Wiedźmin dzięki serialowi Netflixa święci kolejne rekordy popularności, zarówno w literaturze, jak i w branży gier. Odżyły dawne dyskusje, w tym spór o rzekomą słowiańskość Wiedźmina, której brak w serialu. Do sprawy odniósł się wreszcie sam Andrzej Sapkowski, ostatecznie kładąc kres wszelkim dywagacjom.

Pokuszę się tu o stwierdzenie, że wielu czytelników słowiańskość pomyliło ze swojskością, której w książkach Sapkowskiego nie brakuje. To tyle w kwestii książek, a teraz przyjrzyjmy się trylogii studia CD Projekt RED, a dokładniej jej warstwie muzycznej, bo ta również wywołuje spory.

Pokuszę się tu o stwierdzenie, że wielu czytelników słowiańskość pomyliło ze swojskością, której w książkach Sapkowskiego nie brakuje.

Andrzej Sapkowski i Lauren Hisrich na planie serialu Wiedźmin (Netflix).

Gdy wyszedł niecierpliwie wyczekiwany Wiedźmin 2, na oficjalnym forum wybuchł spór o jego ścieżkę dźwiękową, która według jednej ze stron miała zerwać ze słowiańskim klimatem swojej poprzedniczki. Zarzut kompletnie pozbawiony sensu, bo kto słuchał uważnie muzyki pierwszej części, ten wie, że ze słowiańskością nie ma ona absolutnie nic wspólnego. Paweł Błaszczak i Adam Skorupa, czyli jej autorzy, stworzyli Wiedźminowi jego własne, oryginalne brzmienie, w oparciu o mrok i baśniowość. Mało tego, wykorzystali do tego folklor oraz instrumenty etniczne wielu różnych kultur, jak bliskowschodnia (duduk) czy indyjska (santur). Oczywiście pojawia się wspominana wcześniej swojskość, której nie mogło zabraknąć w wiejskich lokacjach, ale to wciąż nie jest słowiański folklor. Światło na jej temat rzucił Paweł Błaszczak, z którym niedawno miałem okazję porozmawiać.

Adam Skorupa publikuje swój dawny utwór, który ostatecznie nie znalazł się w Wiedźminie 3: Dziki Gon

Nie jestem super znawcą kultur muzycznych, ale temat Wiedźmina ma swoje korzenie w muzyce szkocko-irlandzkiej. Później doszła pewna swojskość w formie folkloru węgiersko-cygańskiego. Natomiast w haśle słowiańskości chodziło mi o coś kompletnie innego niż to, że korzystamy z folkloru słowiańskiego. Nigdy nie było okazji, żeby ten temat poruszyć. Chodzi mianowicie o to, że my, ja jestem Słowianinem. Obojętnie czy korzystam przy komponowaniu muzyki z folkloru irlandzkiego, węgiersko-cygańskiego czy korzystam z danych instrumentów – wypadkową jest to, że jako słowiański kompozytor tworzę muzykę przez pryzmat naszej kultury. Jako Polacy jesteśmy narodem dosyć mrocznym, albo przynajmniej ja jestem dosyć mrocznym kompozytorem.

Mieliśmy zabory, mieliśmy wojnę, na historii uczy się nas więcej o naszych porażkach i głupotach niż o sukcesach. Będąc w Stanach zrozumiałem, co to znaczy być Polakiem i jak ma się to do pisania muzyki. Generalnie piszę mrocznie i to określiłem słowiańskością. Obojętnie co wrzucę do koktajlu, nieważne jak pogodne składniki– i tak wyjdzie mroczny, bo to ja go mieszam. Wyjdzie słowiański, bo takie mam korzenie. – Paweł Błaszczak

Fragment ilustracji Michała Elwiro Andriollego do tragedii „Lilla Weneda. Tragedia w pięciu aktach” Juliusza Słowackiego.

Myślę, że Wiedźmin Pawła Błaszczaka i Adama Skorupy jest swego rodzaju powrotem do polskiego romantyzmu. Nasi romantycy nie zgłębiali słowiańskiego folkloru z pieczołowitością historyka czy badacza kultury (ówczesna wiedza i tak była skromna), a zamiast tego ubierali opowieści o naszych przodkach w narodową martyrologię, a także typowe dla epoki tropy, w tym mrok i baśniowość. Niekiedy nawet inspirowali się dorobkiem innych kultur. Wystarczy sięgnąć po dzieła Słowackiego (Lilla Weneda, Balladyna), Mickiewicza (Świteź, Świtezianka) czy Kraszewskiego (Stara Baśń). Sądzę, że nieporozumienia na temat muzyki w pierwszej części gry wynikają właśnie z typowo romantycznych oczekiwań i wyobrażeń na temat słowiańszczyzny.

