden dzień. Chyba że zrezygnuje się ze snu…

Japońscy kompozytorzy przyzwyczaili mnie do tego, że podchodzą do swojej pracy bardzo poważnie i chcą zadbać o najmniejsze detale. Stąd też potrzeba tworzenia do gier jRPG takiej ilości muzyki, która swoimi dźwiękami pokryłaby nawet najdalszy zakątek wirtualnego świata. Czy zatem powinienem narzekać? Cóż, z jednej strony sam od wielu lat czerpię przyjemność ze słuchania tych albumów. Jestem wręcz oczarowany ich różnorodnością.

I bardzo często nawet nie zauważam, ile czasu im poświęcam. Jak to się mówi „szczęśliwi czasu nie liczą”. Z drugiej strony jest obowiązek, czy to w postaci Albumu Roku, czy recenzji do napisania w terminie. A tam, gdzie jest obowiązek, tam nie ma czasu na przyjemności. Zamiast tego jest tylko świadomość kurczącego się czasu i nawał zaległości. A album liczący 10 godzin wcale mi w tym nie pomaga…

Czytaj więcej:

  • Nobody Wants to Die – świetny debiut, choć nie bez potknięć

    Nobody Wants to Die – świetny debiut, choć nie bez potknięć

    Critical Hit Games debiutuje w stylu, którego nie powstydziłby się niejeden tytuł AAA od wielkiego wydawcy. Złożona, mroczna historia detektywistyczna w stylu noire? Jest. Oprawa wizualna, która w spektakularny wręcz sposób ukazuje futurystyczno-archaiczny Nowy Jork roku 2039? więcej

  • Opinia: Wakacje z Famicom Detective Club

    Opinia: Wakacje z Famicom Detective Club

    Oficjalnie zostałem sympatykiem gier z pogranicza powieści wizualnych (visual novel), które wiele osób – z powodu ich trywialnej estetyki graficznej oraz japońskiego poczucia humoru – po prostu omija szerokim łukiem. Co było punktem zapalnym, który sprawił, więcej

  • RoboCop: Rogue City – skromny hołd w stronę filmowego klasyka

    RoboCop: Rogue City – skromny hołd w stronę filmowego klasyka

    Należę do pokolenia, które znaczną większość filmów oglądało na taśmach VHS. Brak świadomości rodzicielskiej oraz fakt, że były to kompletnie inne czasy, pozwalają mi stwierdzić, iż przeważająca liczba tych tytułów nie miała nic wspólnego z filmami dla najmłodszych widzów. więcej

  • Kolejne atrakcje koncertu Final Fantasy!

    Kolejne atrakcje koncertu Final Fantasy!

    Koncert Final Symphony II to symfoniczna podróż przez światy FINAL FANTASY, której towarzyszy muzyka skomponowana przez Nobuo Uematsu oraz Masashiego Hamauzu. Pojawią się również znamienici goście. Czeka dla Was wiele atrakcji. Oprócz sprawdzenia swoich sił w quizie więcej

Zastępca Redaktora Naczelnego

Paweł Dembowski

Gra w gry odkąd pamięta, pisze o nich również kawał czasu. Uzależnienie jak nic. Jednak nie może powiedzieć, żeby kiedykolwiek czegokolwiek żałował. Poza tym dziennikarz z pasji i powołania.