Od ostatniego spotkania w Gears of War 4 niektórym przybyło trochę siwych włosów, inni z kolei wydorośleli. Ale ponownie melduje się tu przede wszystkim Del, JD, jego ojciec oraz Kait Diaz – której historię tym razem poznajemy lepiej. Dobrze jednak kiedy opowieść snuje dalej ten sam gawędziarz – tak więc w muzycznej warstwie Gears 5 jest nim wciąż Ramin Djawadi.

Zdobywca dwóch nagród Emmy i nominacji do nagród Grammy ubrał w dźwięki już Grę o Tron, Westworld czy Medal of Honor – żeby wspomnieć tylko kilka projektów z długiej listy. Jak twierdzą przedstawiciele studia The Coalition, to właśnie muzyka z opowieści o skłóconych rodach w krainie smoków zachęciła ich do zaproszenia Djawadiego do współpracy przy Gears of War 4. Teraz przyszedł czas na kolejną odsłonę.

W filmie sceny są przypięte do obrazu, ale w grze nie możesz przewidzieć, co zrobi gracz. Dlatego częstą metodą jest stworzenie kilkuminutowego zarysu klimatu, którym nakreśla się główny temat.

Ramin Djawadi

Zaczęło się tak: John Morgan, Audio Director w The Coalition, podesłał Djawadiemu wstępny szkic fabuły i postaci. Na tej podstawie muzyk napisał dema, którymi próbował uchwycić ducha gry i nagrał je na komputerze. Takie dema pokazał właśnie Morganowi, który był całą sytuacją trochę zestresowany, „bo to zawsze może być strzał w dziesiątkę albo kompletne pudło” – jak mówił. Szybko jednak odetchnął z ulgą.

Kiedy włączyliśmy nagrania w studiu, byliśmy nimi po prostu zmiażdżeni. Każda piosenka, której słuchaliśmy była dokładnie na swoim miejscu i niosła ogromny ładunek emocji.

John Morgan, Audio Director w The Coalition

Gotowe utwory wylądowały w partyturach 70-osobowej orkiestry w Sony Studios w Culver City, gdzie Djawadi mógł już z zadowoleniem obserwować, jak jego muzyka zaczyna żyć.

Podobną reakcję wywołuje zresztą pierwszy utwór, który słyszymy już w głównym menu gry – Kait’s Theme. Jeden z najlepszych na całym soundtracku. Łączy kilka świetnych, przeplatających się ze sobą motywów, które później co jakiś czas wypływają na wierzch w kolejnych kawałkach: w Exit Vilage, Ice Combat, The Truth. Każdy z nich w trochę innym nastroju, a jednak są ze sobą połączone.

W ten sposób Djawadi nie tylko stawia Kait Diaz w najmocniejszym świetle skierowanym zawsze na główną bohaterkę historii. Podkreśla też, że kluczem do zrozumienia jej złożonej osobowości jest połączenie charakterystycznych lejtmotywów, które przewijają się przez całą opowieść. Muzycznie w większości mroczny, ciężki klimat zwiedzanych lokacji, które często przeplatają się światłem i cieniem, staje się jednocześnie drogą przez zawiłości głowy protagonistki.

Ale nie jest tu wcale monotonnie i przygnębiająco. Im dalej w grę i w tracklistę, tym więcej zróżnicowania klimatu i doskonałych utworów – od bardzo podniosłego i złożonego Kraken Combat aż po frunący rytmem i melodyjnością Ice Overworld.

Cała klasyczność żywych instrumentów jest z rozwagą podszyta elektronicznymi wstawkami.

Orkiestra – głównie smyczkowa, chociaż znalazło się też miejsce choćby dla fortepianu – gra nie tylko monumentalnie, ale też kameralnie (Riftworm Vilage). A cała klasyczność żywych instrumentów jest z rozwagą podszyta elektronicznymi wstawkami. Niskie ukłony należą się też za zmiksowanie tego wszystkiego – polifonia instrumentów, które grają jednocześnie kilka motywów, melodyjność, jaskrawe wysokości i masywne doły, które przyprawiają ściany o dreszcze – to całkiem niezła uczta audiofila.

Współpracownik

Maciej Baska

W grach często zdarza mu się stać bezczynnie w jakiejś lokacji tylko dlatego, że słychać w tym miejscu świetną muzykę. Od ponad dekady komponuje, tekstuje, nagrywa i miksuje.