Produkcja Kingdom Come: Deliverance II od czasu premiery nie tylko stała się pretendentem do walki o tytuł gry roku 2025, lecz także przyczyniła się do nagłego wzrostu turystyki w Czechach. Trudno zresztą się temu dziwić, gdy w epoce wtórnych i bezpiecznych do bólu historii otrzymaliśmy produkcję intrygującą historyczną wiernością, świetnymi postaciami oraz bogatą opowieścią.

Podróżnik w czasie

Spędziwszy niezliczone godziny z tytułem, absolutnie rozumiem fenomen najnowszego dzieła Warhorse Studios. Wiele spośród tego typu gier serwuje nam mniej lub bardziej odległą fantazję, osadzoną w ramach świata przedstawionego. Kingdom Come: Deliverance II natomiast pozwala nam poczuć się jak podróżnik w czasie, bezpardonowo wrzucając nas w średniowieczne realia i starając się traktować tę epokę bez charakterystycznego dla popkultury „upupiania” opowieści pod wrażliwość graczy. Wszelka „gamifikacja” i „hollywoodyzacja” zastosowane są z umiarem i w służbie grywalności oraz jakości doświadczenia.

Najlepszym tego przykładem jest muzyka Jana ValtyAdama Sporki. Soundtrack w Kingdom Come: Deliverance II znajduje złoty środek między historyczną poprawnością a współczesnym gustem graczy. Balans ten został osiągnięty dzięki zastosowaniu współczesnej orkiestry w przerywnikach filmowych i bardziej widowiskowych momentach rozgrywki, gdy „filmowość” narracji tego wymaga. Większość spokojniejszych momentów okraszono natomiast ograniczonym składem lub instrumentarium z epoki. Pozwala nam to lepiej poczuć klimat tego okresu historycznego bez straty na dramaturgii przy bardziej epickich wydarzeniach. 

Jest to również opowieść bardzo zwyczajna i ludzka. Emocji czeka nas w niej sporo. Twórcy nie ograniczyli się do typowych klisz gatunkowych, których nie szczędził nam nawet umiłowany Wiedźmin. Henryk i spółka często będą uczestnikami, a nawet prowodyrami, sytuacji zabawnych, głupich czy wręcz żenujących. Scenariusz nieskrępowanie pozbawiony filtra i moralizatorskiego tonu pozwolił kompozytorom dowolnie czerpać ze swojej palety, dlatego też podczas rozgrywki usłyszymy muzykę wykraczającą poza sztampową epickość czy podział na muzykę eksploracyjną, „skradankową”, bitewną i ambientową. Nie braknie nam tu lekkiego ducha, podziału na sacrum i profanum, a nawet kompozycji komediowej podsycającej perypetie naszych hultajów. 

Wierność materii

Pozwolę sobie posypać głowę popiołem. Przy mojej recenzji poprzedniej części gry podszedłem być może trochę zbyt krytycznie do poziomu samej realizacji nagrań. Dzisiaj zdecydowanie słyszę, że twórcom zależało na realizmie, który stał w silnej opozycji do przyzwyczajeń wyniesionych ze wszelkich innych dużych gier. Niemniej jednak w Kingdom Come: Deliverance II owa realistyczna „suchość” nie jest aż tak prominentna. Mam wrażenie, że dzięki kilku zabiegom realizatorskim jego soundtrack jawi się jako bardziej profesjonalny i dojrzalszy względem poprzedniczki.

Szczególnie pochwalić trzeba wierność materii, jaką jest muzyka średniowieczna. Została ona napisana pod teksty religijne i dopasowuje się do rozgrywki, dynamicznie zmieniając metrum i frazowanie. Aby zrealizować muzykę tak wierną historii, jak to tylko możliwe, Adam Sporka napisał własny program zarządzający soundtrackiem. Dzięki temu utwory budują nastrój i reagują na działania gracza, a przy tym zachowują swój historyczny charakter.

Naukowy eksperyment

Muszę jednak dołożyć dziegciu do miodu. Spory żal mam do publikacji soundtracku. Mając świadomość tego, że Jan Valta i Adam Sporka w ciągu czterech lat skomponowali 400 utworów, udostępnienie raptem 35 z nich jako „Soundtrack Essentials” to mizerna selekcja. Aż prosiłoby się o przynajmniej 1/8, byśmy mogli nurzać się w czeskim średniowieczu nie tylko podczas przepastnej rozgrywki w Kingdom Come: Deliverance 2. 

Nie zmienia to jednak wiele, bowiem najnowsze dzieło praskiego studia zdecydowanie warte jest poświęcenia Waszego czasu i przeżycia szalonych przygód Henryka ze Skalicy. To muzyka wykraczająca poza standardy medium; to wręcz naukowy eksperyment z muzyką epoki wkomponowaną we współczesną technologię. A przy tym wciąż pozostaje wybornym dziełem.

Czytaj więcej:

  • Niespotykane brzmienie niezależnych horrorów

    Niespotykane brzmienie niezależnych horrorów

    Powstaje zdecydowanie za dużo gier wideo, na które zwyczajnie nie mamy czasu. Rocznie ogromna ilość niezależnych produkcji ginie w odmętach platformy Steam – a wśród nich sporo jest horrorów. Problem ten skłonił mnie do wybrania kilku więcej

  • Kim jest Toby Fox?

    Kim jest Toby Fox?

    Toby Fox. Postać bardzo tajemnicza, ale niezwykle kreatywna i diabelsko pracowita. Dziś omawiamy sylwetkę człowieka, którego najważniejsze gry, Undertale i Deltarune, zyskały status kultowych, także (a może nawet przede wszystkim) ze względu na ich muzykę. Postać bardzo więcej

  • Kingdom Come: Deliverance II – rozkwit muzycznego średniowiecza

    Kingdom Come: Deliverance II – rozkwit muzycznego średniowiecza

    Produkcja Kingdom Come: Deliverance II od czasu premiery nie tylko stała się pretendentem do walki o tytuł gry roku 2025, lecz także przyczyniła się do nagłego wzrostu turystyki w Czechach. Trudno zresztą się temu dziwić, gdy w epoce wtórnych i bezpiecznych więcej

  • Mario Kart World – magiczne dźwięki Nintendo 

    Mario Kart World – magiczne dźwięki Nintendo 

    Nintendo od zawsze imponowało mi rozmachem i dopracowaniem każdego najmniejszego szczegółu, jeśli chodzi o muzykę. Tym bardziej wysokie były moje oczekiwania względem oprawy audio do Mario Kart World na konsolę Nintendo Switch 2. Na szczęście włodarze z Kioto więcej

Redaktor

Konrad Belina-Brzozowski

Wykładowca Warszawskiej Szkoły Filmowej oraz Liceum Kreacji Gier Wideo. Alchemik dźwięku, muzyk elektroniczny i sound designer. Fan historii cywilizacji, fantasy i science-fiction