Biję się w pierś i przyznaję otwarcie: nie jarała mnie Yakuza. A ściślej mówiąc, nie jarała mnie jej pierwsza odsłona z 2005 roku na PlayStation 2. Było w niej coś odrzucającego, co sprawiło, że granie nią nie sprawiało mi frajdy. Nie wiem, czy to wina kiepskiego angielskiego dubbingu, czy może powtarzalnych i wiejących nudą walk. Cokolwiek by to nie było, szybko ten tytuł odrzuciłem, zaś każda kolejna odsłona po prostu mnie omijały.
Świetna seria ze wciągającą fabułą i naszpikowana scenami akcji rodem z kina.
Dopiero po wielu latach i wielu opiniach znajomych zachwalających tę serię pod niebiosa, postanowiłem dać grze jeszcze jedną szansę. Pod koniec ubiegłego roku nadarzyła się ku temu idealna okazja – na PlayStation Store rozpoczęła się wielka wyprzedaż gier z serii Yakuza. Zacząłem więc od Yakuza Kiwami, czyli remake’u oryginalnej części. Potem była Yakuza 0. Potem Yakuza Kiwami 2. Nim się obejrzałem miałem już za sobą przygody Kasugi Ichibana w Yakuza: Like a Dragon. W ciągu zaledwie kilku miesięcy z umiarkowanego sceptyka przeobraziłem się w największego fana serii.
Te ostatnie miesiące spędzone z Yakuzą nauczyły mnie o niej dwóch rzeczy. Po pierwsze, to świetna seria ze wciągającą fabułą i naszpikowana scenami akcji rodem z kina, a także niestroniąca od zawierania w każdej części odważnego komentarza społecznego. Po drugie, seria cechuje się fantastycznym soundtrackiem. I wcale nie przesadzam. W końcu w grach, w których przemierzamy co bardziej obskurne ulice miast w Japonii i klepiemy po maskach każdego napotkanego zbira, nie może zabraknąć kopiących tyłki soundtracków. Nie wspomnę już nawet o utworach karaoke.
Wybór najlepszej 10 jak zwykle nie należał do najłatwiejszych. Na gry z serii Yakuza składają się łącznie osiem gier (nie wliczając spin-offów), a każda z nich posiada niesamowity soundtrack warty odsłuchania. Dlatego pozwoliłem skupić się jedynie na tych utworach, które moim zdaniem stanowią clue Yakuzy. Chodzi o motywy towarzyszące graczowi w najważniejszych i najbardziej wymagających potyczkach. Jest akcja. Jest dynamizm. Jest adrenalina. Ale miejscami jest też… wzruszenie.
Dla tych, którzy czują niedosyt, mogę polecić także całą masę motywów, które możemy usłyszeć podczas obijania twarzyczek przeciwnikom na ulicach. Nagły przypływ adrenaliny gwarantowany.