Wiedźmin Pawła Błaszczaka i Adama Skorupy jest swego rodzaju powrotem do polskiego romantyzmu.

Wiedźmin 3 to równie ciekawy przypadek, bo wcale nie taki oczywisty, jak wielu słuchaczom mogłoby się wydawać. Deweloperzy garściami czerpali ze słowiańskiego folkloru (dzisiaj już lepiej zbadanego), co wyraźnie widać między innymi w bestiariuszu czy wiejskim krajobrazie (obrzędy, zwyczaje, sztuka itd.). Kompozytorzy Marcin Przybyłowicz i Mikołaj Stroiński sięgnęli po dorobek artystyczny zespołu Percival Shuttenbach, a dokładniej ich pobocznego projektu, tak zwanego Percivala historycznego, powstałego w wyniku fascynacji historią i kulturą dawnych Słowian. Słowiańszczyzna pełną gębą, ale czy na pewno?

W booklecie albumu Slava II – Pieśni Słowian Wschodnich czytamy:

Płyta niniejsza prezentuje niewielki fragment ogromnego zbioru pieśni Słowian Wschodnich, a więc Rosjan, Białorusinów, Ukraińców i Łemków. (…) Zdecydowaliśmy się na te [utwory], które przemówiły do nas w jakiś sposób: poprzez swoją piękną melodię, ciekawy tekst czy przekaz.

Wiele z prezentowanych tu utworów to pieśni obrzędowe, a te szczególnie nas interesowały z racji naszych działań związanych z odtwórstwem historycznym. (…) Być może niektóre nasze interpretacje dalekie są od oryginalnych wykonań. Nie było naszym celem ich naśladowanie, byłoby to sztuczne i nieprawdziwe. Nagrywając te pieśni daliśmy się ponieść ich ogromnej energii.

Percival podczas Festiwalu Słowian i Wikingów w Wolinie w 2018 roku.

Powyższy fragment jest krótki, ale precyzyjnie oddaje istotę całej twórczości zespołu. Jej celem nie jest odtworzenie muzyki dawnych Słowian jeden do jednego (co w większości przypadków i tak jest niemożliwe), lecz danie jej drugiego życia w nowej formie. Tyczy się to wszystkich albumów, gdzie wiele utworów to autorskie melodie i teksty.

Ciekawą kwestią jest również instrumentarium: lira bizantyjska (średniowieczne Bizancjum), saz (Azja Mniejsza), bodhran (Irlandia), mandolina (korzenie w XVII- i XVIII-wiecznej Italii), darabuka (Egipt), davul (Bliski Wschód), kemenche (wschodnia część Morza Śródziemnego), buzuki (Azja Środkowa) i inne. Oczywiście przewijają się też instrumenty z polskiego (gęśle gdańskie) czy ukraińskiego folkloru (sopiłka), ale stanowią zdecydowaną mniejszość.

Oprawa muzyczna całej wiedźmińskiej trylogii to koktajl, w którym przenika się wiele różnych, często odległych sobie kultur.

Wiedźmin 3 to oczywiście nie tylko Percival, bo kompozytorzy nieraz sięgają po folklor innych kręgów kulturowych, jak chociażby w przypadku Fields of Ard Skellig, skomponowanego na podstawie XVIII-wiecznej szkock0-celtyckiej piosenki Fear a’ Bhàta (Wioślarz). Oprawa muzyczna całej wiedźmińskiej trylogii to koktajl, w którym przenika się wiele różnych, często odległych sobie kultur.

Pierwiastek słowiański oczywiście jest w niej obecny, ale nie jest on, wbrew wielu opiniom, próbą muzyczno-historycznej rekonstrukcji pradziejów Słowian. Jest wypadkową emocji, doświadczeń i wyobrażeń artystów na temat słowiańszczyzny, a przede wszystkim wiedźmińskiego uniwersum. Nie taki Wiedźmin słowiański, jak go malują.

Czytaj więcej:

Współpracownik

Daniel Wójcik

W 2008 roku przypadkiem odkryłem muzykę trailerową, w której od razu się zakochałem. Od niej była prosta droga do muzyki z filmów i gier. Minęło ponad 10 lat, a ja pracuję w branży trailer music i piszę publicystykę dla GameMusic.pl.