Oto nadszedł. Trzeci Doom z serii rozpoczętej w 2016 roku. Nowa wariacja na temat tej samej formuły. Jednych zachwyci, drugich niekoniecznie. Ja jestem gdzieś pomiędzy. Fabularnie to prequel „Dooma 2016”, a więc wcielamy się w dużo młodszego Slayera i bierzemy udział w pierwszym dużym konflikcie z piekielnymi zastępami.
To świetny FPS z wyrazistym pomysłem na siebie, zdecydowane odstępstwo od platformowego Doom Eternal – co uważam za plus, podobnie jak kinową narrację. Zbieranie złota na mapie celem ulepszania swojego arsenału już niekoniecznie. Nadal jednak zamierzam grać aż do napisów końcowych, bo rozgrywka jest odpowiednio miodna, a styl wizualny przywodzi na myśl najbardziej odjechane okładki kapel metalowych.
Skoro o heavy metalu mowa – co tam w audio piszczy? Za muzykę w Doom: The Dark Ages odpowiada kwartet Finishing Move Inc., znany chociażby z The Callisto Protocol, dodatków do Borderlands 3 czy Crackdown 3. Decyzja o jego zatrudnieniu podzieliła fanów. Wszyscy znamy dramę pomiędzy Mickiem Gordonem a szefem id Software, Martym Strattonem, która na dobre zakończyła współpracę kompozytora po Doom Eternal. W efekcie ktoś musiał podjąć się niesamowitego wyzwania, jakim jest nie tylko stworzenie soundtracku do kolejnej części gry, ale też sprostanie oczekiwaniom fanów. Słuchając muzyki w grze i poza nią, nie mam dobrych wieści.
Soundtrack z Doom: The Dark Ages brzmi jak lokalna kapela grająca przed koncertem Micka Gordona. Imponujące ponad dwie godziny muzyki są jak bardzo stereotypowy, wręcz podręcznikowy przykład współczesnego heavy metalu. Nie ma w tym za grosz nowatorstwa, ryzyka czy ekstremy, do której przyzwyczaiły nas soundtracki z dwóch poprzednich części.
Mick Gordon też obawiał się pracy nad „Doomem 2016” i podjął kolosalne ryzyko, starając się zaspokoić oczekiwania fanów, dzięki czemu nie tylko stworzył jedną z najbardziej kultowych ścieżek dźwiękowych w historii branży, ale przy tym zrewolucjonizował gatunek, na którym bazował. W The Dark Ages wiele utworów i ich elementów brzmi bardzo podobnie, a miks, chociaż zawodowy, jest bardzo zachowawczy. Brakuje mu klaustrofobicznej agresji poprzednich części.
Trudno mi też wystrzegać się porównań, bowiem słychać, że Finishing Move nawiązywali zarówno stylem, jak i brzmieniem niektórych syntez do OST z „Dooma 2016” i Doom Eternal. Czego zabrakło? Nowych pomysłów. Moim zdaniem jedyną szansą na prawdziwy sukces byłoby całkowite i obrazoburcze odejście od brzmienia Micka Gordona przy jednoczesnym zachowaniu typowego dla Australijczyka, odważnego eksperymentowania z samym sonicznym aspektem poszczególnych kompozycji.
Ocenie podlega też działanie muzyki podczas rozgrywki. Poprzednie dwie gry z serii serwowały nam miks z subtelnością młotka na twarz. Muzyka dominowała, bezpardonowo zjadając niemal całe spektrum, a jednak robiła co chwilę miejsce na wszystkie efekty dźwiękowe i estetycznie znikała w momentach co wyrazistszej jatki. Dialog między dźwiękiem i muzyką był pełen. Teraz muzyka schowała się w miksie gdzieś z tyłu, przygrywając jakby nieśmiało.
Brakuje także wyrazistości „bossfightowych” kawałków czy pamiętnych momentów w muzyce. Teoretycznie wszystkie elementy składowe są na swoich miejscach, a jednak soundtrack przelatuje niemal niezauważony, przykryty tradycyjnie już fenomenalnym udźwiękowieniem. Ktoś mógłby stwierdzić, że to fabularnie zgodne z quasi-średniowieczną otoczką gry; że Slayer jest mniej doświadczony albo świat przedstawiony nie tak rozwinięty technologicznie. Nawet jeśli takie było zalecenie dla kompozytorów, muzyce brak pierwiastka, który sprawiłby, że będę wracać do niego kiedykolwiek, co od 9 lat czynię ze ścieżką „Dooma 2016” regularnie.
Jakkolwiek szanuję ryzyko, którego podjęli się Finishing Move Inc., czterech profesjonalistów nie było w stanie zrobić tego, co jeden genialny kompozytor. To bardzo sztampowa, współczesna metalowa pralka z kotem i cegłą w środku, z bezpiecznymi aranżacjami i riffami. Muzyka niemalże produktowa i zachowawcza, jak spod bardzo sprecyzowanej checklisty. Gdyby powstała na potrzeby dowolnego innego FPS-a z dynamiczną rozwałką wszelkiego tałatajstwa na ekranie, byłby to soundtrack nawet bardzo dobry. Dla serii Doom to niestety za mało.
Nieczęsto zdarza mi się grać w grę tak nierówną jak South od Midnight. Z jednej strony jest ona do bólu schematyczna w swoich mechanikach, sztampowa i nieporadna w przedstawianiu historii Hazel – głównej bohaterki. Z drugiej strony fabule towarzyszy przepiękna, więcej
Dragon Ball to seria mangi opowiadająca o wojownikach, którzy trenują sztuki walki i potrafią generować swoją energię KI, by później wystrzelić z dłoni utworzony z niej pocisk. Pod koniec lat 80. szturmem wdarła się do kanonu japońskiej popkultury. Na jej więcej
Historia poszukiwań człowieka, który podjąłby się stworzenia soundtracku do Clair Obscur: Expedition 33, była równie trudna do uwierzenia co ta dotycząca powstawania samej gry. Jednak patrząc na liczbę odtworzeń albumu w serwisach streamingowych (ponad 30 milionów!), można więcej
Już 6 lipca 2025 w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu przed koncertem Final Symphony II będziecie mogli wziąć udział w przygotowanych przez nas atrakcjach. Co dla Was szykujemy? Niezależnie od tego, czy jesteś doświadczonym poszukiwaczem przygód, czy nowym rekrutem, zapraszamy więcej
Clair Obscur: Expedition 33 okazał się fenomenem nie tylko wśród graczy, ale także growych melomanów. Z czego wynika ten sukces? Co on oznacza dla zespołu z Sandfall i dla samego kompozytora oraz jak bardzo do tego sukcesu przyczyniły się gry więcej