Jak próbujecie uchwycić moment? Zazwyczaj pewnie na zdjęciach, żeby już się nie zmienił. Czasem może na filmie, żeby zapętlał się latami. Twórcy gry Wanderlust Travel Stories zapisali podróżnicze historie w tekstach. Tekst odbudowuje miejsca cierpliwie, ale dla każdego inaczej, dlatego dźwięki wrzucają go w kontekst. Zresztą co to za podróż bez muzyki.
Słuchamy opowieści podróżników z różnych krajów.
Jesteśmy w knajpie. Gdzieś na końcu świata. A właściwie w „pępku świata” (Te Pito o Te Henua), jak woleliby miejscowi – czyli na Wyspie Wielkanocnej. Słuchamy opowieści podróżników z różnych krajów i muzyki skomponowanej przez czterech polskich kompozytorów. Jaki jest program wycieczki?
Zaczyna się od głównego motywu i The Place We All Met – skomponowanych przez Patryka Scelinę. Jeśli jesteście fanami gier indie, to pewnie kojarzycie go z My Memory of Us. Tym razem jego części utworów przypadł klimat egzotyczny, więc i instrumentarium bardziej bose, etniczne i wymagające. Scelina zagrał m.in. na jednostrunowej ektarze (typowej dla kultury indyjskiej) czy zanzie (popularnej zwłaszcza w Afryce).
Chwilę później, w High Connection, robi się jednak dość europejsko. Opowieść zaczyna snuć pianista i kompozytor filmowy, Igor Szulc, a nastrój High Connection zamyka się w nostalgiczny kadr kina artystycznego. W pewnym sensie przypomina mi to twórczość Yanna Tiersena (kompozytora filmu Amelia). Klimat nieprzypadkowy, bo Szulc (dla którego był to pierwszy growy projekt muzyczny) w swojej części utworów zostaje w europejskich miastach. Mamy tu więc dość przytulny Warsaw Home czy ciekawy French Waltz, gdzie pianinu towarzyszy akordeon.
A wszystko splecione jest etnicznymi wstawkami.
Po nim przed mikrofonem ponownie staje Patryk Scelina i przenosimy się do muzycznej Azji. Słychać tu przede wszystkim fletnię pana albo xiao w różnym towarzystwie – od grzechotek w Bangladesh Revelation przez cymbały w Martin In The Library aż po pianino w Martine and John.
Z kolei niezły rollercoaster serwuje nam Robert Purzycki, kiedy koledzy przekazują mu mikrofon. Elektroniczne Walk By The Sea, które kończy się zwiewnymi syntezatorami, szybko zmienia się w Bloody Sea – nakręca korbę i rusza z drum’n’bassowym bitem. Kiedy ląduje w Coffee And Cigarettes jest już w powolnym miękkim pianinie, trochę w stylu Lo-Fi. Z kolei za moment wskakuje w trip-hopowy i całkiem ciekawy Don’t Drink Alone, gdzie łączy elektroniczną perkusję z długimi padami w mocnym pogłosie i wysokim arpeggio. A potem przeplata powolne Alone On The Deck z rytmem walca.
Zmienia go Tomasz Kuczma. Wjeżdżamy jeszcze dalej w rozciągnięte syntezatory i jeszcze bardziej złożoną elektronikę. Kuczma świetnie rozkłada wszystkie warstwy i częstotliwości, od brzęczących basów aż po analogowe dźwięki rodem z Blade Runnera. A wszystko splecione jest etnicznymi wstawkami.
Zaraz przed zamknięciem klamry motywem kończącym Patryka Sceliny pojawia się jeszcze utwór wokalny Roberta Purzyckiego. Podsumowanie trochę niespodziewane, ale dość dynamiczne.
Wjeżdżamy jeszcze dalej w rozciągnięte syntezatory.
Refleksja po podróży z Wanderlust Travel Stories: jeśli na szkolnych wycieczkach zwykle siedzieliście z tyłu autobusu, to ten soundtrack posadzi Was raczej w innym miejscu. Co prawda ma swoją lekko niesforną i charakterną stronę, ale w gruncie rzeczy wycisza i uspokaja, jak wizyta w plażowym spa. Przy szumie fal Oceanu Bardzo Spokojnego.