Od dłuższego czasu na łamach gamemusic.pl zwracamy uwagę na szeroko pojęty problem promocji autorów soundtracków do produkcji niezależnych. Oczywiście, staramy się jak tylko możemy, żeby o ich dziełach dowiedziało się jak najwięcej ludzi, jednak w porównaniu z takimi stronami jak IGN, Gamespot, czy Kotaku możemy zapewnić rozgłos w bardzo niewielkim gronie pasjonatów.
Debat i artykułów na temat wsparcia, zarówno od strony marketingu, jak i finansowego niezależnych artystów było całe mnóstwo.
Sytuacji nie poprawiają popularne serwisy streamingowe, które miały być lekiem na całe zło: ich algorytmy sprawiają, że większości tych soundtracków nikt nigdy nie usłyszy, zaś system rozliczeń z artystami zakrawa na skandal (mimo zapowiedzi zmian). Debat i artykułów na temat wsparcia, zarówno od strony marketingu, jak i finansowego niezależnych artystów było całe mnóstwo, a mimo to problem dalej pozostał. Mało tego: odnoszę wrażenie, że powstają pomysły, które mają go tylko pogłębiać.
Do napisania dzisiejszego tekstu skłoniła mnie informacja prasowa o powołaniu do życia emuze.me — nowej platformy muzycznej, za którą stoi Grupa Empik. W założeniu ma to być nie tylko serwis streamingowy, ale też platforma self-publishingowa przeznaczona dla niezależnych muzyków. Według założeń, nowa apka zapewnia przesłanie utworów do kilkudziesięciu serwisów streamingowych, marketing w serwisach cyfrowych, kampanie w mediach społecznościowych, newsletter itp. Z kolei autor ma szansę otrzymać 70-85 proc. zysków ze sprzedaży. Prawdziwe cuda na kiju!
No właśnie, z tymi cudami mam największy problem. Po pierwsze, na jakich dokładnie zasadach Empik będzie się rozliczać z artystą? Czy mówimy tu o 70-85 proc. kwoty za odtworzenia ze wszystkich serwisów? Jeśli tak, to zdecydowanie bardziej opłaca się działać w całości na własną rękę i zyskać 100 proc. przychodów (mimo że są one cholernie niskie). Po drugie, pomoc w marketingu i kampaniach? Wspaniała opcja! Pod warunkiem że za nią zapłacisz, o czym najwyraźniej zapomniano poinformować w prasówce. No i oczywiście najważniejsza kwestia: usługa jest dostępna jedynie w Polsce, dla polskich artystów i polskich klientów. Także Jake Kaufmann, Lena Raine czy Jessica Curry nie mają czego szukać na nowej platformie. A nawet gdyby, to pojawia się tak wiele pytań, niewiadomych i znaków ostrzegawczych, że trudno byłoby ich namówić do wypróbowania tej apki.
Emuze.me nie jest pierwszą, ani nie jedyną usługą, która pod płaszczykiem chęci pomocy niezależnym kompozytorom chcą uszczknąć większy kawałek tortu dla siebie. Także za oceanem podejmowane są podobne próby wsparcia niezależnych artystów. Niektóre z nich wydają się być bardziej sensowne (np. Audius), ale są też takie, które albo nie mają odpowiednich zasięgów, albo zawierają mnóstwo kruczków w regulaminie ze szkodą dla twórcy.
Sam zamierzam ich dalej wspierać na Bandcampe.
Jeśli kompozytorom tworzącym muzykę do gier indie pozostał tylko taki wybór: albo idziesz z nami i liczysz się z naszymi zasadami, albo zostajesz sam, to moim zdaniem powinni dalej działać na własną rękę i liczyć na wsparcie zapalonych graczy i fanów. Można nawet w tym celu skorzystać z naszego poradnika. Wiem, że trzeba w to włożyć mnóstwo pracy i „złotych gór” może z tego nie być, ale zawsze lepsze to, niż całkowita utrata kontroli nad swoją twórczością. Sam zamierzam ich dalej wspierać na Bandcampe. A przynajmniej do czasu, aż Epic nie wymyśli, jak tę platformę jeszcze bardziej „usprawnić”.