Mam za sobą przesłuchaną dyskografię Lecha Rocha Pawlaka, obejrzaną 8 Milę z Eminemem w roli głównej, parę razy zdarzyło mi się „otwierać wino ze swoją dziewczyną”, więc czuję się mentalnie zobowiązany do zrecenzowania ścieżki dźwiękowej do gry Need For Speed Unbound. Kropka.
Mamy mniej wakacyjne klimaty.
Criterion Games – ci to się znają na grach wyścigowych! Pół mojego życia spędziłem przy ich serii Burnout, a ostatnio tygodniami męczyłem ich NFS Heat (Criterion współpracowało z Ghost Games przy produkcji). Dlatego tym bardziej z radością przyjąłem wieść, że za Unbound również odpowiada to doświadczone studio. Heat swoim klimatem i frajdą z jazdy wysoko podniósł poprzeczkę, jeśli chodzi o te zwariowane wyścigi i ucieczki samochodowe, więc do Unbound zasiadłem z niemałymi oczekiwaniami.
W tej części postawiono na nieco inny klimat niż w poprzedniczce. Mamy mniej wakacyjne klimaty, raczej odcienie szarości, a zloty samochodowe organizowane w opuszczonych tunelach czy innych dziurach przywodzą na myśl niektóre sceny z Szybkich i Wściekłych: Tokyo Drift. Frajdę z jazdy odczuwamy na podobnie wysokim poziomie, lecz dla mnie największym „ficzerem” jest system nitro, który działa momentami jak w starym, acz ciągle świetnym Burnoucie. Zresztą twórcy z Criterion zapożyczyli sporo różnych smaczków z tej serii, jak na przykład crash cam po zaliczeniu czołowego dzwona.
Sama otoczka gry jest taka… hm – „ziomalska”. Hip-hopowość wylewa się z gry hektolitrami: mamy więc graficiarskie efekty specjalne podczas driftów, odpalania nitro czy mijania przeciwników, do tego design postaci, który jest zlepkiem stylówek wszystkich najpopularniejszych obecnie raperów (w moim odczuciu jest to do bólu przesadzone i przez to sztuczne na maksa, ale jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje).
Audio! Boże, jak te samochody brzmią! Mięsisto, soczyście – wszystko jest udźwiękowione na niesamowitym poziomie. Syki nitro, piski opon. Pojawili się nawet przechodnie, którzy coś krzyczą, gdy próbuję ich (przypadkowo oczywiście) rozjechać. Niestety polska lokalizacja przyprawia o ciarki zimnego cringe’u. Dialogi postaci są tak drętwe i „przeaktorzone”, że brakuje chyba tylko „śpiulkolotu”, by dopełnić czarę zażenowania. Dialogi bohatera z jego przyszywanym ojcem – właścicielem warsztatu, który oczywiście nie zna się na nowoczesnej technologii (naprawiając najnowsze fury, taaa) i nie umie w social media – wołają o pomstę do nieba. Poza tym wszystko spoko: jak zawsze mamy demonicznego burmistrza, który wysyła na ulice hordy policji, motyw zemsty i inne tematy znane z Need For Speedów. Lećmy już do muzyki.
Soundtrack w Unbound to mieszanka wybranych utworów sceny hip-hopowej z całego świata oraz muzyki elektronicznej autorstwa francuskiego producenta Brodinskiego. Analizę podzielę zatem na dwie części: muzykę licencyjną oraz tę skomponowaną na potrzeby gry. Zacznijmy od rapsów. Twarzą soundtracku jest raper A$ap Rocky, który również udziela swojej aparycji jednemu z bohaterów drugoplanowych w grze. On i członkowie jego nowego projektu AWGE znaleźli się na ścieżce dźwiękowej. Poza sceną amerykańską jest też przekrój muzyki hip-hopowej z całego świata.
Polskę reprezentują Oki i Gedz z utworem Siri, a także Oliver Olson i Gibbs z moim faworytem Tłoki. Dobra robota, panowie! Nie jestem w targecie takiej muzyki, ale muszę przyznać, że bardzo dobrze spełnia swoje zadanie w tej grze. Wszystko tu jest przesiąknięte kulturą hip-hopową, więc taki dobór wydaje się jak najbardziej naturalny (swoją drogą, to bardzo dobry ruch, by w oficjalnej ścieżce uwzględnić kawałki z różnych krajów).
Dla fanów rapu OST do Unbound jest pozycją obowiązkową.
Muzyka autorstwa Brodinskiego jest ciekawym punktem całej ścieżki dźwiękowej. Są to w dużej mierze utwory skomponowane w bardzo podobny sposób co piosenki hip-hopowe. Bit i cała perkusyjna strona są mocno zbliżone do bitów hip-hopowych, brzmienia są dość porozmywane, a pocięte wokale na wysokim pitchu odgrywają frazy w sekwencjach jako ciekawe groovy. Na szczególną uwagę zasługuje hipnotyczny utwór Sphinx V.2 – do jazdy w nocy nadaje się niesamowicie dobrze (testowałem). Z kolei psychodeliczna Lhassa V.1 jest momentami creepy dzięki zastosowaniu zdetunowanych instrumentów, grających pozytywkowo brzmiącą melodię. Podsumowując: solidna porcja muzyki elektronicznej.
Przy Unbound bawiłem się zacnie. Zostało mi, co prawda, trochę rzeczy do zaliczenia w ramach głównego wątku fabularnego, niemniej wrażenia mam bardzo pozytywne. Soundtrack mnie nie urzekł, ale bardzo dobrze wpisuje się w klimat rozgrywki. Może następny Need for Speed będzie czerpał klimat z japońskiego anime Initial D i gnać po górskich przełęczach będziemy w rytm Deja Vu? Ja bym się cieszył jak dziecko. Dla fanów rapu OST do Unbound jest pozycją obowiązkową. Każdej innej osobie muzyka w grze wadzić nie będzie.
Gdyby ktoś mi powiedział 10 lat temu, że Ryu Ga Gotoku Studio stworzy kolejną grę z serii Yakuza, ale tym razem japońską mafię zastąpią piraci, chyba popukałbym się w czoło. Gdy rok temu pokazano pierwszy trailer Like a Dragon: więcej
Zapraszamy Was na The Symphony of the Sword (bilety), wyjątkowy koncert symfoniczny poświęcony z obu odsłon gier Kingdom Come: Deliverance. Niezaprzeczalnie unikatowa sala Narodowego Forum Muzyki wypełni się brzmieniami z XV-wiecznej Bohemii 15 więcej
Przygotowaliśmy dla Was ekskluzywne limitowane do tysiąca sztuk wydanie albumu z muzyką do gry Dwarf Fortress: Adventure Mode. Dzięki urzekającym dźwiękom gitar i hipnotyzującym wokalom, oryginalna ścieżka dźwiękowa autorstwa Dabu, Simona Swerwera i rcab idealnie więcej
Mój entuzjazm, jako miłośnika wielu marek Nintendo, został rozpalony na wieść o produkcji Kirby Star-Crossed World – płatnego (niestety) rozszerzenia do gry Kirby and the Forgotten Land. Byłem podekscytowany nie tylko dodatkową zawartością do gry, lecz także nowymi więcej
Jazz, mimo swojej bogatej historii i niesamowitej ekspresji, rzadko trafia do świata gier wideo. Czy to kwestia trudności w komponowaniu? A może zbyt niszowego klimatu? Zastanowimy się, kiedy jazz działa, a kiedy ginie w tle. I co sprawia, że niektórzy kochają więcej