U schyłku obecnej generacji konsol stacjonarnych otrzymaliśmy wysyp tytułów, o których będzie głośno przez najbliższy rok. Żaden z nich nie zrobił jednak takiego zamieszania jak The Last of Us, tytuł wydany przez studio deweloperskie Naughty Dog na konsolę PlayStation 3.
Obraz nędzy i braku nadziei w swoich głównie gitarowych ilustracjach przedstawił Gustavo Santaolalla.
Przed premierą do końca nie było wiadomo, czy twórcy niezapomnianej serii Crash Bandicoot oraz Uncharted podołają zawieszonej sobie wysoko poprzeczce. Kilka tygodni po premierze gry wszystkie wątpliwości zostały rozwiane i wiemy już, kto w tym roku prawdopodobnie zasiądzie na tronie. Gra, jak się okazało, przyniosła ze sobą nie tylko rozbudowany świat, nowatorski system rozgrywki, ale też muzykę trafiającą w serca graczy. W tym wypadku o skomponowanie utworów do tak nieszablonowej produkcji poproszono kompozytora filmowego, co w sumie nikogo już nie powinno dziwić.
Jak wiemy, bohaterami gry The Last of Us są zmęczony życiem Joel i tajemnicza Ellie – duet wart siebie, pozostawiony na pastwę losu. Wypada powiedzieć kilka słów o fabule gry, gdyż to ona stała się inspiracją do stworzenia muzyki. Oto zarys historii: 20 lat po wybuchu epidemii świat stanął na progu zagłady, a nie widzący dla siebie ratunku ludzie zaczęli żyć w odosobnionych miastach, kontrolowanych przez wojsko. Nieliczni mający na tyle odwagi, by poruszać się po skażonych zarazą terenach, stali się przemytnikami żyjącymi z dnia na dzień. Obraz nędzy i braku nadziei w swoich głównie gitarowych ilustracjach przedstawił Gustavo Santaolalla.
Wśród kompozytorów znam niewielu artystów, którzy potrafią dźwiękami gitary tak poruszyć, a zarazem zbudować nastrój niepewności, smutku, grozy i rozczarowania, jak to robi Santaolalla. Jego prace znane są głównie z dwóch filmów oskarowych: Tajemnica Brokeback Mountain oraz Babel, o których recenzenci wypowiadają się różnie. Jedni wielbią go za nostalgiczne zacięcia dźwięków gitar, a inni nie potrafią się pogodzić z myślą o niesłusznie przyznanych nagrodach, jakie otrzymał. W takim razie jaka jest muzyka z The Last of Us?
Kompozytor postawił na swój sprawdzony warsztat i każda melodia została przez niego zagrana na gitarze.
Jest ponad to, co dotychczas słyszeliśmy w grach wideo. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Słychać to wyraźnie już w pierwszych utworach (The Quarantine Zone [20 Years Later]) na albumie. Santaolalla zrobił wszystko, aby od pierwszego kontaktu z jego muzyką nasze wyobrażenia na temat świata nawiedzonego przez epidemię były jak najbardziej rzeczywiste. Kompozytor postawił na swój sprawdzony warsztat i każda melodia została przez niego zagrana na gitarze. Najczęściej brzmi brudno i ospale (The Hour), może monotonnie, jednak w żaden sposób nie gryzie się to z obrazem przedstawionej apokalipsy. Mimo ubogiego instrumentarium i minimalistycznej oprawy audio Gustavo Santaolalla zrobił wszystko, by dźwięki brzmiały jak najbardziej realnie, przedstawiając różne momenty w grze.
Skomponowana przez niego muzyka jest typowo ilustracyjna i najczęściej pojawia się w kluczowych dla fabuły gry momentach bądź potęguje napięcie (I Know What You Are) spowodowane niebezpieczeństwem czyhającym na bohaterów. Autor w kwestii kreowania grozy sięgnął po nagrania dźwięków różnych bębnów oraz spróbował bardziej niekonwencjonalnych metod kompozytorskich. Alfred Hitchcock powiedział kiedyś: „Oczekiwanie na niebezpieczeństwo jest gorsze niż moment, gdy ono na człowieka spada”. Cytat idealnie odzwierciedla to, co widzimy i słyszymy w grze. Efektem tego jest utwór Infected, obrazujący szaleństwo zakażonych, którzy zrobią wszystko, by uśmiercić dwójkę naszych bohaterów.
Santaolalla nagrywał utwory przy udziale niewielkiej sekcji smyczkowej i dętej, które w utworach brzmią bardzo minimalistycznie. Wyjątek stanowi jedna, powtarzająca się kilkukrotnie melodramatyczna kompozycja (All Gone), w której wiolonczela gra nostalgicznie. Dopiero w tej ostatecznej wersji możemy w całości wysłuchać utworu All Gone [No Escape], który kilkakrotnie powtarza się na albumie. Temat drogi i samotności, towarzyszący słuchaczom od samego początku przygody z grą, autor trafnie oddał w utworze The Last of Us, który jest tematem przewodnim pojawiającym się w wielu wersjach. Melodia została zagrana na gitarze typu ronroco (Charango), która dla nieobeznanych z tematem dźwiękowo może przypominać mandolinę. Wykonany na instrumencie utwór brzmi jak ballada, jednak dopiero w wersji The Last of Us [You and Me] ostatecznie potęguje emocje, ukazując bohaterów otoczonych pustką, wypranych z wszelkich barw. Podobnych momentów (Returning) na albumie jest o wiele więcej.
Temat drogi i samotności, towarzyszący słuchaczom od samego początku.
Czego chcieć więcej od prawie idealnego albumu? Autorzy The Last of Us przedstawili sugestywny i mało optymistyczny wizerunek ludzi jako istot słabych, które odarte z cywilizacji walczą miedzy sobą o przetrwanie niczym zwierzęta. Gustavo Santaolalla swoją muzyką odmalował ten niecodzienny i brutalny dla nas obraz. Jednak oprócz tego wkomponował w całość melodie chwytające nas za serca.
Z przyjemnością wysłuchałem kilkakrotnie efektów pracy kompozytora i nie mam do niej większych uwag oprócz samej długości utworów, ale jest to mało znaczący szczegół. Jestem pewien, że album nie tylko został dobrze odebrany przez graczy, ale również krytyków. Cieszy mnie również fakt, że można go nabyć w polskich salonach muzycznych. W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak polecić Wam zakup płyty, która prawdopodobnie będzie tytułem roku.