Za każdym razem, kiedy usłyszymy o powrocie ulubionej marki, momentalnie wracają do nas wspomnienia niczym przebłyski z Wietnamu. Ostatnia dekada pokazała nam, że rynek elektronicznej rozrywki uwielbia powroty starych marek, szczególnie japońskich. Nie inaczej jest w przypadku cyklu Metal Slug wywodzącego się z gatunku shoot’em up – popularnej niegdyś produkcji japońskiego studia Nazca Corporation.
Gracze nadal pamiętają nie tylko kolorowe sprite’y, lecz także energetyzującą muzykę.
Z perspektywy dekad automatowe odsłony gry Metal Slug w dalszym ciągu przykuwają uwagę widzów pod względem oprawy audiowizualnej, ale również samej rozgrywki. Jednak gracze nadal pamiętają nie tylko kolorowe sprite’y, lecz także energetyzującą muzykę autorstwa Takushiego Hiyamuty oraz drugiego kompozytora, kryjącego się pod pseudonimem „Jim”. Ich utwory były nacechowane popularnymi wówczas gatunkami z pogranicza rocka, rocka progresywnego, jazzu, acid jazzu, funku oraz muzyki dyskotekowej. Jak na produkcję, w której trup ściele się gęsto, było to dość nietypowe posunięcie, ale też w pełni zrozumiałe ze względu na dynamikę produkcji.
Jak zatem wypada oprawa audio do Metal Slug Tactics na tle pozostałych odsłon serii? Niezależne francuskie Leikir Studio połączyło siły z SNK i DotEmu, wskrzeszając trupa jako taktyczną produkcję z elementami roguelike’a. Ponadto powróciła w niej stara gwardia bohaterów (Marco, Eri, Fio i Tarma) – The Peregrine Falcons Squad, który ponownie będzie musiał przedrzeć się przez niezliczone ilości wrogów, by raz na zawsze zakończyć żywot generała Donalda Mordena. Sama rozgrywka w Metal Slug Tactics jest statyczna i podzielona na tury, przez co momentami dynamika w grze siada i bliżej jej do partii szachów.
Dlatego portugalski kompozytor Tee Lopes miał nie lada wyzwanie, mierząc się z legendą Metal Sluga. Ostatecznie – jako doświadczony autor soundtracków do wielu klasycznych tytułów (Sonic The Hedgehog, Streets of Rage 4, Teenage Mutant Ninja Turtles), które zostały ostatnio odrestaurowane – zdał egzamin, choć w jego muzyce zabrakło moim zdaniem ducha poprzednich produkcji Nazca Corporation. Owszem, utwory (w tym temat przewodni) brzmią, jakby zostały wyjęte z ery automatowych shoot’em upów, ale zabrakło mi energii pierwszego Metal Sluga.
Nie usłyszymy ani ociekających energią gitar elektrycznych, ani rytmicznej perkusji czy nawet melodyjnego odgłosu klawiszy fortepianu. Momentami tempo utworów po prostu siada, co jest zrozumiałe z uwagi na dynamikę rozgrywki. Niemniej aż chciałoby się niekiedy usłyszeć solówkę saksofonu akompaniującego gitarze elektrycznej, szczególnie w momentach starć z ogromnymi metalowymi bestiami. W zamian mamy bardzo bezpieczne kompozycje, które spełniają raczej funkcję tła niż budowania interakcji z graczem.
Momentami tempo utworów po prostu siada.
Przed napisaniem recenzji sięgnąłem po pierwszy soundtrack do Metal Slug, który pierwotnie miał swoją premierę w 1996 roku na automatach w Japonii. Muzyka napisana oryginalnie przez Takushiego Hiyamutę oraz „Jima”, mimo ówczesnych ograniczeń sprzętowych, po blisko trzydziestu latach zupełnie się nie zestarzała. Mało tego – jest nie do podrobienia przez współczesnych kompozytorów. Nieważne, jak bardzo Tee Lopes próbowałby zbliżyć się pomysłowością do japońskich muzyków, nie będzie w stanie tego dokonać z bardzo prostego powodu.
Obecnie rynek muzyczny przeżywa kryzys tożsamości i nie wypuszcza tak płodnych artystów jak niegdyś. Przez to nie powstaje tak wiele dobrej muzyki rozrywkowej, która w swojej strukturze miałaby coś do przekazania. Nie chodzi wcale o nowość ani jakość, ale o pomysłowość. Jestem pewien, że muzyka do Metal Slug Tactics znajdzie swoich zwolenników, ale jest to krótkowzroczność, ponieważ wkrótce gracze wrócą do oryginalnych kompozycji z pierwszych trzech odsłon Metal Slug.
W minionym roku, po wielu perypetiach studia AlphaDream odpowiedzialnego za poboczne przygody dwójki hydraulików, gracze niespodziewanie otrzymali kolejną odsłonę serii Mario & Luigi z podtytułem „Brothership”. Choć gra miała zakusy, by stać się jednym z flagowych więcej
Nowy rok, a wraz z nim zmiany w Waszej ulubionej audycji. Zanim jednak zdradzimy Wam, co dla Was szykujemy, zostańcie choć na chwilę i posłuchajcie, jak wspominamy zapomnianą na przestrzeni dekad muzykę do gier wideo. Wspominamy zapomnianą na przestrzeni więcej
Horror rozgrywający się w scenerii platformy wiertniczej? Dlaczego nie? Był już kiedyś taki, skądinąd całkiem niezły, pod tytułem Cold Fear. Niewielkie studio The Chinese Room, odpowiedzialne między innymi za tak interesujące gry, jak Everybody’s więcej
Akira Toriyama, jeden z najpopularniejszych mangaków na świecie, na początku roku opuścił ten świat, pozostawiając po sobie bogatą spuściznę kulturową, o której będziemy rozmawiać przez najbliższe dekady. Każdy, kto choć trochę interesuje się kulturą japońską, na pewno kojarzy więcej