Gry to organizmy złożone. Mają własne układy. Może nie kostne, nerwowe, mięśniowe czy limfatyczne, ale każdy z układów gry, chociaż w pojedynkę ważny, dopiero w całości stwarza ciało, które możemy podziwiać i albo będzie nas zachwycać, albo obrzydzać. Ostatecznie też może nas zachwycająco obrzydzać. Scorn zdecydowanie mierzył w to ostatnie. I chociaż wiele elementów ocieka soczystością, to niestety do idealnej brzydoty mu trochę zabrakło.

Muzyka w Scorn jest dumnym reprezentantem dark ambientu ze wszystkimi tego zaletami i wadami.

Scorn to trudny tytuł do zrecenzowania. Od strony audiowizualnej to arcydzieło tak unikatowe jak obrazy malarzy, którzy byli inspiracją dla twórców. Niestety jednak od strony gameplay’u to zjawisko szalenie nierówne. Poczynając od arcyirytującej zagadki otwierającej całą rozgrywkę, kończąc na zbyt późnym wprowadzeniu mechaniki strzelania, przez co gra ma mocny kryzys tożsamości nie do końca będąc udaną przygodówką i zdecydowanie będąc nieudanym FPS-em. Mimo iż przepiękna, Scorn bardzo kuleje jako gra. To bardziej eksploracja lokacji pięknych w turpistyczny sposób, wypełnionych niepokojącymi dźwiękami tła oraz gdzieniegdzie poprzetykanymi kompozycjami Aetheka i Lustmorda. Obu panów raczej możecie kojarzyć ze sceny darkbientowej, chociaż Lustmord ma całkiem zgrabny dorobek w grach wideo – pisał muzykę do Master of Orion 3 oraz Evolve.


Drony i ambient w horrorach


Jak można się spodziewać, muzyka w Scorn jest dumnym reprezentantem dark ambientu ze wszystkimi tego zaletami i wadami. Balans tychże będzie dla słuchacza zależny od sentymentów względem takich brzmień. Do gry pasuje wręcz wybornie, wraz z udźwiękowieniem nasycając przedstawiony świat kosmicznym niepokojem, poczuciem obcości, ale też ciekawości. Trzeba także oddać, że podczas lat słuchania ambientów wydawanych przez Cryo Chamber nawykłem do większej ascezy brzmieniowej i swoistej powtarzalności barw. Tutaj natomiast otrzymujemy coś więcej niż z wolna modulujące plamy dźwiękowe. Szczególnie u Aetheka słychać kolosalne doświadczenie sound designerskie i multum unikatowych eksperymentów dźwiękowych.

Z kolei Lustmord rozwija pojęcie darkbientu o zastosowanie partii orkiestrowych, które w odpowiednich miejscach przepastnych kompozycji podnoszą narrację na filmowy poziom. Kompozytor ten również serwuje nam zdecydowanie bardziej trzymające się norm gatunkowych długości kompozycji. Kwardans lub dziesięć minut wcale nie zaskakuje nikogo spośród słuchaczy dark ambientu. Fani poczują się dopieszczeni, a w nowych przybyszach muzyka Aetheka i Lustmorda może rozbudzić ciekawość nowych wrażeń.

Dzieło skomponowane przez Aetheka i Lustmorda to zdecydowanie najlepszy element tkanki, z jakieś spleciono grę Scorn.

Dobór dark ambientowych kompozytorów do Scorn było jedynie słuszną ścieżką dla tej produkcji i uważam, że taka forma kultywowania niszowych gatunków pełni niesamowicie ważną rolę w edukacji kulturowej poprzez gry wideo. Scorn to tytuł bez dwóch zdań ważny i głośny. Niestety, gdyby gameplay był bardziej dopracowany, mielibyśmy kolejny tytuł, który wpisałby się do kanonu gier, jakie należy ograć.

Jeżeli jednak łatwo Was nie zrażają rozmaite upierdliwości designerskie, a obrazy Gigera i Beksińskiego macie zawieszone w sypialni, to zdecydowanie będziecie zachwyceni. Sama muzyka natomiast poza grą obroni się moim zdaniem tylko wśród entuzjastów takiej muzyki, dla przeciętnego słuchacza będzie to tak samo odstręczające. Ale nie ma w tym krzty zarzutu. Nie wszystko, co wybitne, musi się podobać. A dzieło skomponowane przez Aetheka i Lustmorda to zdecydowanie najlepszy element tkanki, z jakieś spleciono grę Scorn.

Czytaj więcej:

Redaktor

Konrad Belina-Brzozowski

Wykładowca Warszawskiej Szkoły Filmowej oraz Liceum Kreacji Gier Wideo. Alchemik dźwięku, muzyk elektroniczny i sound designer. Fan historii cywilizacji, fantasy i science-fiction