Wydany w 2013 roku niezależny horror Outlast zdobył spore uznanie zarówno graczy, jak i krytyków. Znakomita dynamika rozgrywki, namacalny klimat strachu i obrzydzenia, świetny sound design, a zwłaszcza ciekawa ścieżka dźwiękowa autorstwa Samuela Laflamme’a to główne zalety tej produkcji.
W kwietniu ubiegłego roku studio Red Barrels wydało drugą część gry, ponownie zapraszając do współpracy tego kompozytora. Premiera soundtracku miała miejsce na krótko przed premierą samej gry. Akcja Outlast 2 dzieje się podczas jednej nocy, w niewielkiej osadzie gdzieś na pustyni w Arizonie. Główny bohater wraz z żoną prowadzi dziennikarskie śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci niezidentyfikowanej kobiety. W drodze na miejsce śmigłowiec, którym lecą, rozbija się, a żona reportera znika. Na domiar złego mieszkańcy wioski są wyjątkowo wrogo nastawieni. Znowu więc mamy znany z pierwszej części gry motyw skradania się i ucieczek, który tutaj jest jeszcze bardziej intensywny.
Samuel Laflamme po raz kolejny udowodnił, że potrafi tworzyć świetną muzykę do horrorów.
Daje to świetne pole do popisu dla kompozytora. Pracując nad tym soundtrackiem, Samuel Laflamme zrezygnował z charakterystycznej dla poprzedniej odsłony gry orkiestry kameralnej i zamiast niej użył gitar (także basowych), instrumentów perkusyjnych oraz takich skonstruowanych przez siebie, których dźwięki zostały przetworzone za pomocą przeróżnych efektów. Jak sam twierdzi, muzyka do pierwszego Outlast miała sprawić, że gracz cierpi, zaś do Outlast 2 – doprowadzić go do szaleństwa. Soundtrack doskonale spełnia w tym swoją rolę. Przeważająca jego część to tak zwana „muzyka pościgu”, czyli utwory utrzymane w szybkim tempie, z transowym pulsem instrumentów perkusyjnych.
Jako że podczas rozgrywki uciekamy niemal bez przerwy, pozostajemy w ciągłym poczuciu zagrożenia, zintensyfikowanym przez muzykę. Podobnie jak w przypadku pierwszego Outlast, nie jest to muzyka łatwa w odbiorze. Przestery i zgrzyty, wysokiej częstotliwości dźwięki wydawane przez różne powierzchnie pocierane smyczkiem (znak rozpoznawczy kompozytora), mroczne plamy dźwięku, znikoma melodyjność, wywołujące napięcie uderzenia perkusji – wszystko to faktycznie stawia gracza na krawędzi obłędu.
Jest coś pierwotnego w tej muzyce. Transowość, niemelodyjność, suchość i szorstkość brzmienia, imitacja odgłosów wydawanych przez zwierzęta, na przykład muczenia krów. To wszystko przenosi nas prosto na skąpaną w blasku księżyca wrogą pustynię, gdzie lokalne społeczności żyją niezmiennie od dziesięcioleci, wierne tradycji i rytuałom, nierzadko mrocznym. Soundtrack znakomicie współgra z obrazem i doskonałym sound designem.
Na szczególną uwagę zasługuje perfekcyjne współbrzmienie tego ostatniego ze ścieżką dźwiękową. Słychać to na przykład w momentach, w których jeden z przeciwników strzela z łuku; furkot strzał i dźwięk ich uderzenia o drzewo czy skałę doskonale łączy się z OST. Suchość i piaszczystość brzmienia soundtracku współbrzmi również z dźwiękami charakterystycznymi dla pustyni – osypywaniem się piasku, szumem wiatru, szelestem suchych krzaków.
Outlast 2 OST to dla mnie jeden z najciekawszych soundtracków ubiegłego roku.
Album Outlast 2 Official Soundtrack składa się z 14 utworów połączonych w spójną całość. Muzyka jest doskonale zmiksowana i wyprodukowana. Kilka utworów zasługuje na szczególną uwagę. Let’s Step Back Into Class, Please pojawia się w kilku spokojniejszych miejscach w grze i świetnie buduje napięcie. Zgrzytliwy Show Me Your True Face jest tak intensywny, że twórcy poprosili kompozytora o przearanżowanie utworu na łagodniejszą wersję do umieszczenia w grze.
Album zamyka poruszający, apokaliptyczny You Never Let Me Go, w którym wykorzystano nagranie chóru kościelnego wykonującego dzieło Ave Verum Corpus Wolfganga Amadeusza Mozarta. W nagraniu tym słychać naturalny, siedmiosekundowy pogłos, co sprawia, że brzmi nieziemsko, nierealnie. W połączeniu z obrazem i tym, czego doświadczamy w finale gry, utwór ten wywołuje bardzo silne emocje, jakby z chaosu i zła powstawało coś jasnego i czystego. Ciekawy jest trik, który kompozytor zastosował w tytułach utworów w albumie. Kiedy połączy się ze sobą wszystkie wielkie litery, otrzymamy słowo „redemption”, czyli „odkupienie”. Jest to nawiązanie do zakończenia gry i drogi, jaką przechodzi bohater.
Outlast 2 OST to dla mnie jeden z najciekawszych soundtracków ubiegłego roku, a Samuel Laflamme po raz kolejny udowodnił, że potrafi tworzyć świetną muzykę do horrorów, która może zarówno przerażać, jak i wzruszać. Jeśli kiedykolwiek powstanie trzecia odsłona Outlast, nie wyobrażam sobie wykorzystania w niej twórczości innego kompozytora.