Nareszcie, po dwóch latach od premiery gry Elden Ring gracze doczekali się dodatku: Shadow of the Erdtree. Nie obyło się bez dram, gdyż w połowie produkcji Yuka Kitamura ogłosiła odejście z FromSoftware na rzecz pozostania wolnym strzelcem. Czy ta decyzja wstrząsnęła fundamentami soundtracku DLC oraz czy mocno odbiega on od swojego poprzednika? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w artykule.
Czy ta decyzja wstrząsnęła fundamentami soundtracku DLC?
Oryginalna muzyka w Elden Ring emanuje smutkiem i poczuciem osamotnienia (Character Creation). Znaczna większość ambientów, takich jak Great Underground Rivers, Caelid czy Prison Town, przepełniona jest mrokiem. Ich ciężar nieustannie jednak czułem na plecach mojego umęczonego bohatera, co dodatkowo pogłębiało immersję w świecie Elden Ring. Ścieżka dźwiękowa nabiera zupełnie innych barw podczas potyczek z bossami. Zdecydowana większość kompozycji bitewnych przepełniona jest dramaturgią, epickością i dynamiką.
Na szczególną uwagę zasługują lejtmotywy bossów fabularnych, takie jak Mogh, Godfrey czy choćby finałowy The Final Battle, nawiązujący do motywu przewodniego Elden Ring. Niezwykle odważnym posunięciem było również skomponowanie piosenek, które podczas walk są niezwykle spokojne i mistyczne. To właśnie one zapadły mi w pamięć najbardziej, ponieważ zamiast podnosić ciśnienie (Regal Ancestor), usypiały czujność, czyniąc walki trudniejszymi.
Co zatem lepszego może zaoferować muzyka w dodatku i czy nie powiela ona schematów „podstawki”? Oczywistym jest, że kompozytorzy (Yuka Kitamura, Shoi Miyazawa, Tai Tomisawa, Soma Tanizaki i Tsukasa Saitoh) stanęli przed niezwykle trudnym zadaniem. Kompozycje w Shadow of the Erdtree zdają się jeszcze mroczniejsze, przy czym nie aż tak przygnębiające. Wkraczając do Land of Shadow, usłyszymy melodię Gravesite Plain, która nakreśla to, z jaką atmosferą będę miał do czynienia przez resztę produkcji. I nie myliłem się, gdyż ciężkie chóry, dzwony oraz delikatne smyczki przeważają również w dalszej części soundtracku.
Niezwykle odważnym posunięciem było również skomponowanie piosenek.
A gdyby na dobry wieczór mroku było mało, dodam jeszcze, że Gravesite Plain ma też swoją alternatywną wersję… nocną! Tu warto wspomnieć, że kompozycja ta została napisana przez Yukę Kitamurę, która do DLC stworzyła zaledwie trzy utwory. To znacznie mniej niż w pierwszej odsłonie, gdzie napisała ich aż osiemnaście. Fani Yuki mogą zatem poczuć się nieco zawiedzeni. Na jej usprawiedliwienie zwrócę jednak uwagę, że album Shadow of the Erdtree jest nieco krótszy od swojego poprzednika i mimo mniejszego zaangażowania Kitamury wcale nie gorszy.
Pomimo niemal nieustannego mroku na płycie pojawiają się też dźwięki lżejsze. Enir-Illim, Belurat Tower Settlement czy Stone Coffin Fissure dodają ścieżce muzycznej nieco blasku. Motywy bitewne kontynuują zaś schematy przedstawione w „podstawce”. Nadal jest dynamicznie i monumentalnie, choć z zaledwie jednym nieco spokojniejszym tematem. Po raz kolejny jednak ilość zastąpiona jest jakością. Dla przykładu: dynamiczny Putrescent Knight wraz z poprzedzającym go utworem St. Trina nie tylko świetnie się uzupełniają, lecz także podkreślają piękno i spokój lokacji Garden of Deep Purple.
Obydwa soundtracki mogą wydawać się trudne w odbiorze. Czytając przeróżne opinie graczy, spotkałem się z komentarzami, że są one wręcz najsłabszym elementem gry. Zgodzę się, że nie jest to album, który włączyłbym sobie na przykład do jazdy samochodem. Ale nie do tego został on napisany. Nie znaczy to również, że muzyka w Elden Ring jest zła. Wręcz przeciwnie, jest to ścieżka dźwiękowa, jakiej ta gra potrzebuje. Trudno mi sobie wyobrazić, by coś bardziej epickiego lub wpadającego w ucho lepiej spełniało swoją funkcję w tej grze.
Ilość zastąpiona jest jakością.
Pomimo zaangażowania aż pięciorga kompozytorów soundtrack brzmi spójnie i słychać w nim niezwykły kunszt oraz dbałość o szczegóły. A kiedy przychodzi moment na walkę z bossem, spokój rozdzierany jest epickimi utworami. Nie chcę powiedzieć, że soundtrack Elden Ring: Shadow of the Erdtree to opus magnum FromSoftware. Z pewnością jest on jednak definicją oprawy audio idealnie odgrywającej swoją rolę. Wyznacza przy tym standardy, które niełatwo będzie przebić.
Chciałbym napisać coś o jesieni średniowiecza, ale czeskie studio Warhorse skutecznie mi to uniemożliwia. Wielkimi krokami nadchodzi kontynuacja wydanej w 2018 roku gry Kingdom Come: Deliverance. Większość kanałów, w tym prasa growa, z dużym entuzjazmem wypowiada się więcej
W minionym roku, po wielu perypetiach studia AlphaDream odpowiedzialnego za poboczne przygody dwójki hydraulików, gracze niespodziewanie otrzymali kolejną odsłonę serii Mario & Luigi z podtytułem „Brothership”. Choć gra miała zakusy, by stać się jednym z flagowych więcej
Nowy rok, a wraz z nim zmiany w Waszej ulubionej audycji. Zanim jednak zdradzimy Wam, co dla Was szykujemy, zostańcie choć na chwilę i posłuchajcie, jak wspominamy zapomnianą na przestrzeni dekad muzykę do gier wideo. Wspominamy zapomnianą na przestrzeni więcej
Horror rozgrywający się w scenerii platformy wiertniczej? Dlaczego nie? Był już kiedyś taki, skądinąd całkiem niezły, pod tytułem Cold Fear. Niewielkie studio The Chinese Room, odpowiedzialne między innymi za tak interesujące gry, jak Everybody’s więcej