Greedfall to produkcja, na którą czekałem z zaciekawieniem od chwili, w której twórcy przyznali, że chcą wypełnić lukę po starych dobrych grach BioWare. Zrobiło się jeszcze ciekawiej, gdy dowiedziałem się, kto skomponuje ścieżkę dźwiękową.
Z twórczością Oliviera Deriviere zetknąłem się w 2008 roku, oglądając dość obszerną zapowiedź Alone in the Dark na kanale Hyper (kiedyś to było…). Największe wrażenie zrobił na mnie fragment ucieczki taksówką przed mroczną siłą niszczącą Nowy Jork. Usłyszałem w nim po raz pierwszy w życiu bułgarski chór żeński, śpiewający techniką gardłową. Zakochałem się natychmiast i nie mogłem nie sięgnąć po tę grę. Od tamtej pory Deriviere kojarzył mi się głównie z mroczną i minimalistyczną (zwłaszcza po Vampyrze), nierzadko eksperymentalną muzyką. Greedfall całkowicie to zmienił.
Kompozytor podzielił partyturę na dwie części – dwa obce sobie, wrogie wręcz światy, które okazjonalnie się przenikają.
Kompozytor podzielił partyturę na dwie części – dwa obce sobie, wrogie wręcz światy, które okazjonalnie się przenikają. Z jednej strony mamy wielką cywilizację, wzorowaną na XVII-wiecznej (barokowej) Europie, z drugiej zaś nieokiełznaną wyspę, zamieszkaną przez prymitywne (z punktu widzenia kolonizatorów) plemiona, odpowiednik dziewiczej Ameryki Północnej.
Cywilizacja, choć ta dzięki wiedzy i technologii zdaje się panować nad światem, nie jest w stanie poradzić sobie z tajemniczą zarazą, która dziesiątkuje populację. Remedium, przynajmniej według plotek, zdaje się czekać na odkrycie na wyspie Teer Fradee, którą kolonizatorzy wydzierają w tym celu z rąk jej rdzennym mieszkańcom. Scenariusz rodem z Pocahontas, aż chciałoby się zaśpiewać za Edytą Górniak:
Ty masz mnie za głupią dzikuskę
Lecz choć cały świat zwiedziłeś
Zjeździłeś wzdłuż i wszerz
I mądry jesteś tak
Że aż słów podziwu brak
Dlaczego powiedz mi tak mało wiesz?
Mało wiesz…
Na lądzie, gdy rozglądasz się lądując
Chcesz wszystko mieć na własność, nawet głaz
A ja wiem, że ten głaz ma także duszę
Imię ma i zaklęty w sobie czas
Kolonizatorzy to przede wszystkim orkiestra w pełnej krasie (L’Orchestre National d’ile de France), wykonująca splendorowe tematy. Deriviere nie żałował sekcji dętej blaszanej pisząc dla niej – to ona robi tutaj całą monumentalną robotę. Jej potężne i ostre brzmienie za każdym razem wywołuje we mnie ciarki.
Najlepszymi przykładami są utwory The Fallen Hope, The Adventure Begins oraz Celebration. W tym pierwszym blaszaki zlewają się ze smyczkami oraz żeńskim wokalem (Lydia Kanouni), by już w 35. sekundzie (co prawda na chwilę) wejść z przytupem w stylu Dona Davisa w trylogii Matrix i niedługo potem powrócić w pełnej chwale. Sekcję usłyszymy jeszcze kilkukrotnie (Fairwell Mother, Building Our Future, Making Peace With Ourselves) i choć z mniejszą mocą, to wciąż będzie najjaśniejszym punktem symfonicznej strony partytury.
Sekcja smyczkowa zdaje się stanowić jedynie akompaniament dla dętych blaszanych, głównie jej wtórując, a tylko czasem nieśmiało wychodząc na pierwszy plan, jak pod koniec The Fallen Hope, gdy utwór wreszcie zaczyna oddawać tytułowy nastrój. Przyznaję, że jest to dla mnie nowość, bo w grach z symfoniczną ścieżką dźwiękową to smyczki najczęściej grają pierwsze skrzypce, a blaszane jedynie je dopełniają, dominując w najbardziej epickich momentach partytury i też nie na długo (seria Warcraft jest tego najlepszym przykładem).
Wyspa Teer Fradee i jej mieszkańcy to już zupełnie inna bajka. Piękne, pastelowe lasy ze spowitym chmurami szczytem w tle od razu przywodzą mi na myśl krajobrazy ze Skyrim, którym towarzyszą orkiestralne pejzaże Jeremiego Soule’a. Olivier Deriviere obrał jednak zupełnie inny kierunek, sięgając po brzmienia typowe dla muzyki z gatunku tribal, czyli plemienne bębny (TransNature), ale to nie wszystko. Usłyszymy bowiem szeroką gamę innych, często przetworzonych dźwięków. Będą to szmery, grzechotanie (A Different World), pohukiwania w wykonaniu fletów (Meditative Surroundings), ambientowe wokale (An Ancient Call), ambient w ogóle oraz wiele innych tajemniczych brzmień (The Calm of Nature), których nie jestem w stanie zidentyfikować.
Dawno nie miałem do czynienia z tak ciekawie zrealizowaną ścieżką dźwiękową, chyba od czasów Far Cry 2.
Co jest jeszcze ciekawe, kompozytor wykorzystał pulsujące syntezatory (Mystical Landscapes), podobnie jak to zrobił Marc Canham w Far Cry 2, ale w Greedfall są one o wiele bardziej wyeksponowane. Environmental Beauty oraz Mystical Landscapes są jedynymi w pełni orkiestralnymi utworami, ale zawierają w mniejszym lub większym stopniu wcześniej wspomniane elementy. Nietypowy sposób na muzyczne zilustrowanie dzikiej natury, ale ma on według mnie sens. Teer Fradee to dla kolonizatorów obcy świat, nic więc dziwnego, że brzmi dziwnie i złowrogo.
Czytaj także: A Plague Tale: Innocence Original Soundtrack.
Dawno nie miałem do czynienia z tak ciekawie zrealizowaną ścieżką dźwiękową, chyba od czasów Far Cry 2. Ścieżką dźwiękową, gdzie orkiestra oraz syntezatory z przetworzonymi instrumentami stanowiłyby przeciwstawne sobie światy, zamiast po Zimmerowsku się mieszać. Olivier Deriviere stworzył na potrzeby Greedfall muzykę, która potrafi wywołać ciarki monumentalną orkiestrą, jednocześnie zachwycając gamą złowrogo oraz obco brzmiących dźwięków. Według mnie pozycja będąca idealnym zwieńczeniem 2019 roku.