Macie 6, może 7 lat. Jest sobota rano, nie ma szkoły ani przedszkola. Włączacie telewizor, żeby obejrzeć Wojownicze Żółwie Ninja. Odcinek skończony, wracacie do pokoju, żeby pobawić się figurkami i poczytać komiksy z Żółwiami. Po południu z rodzeństwem odpalacie Pegasusa i wspólnie gracie w Teenage Mutant Ninja Turtles III: The Manhattan Project. To najlepszy czas w Waszym życiu.

Cały soundtrack stylem muzycznym nawiązuje do rocka i rapu z przełomu lat 80. i 90. i mocno uderza w nostalgiczną nutę.

Przyznam się szczerze, że byłem ogromnym fanem Żółwi Ninja. Kreskówki, figurki, komiksy były na porządku dziennym. Ale nade wszystko ceniłem sobie gry z serii Teenage Mutant Ninja Turtles na Pegasusa. Razem z bratem mieliśmy przy nich radochę co niemiara! To były jedne z najfajniejszych gier z Żółwiami w roli głównej. I jak się okazało, jedne z nielicznych, o których można było powiedzieć, że były grywalne. Bo choć gier pod marką TMNT wyszło przez lata całkiem sporo, znakomita większość z nich była najwyżej przeciętna. Ostatnią dobrą produkcję z TMNT ogrywałem na GameBoy Advance — świetny klasyczny beat’em up, który wgniatał w ziemię barachło, jakie wyszło w tym samym czasie na konsole stacjonarne. Dopiero kilkanaście lat później dostałem w swoje ręce Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge. I teraz znowu siedzę przed telewizorem z padem w reku i gram w Żółwie. Znowu jestem dzieckiem.


Podcast – Słuchaj gier #58 „Żółwie mutanty i muzyczny renesans gier beat ’em up”


Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge kupiło mnie już na starcie. Motyw główny, który wybrzmiewa na samym początku gry (i to z wokalem samego Mike’a Pattona!), brzmi niemal dokładnie tak, jakby został żywcem wyciągnięty z serialu. Generalnie cały soundtrack stylem muzycznym nawiązuje do rocka i rapu z przełomu lat 80. i 90. i mocno uderza w nostalgiczną nutę szczególnie u tych, którzy grali w TMNT salonach arcade i na starych konsolach. Inspirację kreskówką czy grami pokroju wydanego na SNES Teenage Mutant Ninja Turtles: Turtles in Time słychać zatem na każdym kroku. Tee Lopes bardzo się zresztą o to postarał.

Pierwszym lepszym przykładem niech będzie utwór Big Apple, 3 PM, który swoją nazwą oraz brzmieniem (zwłaszcza w kilku pierwszych sekundach) nawiązuje do Big Apple, 3 AM ze wspomnianego Turtles in Time. Inny przykład czerpania inspiracji z klasycznej gry Konami znaleźć można w szybkim, rockowym motywie walki z bossem Clash of the Outcasts. Jednak moim ulubionym utworem jest zdecydowanie It Won’t Fly — aż krzyczy w naszą stronę „lata 90. rządzą! Konami dalej jest mistrzem gier arcade!”. Partners in Slime to dla odmiany mocno podkręcony remiks motywu Kranga z serialu.

Album zawiera w sobie miks nostalgii z moich młodzieńczych lat i nutkę współczesnego podejścia do tworzenia muzyki do gier.

Oczywiście, należy mocno podkreślić, że w wymienionych wyżej przypadkach mówimy o inspiracjach albo remiksach, a nie bezczelnych zrzynkach w skali 1:1. Bo choć w trakcie odsłuchiwania soundtracku rzeczywiście nieraz zdarzało mi się powiedzieć „ej, gdzieś już to słyszałem”, to jednak na albumie da się usłyszeć oryginalne utwory, oczywiście utrzymane w stylu gier retro beat’em up, zwłaszcza TMNT. Przykładem tego jest chociażby towarzyszący podczas starcia z Shredderem utwór We Ain’t Came to Lose, w którym swój popis raperskich umiejętności zaprezentowali Raekwon i Ghostface Killah z Wu-Tang Clan. Żółwie Ninja i Wu-Tang Clan to połączenie, którego nie spodziewałem się kiedykolwiek zobaczyć, ale ostatecznie wyszło naprawdę świetnie.

No i nie mogę też zapomnieć o A Few Screws Loose, czyli pompujący adrenalinę synthwave rodem z filmów lat 80. zapowiadający nadejście Casey Jonesa. Gdybym miał w skrócie opisać soundtrack do Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge, to powiedziałbym, że zawiera w sobie miks nostalgii z moich młodzieńczych lat i nutkę współczesnego podejścia do tworzenia muzyki do gier. To soundtrack, na który czeka się latami i taki też otrzymałem. Nawet z nawiązką.

Czytaj więcej:

Zastępca Redaktora Naczelnego

Paweł Dembowski

Gra w gry odkąd pamięta, pisze o nich również kawał czasu. Uzależnienie jak nic. Jednak nie może powiedzieć, żeby kiedykolwiek czegokolwiek żałował. Poza tym dziennikarz z pasji i powołania.