Jeżeli ktokolwiek narzucił sznyt obowiązujący w soundtrackach do gier samochodowych, byli to właśnie Electronic Arts i seria Need for Speed. Wybaczcie mi fani Test Drive, ale to NfS zrobił niemałą rewolucję w oryginalnych ścieżkach do ścigałek. Pierwszy Need for Speed był co prawda jazdą testową Elektroników i sprawdzaniem gruntu pod kolejne tytuły. Sama muzyka z niego to gitarowe rżnięcie w klimacie kalifornijskim, z rzadka robiące sobie wycieczki do Teksasu, gdzieniegdzie podklejone rave’owymi syntezami.
Rom Di Prisco, młodszemu pokoleniu graczy znany zapewne tylko z muzyki do Guacamelee.
Amerykańskie i sztampowe na wskroś. Jeff Dyck i Saki Kaskas zdecydowanie się uczyli warsztatu, który w kolejnych częściach był coraz mniej przaśny, a łączenie gatunków mniej gryzące. Przy Need for Speedach pracowało wielu innych kompozytorów, jednak tylko jeden z nich miał styl na tyle wyrazisty, by przykuwać uwagę i wbić się w pamięć słuchacza na półtorej dekady. I chociaż w Retro Muzyce piszemy zazwyczaj o pełnych soundtrackach, ja ponownie skupię się na konkretnej sylwetce.
Rom Di Prisco, młodszemu pokoleniu graczy znany zapewne tylko z muzyki do Guacamelee!, ewentualnie Unreal Tournament 3, w latach 90. był nadwornym kompozytorem EA do serii NfS. Zadebiutował przy Need for Speed 2, jego utwory były tak charakterystyczne, że dwa z nich grały zawsze w menusach. O ile motyw napisany dla Lotusa Esprit V8, Mc Larena F1 i collab z Saki Kaskasem do Lotusa GT 1 to szybkie showcase’owe electro-rzeźnie, o tyle właśnie menusowe cudeńka zapadły mi w głowie na lata. Czterominutowy Main Menu to klasyczny trance Anno Domini 1997. Sporo kwaśnego arpeggio rodem z Rolanda TB-303, zapętlone melodie modulowane filtrami, prosta perkusja 4/4, oraz wszechobecna przestrzeń stworzona reverbami i delayami.
Tak robiono wówczas muzykę do klubów, tak zaczynali Tiesto i Armin van Buuren, tak Rom Di Prisco witał nas zaraz po uruchomieniu klasycznej samochodówki. Ostatni utwór zostawiłem sobie na deser. Romulus 3 to arcydzieło. Połączenie gatunków muzyki elektronicznej jest wręcz kosmiczne. Tempo breakbeatowe, perkusja z jungle, synteza z acid trance’u, partia smyczkowa, a sama melodyka i nastrój utworu melancholijne. Zresztą, najwyraźniej nie tylko ja tak uważam, gdyż utwór migrował także do Hot Pursuita, trzeciego Need for Speeda, a sam Kanadyjczyk napisał siedem nowych kompozycji.
W Need for Speed 3: Hot Pursuit poprawione zostało niemal wszystko, co w drugiej części było niedopracowane, wprowadzono przełomowy tryb ścigania się z policją, a w muzyce było praktycznie idealnie (zapewne dzięki temu, iż prawie połowa muzyki była autorstwa Roma). Minotaur, Pi, Triton oraz Sirius 909 w menusach podtrzymywały ducha Romulus 3. Kreatywna praca z perkusją, płynące syntezy, kwaśne basy, trance’owe melodie. Tym razem to Sirius 909 brzmi jak stworzony na parkiet. Kawałki przeznaczone na wyścigi aż proszą się o swoje pełne wersje. Hydrus 606, Cetus 808 oraz Aquilla 303 nawet dzisiaj brzmią potężnie, chociaż techniki miksu zmieniły się diametralnie. Szczerze mówiąc, wystarczyłoby rozszerzyć te utwory, zremasterować i wrzucić na płytę.
W Need for Speed 4: High Stakes, Rom pozwolił sobie na małą zmianę brzmienia. Co prawda Road Warrior, Photon Rez, Quantum Singularity i Cygnus Rift są bardzo zbliżone brzmieniem do poprzednich dzieł, ale już Rock This, Liquid Plasma oraz Bring That Beat Back to rave w stylu The Prodigy. Mam nadzieję, że kiedyś ludzie z EA rozważą taką opcję z ponownym wydaniem tych utworów, ponieważ mają u siebie kilka perełek, które powinny dostać drugą młodość.