Kontynuując podróż po muzyce do trailerów, warto wspomnieć o prostej, aczkolwiek nie tak często używanej technice. Metodą ilustracji trailera, którą mam tutaj na myśli, jest muzyka pisana przez tego samego kompozytora, który odpowiedzialny jest za całość ścieżki dźwiękowej. Sposób ma ten spory atut, że osoba ta lepiej zna w końcu materiał źródłowy i może potencjalnie lepiej wykonać taką pracę, nawet jeżeli polega ona na wejście w estetykę trailer music. Może to być nawet utwór z soundtracku, który potrafi spełniać funkcję wprowadzenia i szerszej prezentacji materiału przez twórców (ponadto odpadają kwestie licencjonowania i opłaty). Nie dziwią więc decyzje studiów, które wykorzystują twory swoich zaufanych kompozytorów w takiej czy innej formie. Trailer do God of War zawiera przekrój przez wiele utworów ze ścieżki dźwiękowej. Być może to kwestia marketingowa i duma z posiadania w zespole Beara McCreary’ego. Być może jego muzyka zwyczajnie lepiej pasowała.
Należy wspomnieć o wykorzystaniu piosenek (lub utworów), których twórcy nie niszczą tanią przeróbką. Nieraz kończy się to małymi arcydziełami, których świetna reżyseria wymaga jedynie wisienki na torcie, ale jakże ważnej dla pełnego efektu oraz podkreślenia treści wizualnej instrumentacją i tekstem. Do dziś najbardziej „ciarkogennym” trailerem UbiSoftu pozostaje AC: Revelations z Iron Woodkida, który wybrzmiewa rytmicznymi perkusjonaliami pomiędzy brutalnie precyzyjnymi cięciami Ezia, zaś tekstem zapowiadającym jego misję (A million mile from home, I’m walking ahead / I’m frozen to the bones, I am… / A soldier on my own, I don’t know the way / […] I’m ready for the fight and fate). Do dziś trailer do ostatniej przygody Ezia jest w ścisłej czołówce realizacji i perfekcją, którą Ubisoft prawie osiągnął po raz drugi przy AC: Unity, również promowanym przez piosenkę Woodkida Golden Age. Trailer music nie jest bynajmniej potrzebna do stworzenia czegoś wielkiego, pomimo iż sam gatunek takie odczucia stara się wywołać.
Może to i smutne, ale świadomość tego, że chce się nas zaprogramowywać muzyką do kupowania czy usypiania naszego krytycznego myślenia, nie jest niczym nowym. Technika ta ma ponad sto lat.
Chcąc dobrze zilustrować trailer, producenci powinni dokonywać rozważnych wyborów. Złe dopasowanie typowej trailer music odkrywa niecny zamiar wydawcy przeładowywania zapowiedzi ładunkiem ekscytacji, który jest obietnicą bez pokrycia. To łatwo jest wyczuć — zjadliwej wzniosłości w trailerach jest jak na lekarstwo, chociaż jest to sztuka wykonalna. Męczenie piosenek też jest zabiegiem zgoła opłacalnym, chociaż zupełnie amoralnym wobec twórców i zamierzonych znaczeń (folkowa piosenka In the House of the Rising Sun zremiksowana przez Audiomachine w trailerze Battlefield V? Litości!). Prezentacja materiału z gry w trailerze może z kolei wypalić w twarz producentom przez złe dopasowanie do obrazu. Najbezpieczniejszą formą wydają się być piosenki, chociaż i one mogą zostać zdegradowane przez wykorzystanie w złym kontekście lub vice-versa. Min, na które można wejść, jest wiele, a sprawnych zastosowań, wkraczających w sferę odrębnych dzieł, jest stosunkowo mało.
Ciężko wychwycić granicę sztuki oraz programowania muzycznego, bo na ekranie wszystko wydaje się być wspaniałe i emocjonujące. Trailer music, chora na straszną konwencjonalność, dalej istnieje i nie słabnie, potwierdzając swój służebny wobec przemysłu charakter i stały dopływ pieniędzy z kieszeni studiów, widzących w tym dobrą inwestycją. Może to i smutne, ale świadomość tego, że chce się nas zaprogramowywać muzyką do kupowania czy usypiania naszego krytycznego myślenia, nie jest niczym nowym. Technika ta ma ponad sto lat. Dystopijne wizje programowanych do pracy ludzi nie są pomysłem literatury i stawały się rzeczywistością w historii jakże humanitarnej pracy przy pasie produkcyjnym na początku XX. wieku. Czy jednakże takie zastosowanie musi być zawsze złowrogim, podprogowym przekazem? Postaram się pokazać w kolejnych artykułach, że wcale nie musi tak być.