Och jakże drobiłem nóżkami na wieść o tym, że dane mi będzie zrecenzować muzykę do jednej z moich ulubionych ostatnimi czasy „sieciówek” (to dość mocno naciągane stwierdzenie patrząc na multi w MHW).
Latające, biegające, pływające czy pełzające.
Capcom spisał się moim zdaniem na medal, serwując w najnowszej odsłonie Monster Huntera taką dozę akcji i dynamiki, jakiej seria jeszcze nie miała. Cały świat żyje, dżungle upstrzone są feerią barw, pustynie prażą się od słońca, a co rusz gracz może napotkać potwory. Kreatury najróżniejszych kształtów, kolorów, rozmiarów. Latające, biegające, pływające czy pełzające – każde naszpikowane ostrymi zębami oraz pazurami zdolnymi w parę sekund rozszarpać naszego dzielnego łowcę.
Monster Hunter World miał swoją światową premierę w styczniu 2018 roku na konsolach PlayStation 4 oraz Xbox One. Jest to dynamiczna gra akcji polegająca na tropieniu, a następnie walce z przeróżnymi monstrami zamieszkującymi świat zwany Asterą.
Capcom spisał się na medal.
Jak na Capcom przystało, muzykę do Monster Huntera skomponowało kilku kompozytorów. Grono wybitnych postaci otwiera Akihiko Narita, który na swoim koncie ma takie tytuły jak choćby Resident Evil 5 czy kolaborację przy Devil May Cry 4. Dalej w szeregu mamy Tadayoshiego Makino (Dragon’s Dogma), Yuko Komiyamę (Monster Hunter 3) oraz Zhenlan Kanga (Resident Evil 2 z 2019 roku).
Grono doświadczone, w końcu to Capcom. Tradycyjnie też dla tej firmy dostajemy olbrzymi rozmiarowo soundtrack. 3 płyty, prawie 4 godziny muzyki. Witamy w Capcomie. Muzyka nagrywana była przy współpracy z Nashville Music Scoring Orchestra – czyli krótko mówiąc: wyjadaczami branży. Orkiestra ma na swoim koncie między innymi Call of Duty: Black Ops 4, Spidermana od Insomniac Games, Fortnite, Destiny 2 i wiele wiele innych.
Dostajemy olbrzymi rozmiarowo soundtrack. 3 płyty, prawie 4 godziny muzyki.
Technicznie album brzmi świetnie. Słychać krystalicznie czyste brzmienie orkiestry. Czuć doświadczenie i profesjonalizm inżynierów odpowiadających za finalne brzmienie albumu. Instrumenty są pięknie rozłożone w panoramie – nie czuć tutaj przewagi jakiejkolwiek sekcji. Miks jest klarowny, dość jasny, a przy tym ciepły. Finalnie mógłbym się doczepić do tej jasności i przejrzystości – często brakuje mi właśnie przybrudzenia dźwięków jakimś fajnym hall reverbem.
Sądzę jednak, że to kwestia gustu. Muzyka odpowiednio zaaranżowana, podzielona jest na 3 albumy, które są swoją naturalną kontynuacją (inaczej niż chociażby w Devil May Cry 5). Generalnie mamy do czynienia z muzyką orkiestrową z domieszką instrumentów etnicznych charakterystycznych dla dalekiego wschodu, gitary elektrycznej czy bębnów afrykańskich.
Kompozycyjnie jest bardzo dobrze. Co prawda brakuje tutaj charakteru typowego dla mniejszych, bardziej kameralnych produkcji, ale zdarzają się przebłyski, gdzie ucho wychwytuje nieźle napisane melodie prowadzące. Zdecydowanie moimi ulubionymi momentami w całym soundtracku są utwory, w których dominują instrumenty etniczne.
Kawał epickiego brzmienia, gdzie dominuje przygodowy sznyt całości.
Utwór Celestial Pursuit – Bustling Heavens to przygodowa wariacja w klimatach celtyckich, gdzie zapamiętałem świetną linię skrzypiec solowych. Arena: Small Monsters Abound również zapada w pamięć dzięki świetnej sekcji rytmicznej. W tym utworze tyle się dzieje! Pulsujący rytm przeplatany różnego rodzaju perkusjonaliami robiącymi tutaj za przeszkadzajki. Bardzo wyraźnie słychać w nim pracę talerzy, co jest nieczęsto spotykane w dużych epickich kompozycjach. Zazwyczaj mamy je dość zachowawcze i wycofane w miksie.
Menu Theme jest szczerze mówiąc mało zajmujący. Zapada w pamięć, ale niespecjalnie chce mi się go nucić. Przyznaję, że grając miałem go trochę dość. Jednakże są w całym OST jego oryginalne wariacje. Chociażby tutaj w Arena: Large Monsters Abound główna melodia została zaaranżowana w ciekawy sposób. Oczywiście nie brakuje w całym – powtarzam, prawie 4 godzinnym soundtracku – zapychaczy i utworów zwyczajnie nudnych. Doceniam jednak pracę włożoną w skomponowanie, orkiestrację oraz późniejszy miks. Utwory warte uwagi to chociażby Murmus from the Land Forbidden czy Proof of a Hero z drugiej płyty.
Kawał epickiego brzmienia, gdzie dominuje przygodowy sznyt całości – w końcu gonimy olbrzymie bestie najeżone kłami, kolcami, zębiskami i bóg wie czym jeszcze. On Sale Now! – utwór, który dynamizmem sekcji smyczkowej w tak statycznej akcji, jaką jest zakup i upgrade ekwipunku, powala na kolana i również warty jest uwagi. Dodam, że przyjemnie się go słucha. Tak zwyczajnie, po prostu.
Wychowałem się i dorosłem jeszcze w czasach, kiedy klasyczna Godzilla stanowiła stałą pozycję w ramówce TV. Jako dzieciak oczywiście nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale obcowałem z dość charakterystycznym stylem pisania muzyki, gdzie sekcja dęta podkreślała dramatyzm scen i budowała odpowiednie napięcie w sposób surowy, prosty i bardzo generyczny – sekcje naśladowały siebie nawzajem, budując mocną spójną harmonię.
Jest to z jednej strony ciekawe, z drugiej trochę oczywiste, że część tego soundtracku brzmi jak japońskie kino fantasy lat 80. Fajnie to pokazuje utwór Ancient Forest: Small Monsters Abound oraz Medium Monsters Abound. Pełna sekcja dęta grająca nagłe akordy, budujące w zasadzie jednocześnie klimat i linię melodyczną całego utworu. To niewątpliwie jest ciekawy wyróżnik tej ścieżki dźwiękowej na tle innych.
Kompozycyjnie jest bardzo dobrze.
Huh… kolejny moloch od Capcomu za mną. A tu jeszcze na horyzoncie majaczy dodatek – Iceborne. Pisanie recenzji tak rozbudowanych ścieżek dźwiękowych to trochę jak patrzenie zza pleców starszego kolegi, kiedy ten gra w jakiś tytuł. Skupiamy się na rzeczach i detalach, których nigdy byśmy nie zauważyli będąc „za kierownicą”.
Soundtrack do wydanego w 2018 roku Monster Hunter World jest na pewno zbyt rozbudowany, by łatwo się go słuchało podczas nauki, może też wymagać zbyt dużego skupienia, więc nie każdy może poświęcić prawie 4 godziny na słuchanie. Jeśli jednak da się mu szansę i wyłuska w sieci te bardziej popularne czy chwytliwe motywy, to nie pożałuje się spędzonego przy nim czasu.